Upadłe Anioły (cykl) - Mary Jo Putney (rewela)
Napisane: 28 maja 2015, o 21:50
„Okruchy tęczy” z serii Upadłe Anioły na pewno zapadnie w mojej pamięci! Sama z siebie raczej nie zabrałabym się za autorkę, ale książka została mi zaproponowana (dzięki Gonia ), opis z okładki okazał się interesujący i proszę bardzo! I w sumie było naprawdę fajnie…
Książka składa się z II części. Zasadniczo to właśnie ta pierwsza część wywołała we mnie sporo emocji! Wspaniale przedstawione postacie i ciekawie opisane przygotowanie wojenne, gwarantowały, że nie odstawiłam książki i obiad był troszkę spóźniony Drugą część, do pewnego czasu czytało mi się wspaniale, niestety, końcóweczka…”zdeczko” przesadzona i raczej ją męczyłam, ja osobiście skróciłabym o kilka scen, bo naprawdę nic nie wnosiły! (no proszę!!! ucieczka na krowach??? O żesz, totalnie przesadzone!!! ) ale i tak jako tako poszło, by w końcu doczekać się szczęśliwego końca
Lord Michael Kenyon pomimo niezbyt udanego dzieciństwa to wspaniały człowiek, oddany przyjaciel, dzielny żołnierz, tylko coś mu z miłością nie wychodzi. Swego czasu zakochał się w nieodpowiedniej kobiecie – mężatce, co omal nie skończyło się tragedią. Kiedy w końcu pogodził się ze swoim losem znów zaintrygowała go kobieta, po raz kolejny mężatka. Honor i własne doświadczenia nie pozwalały mu okazywać kobiecie swojego zainteresowania, w końcu kobieta należała do innego, a naprawdę ciągnęło go do niej, do Catherine Melbourne.
Catherine jako 16 letnia dziewczyna straciła rodziców. W jakiś czas później poślubiła młodego żołnierza Colina Melbourne’a. Jako młoda panienka myślała, że jest w nim zakochana, lecz mąż chyba nie spełnił jej oczekiwań. Popędliwy, egoistyczny, ale mimo wszystko jakoś ułożyli sobie życie. On wojował, ona wraz z ich córką podążała za nim stwarzając mu w wojskowych warunkach minimum domowego ciepła. Miała w tym swój cel, gdyż nie czuła się dobrą żoną… troszkę to zagmatwane…
Do tego wszystkiego podczas kryzysowych, bitewnych sytuacji, Catherine była idealną pielęgniarką we wszelkich szpitalach polowych…
Podczas gdy wraz z mężem stacjonowali w Brukseli, w oczekiwaniu na najazd bonapartystów, poznała Michaela. Mężczyzna ten oczarował ją. Miał w sobie wszystkie te cechy, które pragnęła w mężczyźnie, a których brakowało jej mężowi. Ale wiedziała, że nie mogłaby być z Michael’em nawet gdyby była wolna… Pomimo tego tych dwoje naprawdę ciągnie do siebie. Dobrze im było w swoim towarzystwie. Jednak oboje ukrywają przed sobą swoje prawdziwe uczucia.
Czytając książkę nie mogłam doczekać się kiedy tych dwoje w końcu będą razem! A, niestety, droga do ich szczęścia nie była prosta. Ba! Mogłabym spokojnie powiedzieć, że to była dłuuuuga droga bez końca , wysypana kamieniami, szkłem i innymi przeszkodami! Ale jak oni się kochali!! I to ich przeświadczenie, że nie mogą być razem…hmm…
Michael… spokojnie mogę tu wydać kilka achów i echów! Fajny facet, cudowny facet, przytulić go chcę! ale co prawda przeżył tyle, że w sumie nie wiem jak mu się udało tyle ciosów, tyle kul…
Catherine czasem mnie denerwowała, ale w ogólnym rozrachunku wzruszała mnie jej dobroć i oddanie. No kobieta idealna W chwili kiedy dzieliła się swoją krwią wyłam jak dzieciak.
W ogóle podczas czytania zdarzyły mi się chwile, że pociągałam nosem. Autorka nieźle zagrała na moich emocjach! lubię to
Przyznam szczerze, że już zorganizowałam sobie kolejne książki z cyklu o Upadłych Aniołach jestem ich bardzo ciekawa…
Książka składa się z II części. Zasadniczo to właśnie ta pierwsza część wywołała we mnie sporo emocji! Wspaniale przedstawione postacie i ciekawie opisane przygotowanie wojenne, gwarantowały, że nie odstawiłam książki i obiad był troszkę spóźniony Drugą część, do pewnego czasu czytało mi się wspaniale, niestety, końcóweczka…”zdeczko” przesadzona i raczej ją męczyłam, ja osobiście skróciłabym o kilka scen, bo naprawdę nic nie wnosiły! (no proszę!!! ucieczka na krowach??? O żesz, totalnie przesadzone!!! ) ale i tak jako tako poszło, by w końcu doczekać się szczęśliwego końca
Lord Michael Kenyon pomimo niezbyt udanego dzieciństwa to wspaniały człowiek, oddany przyjaciel, dzielny żołnierz, tylko coś mu z miłością nie wychodzi. Swego czasu zakochał się w nieodpowiedniej kobiecie – mężatce, co omal nie skończyło się tragedią. Kiedy w końcu pogodził się ze swoim losem znów zaintrygowała go kobieta, po raz kolejny mężatka. Honor i własne doświadczenia nie pozwalały mu okazywać kobiecie swojego zainteresowania, w końcu kobieta należała do innego, a naprawdę ciągnęło go do niej, do Catherine Melbourne.
Catherine jako 16 letnia dziewczyna straciła rodziców. W jakiś czas później poślubiła młodego żołnierza Colina Melbourne’a. Jako młoda panienka myślała, że jest w nim zakochana, lecz mąż chyba nie spełnił jej oczekiwań. Popędliwy, egoistyczny, ale mimo wszystko jakoś ułożyli sobie życie. On wojował, ona wraz z ich córką podążała za nim stwarzając mu w wojskowych warunkach minimum domowego ciepła. Miała w tym swój cel, gdyż nie czuła się dobrą żoną… troszkę to zagmatwane…
Do tego wszystkiego podczas kryzysowych, bitewnych sytuacji, Catherine była idealną pielęgniarką we wszelkich szpitalach polowych…
Podczas gdy wraz z mężem stacjonowali w Brukseli, w oczekiwaniu na najazd bonapartystów, poznała Michaela. Mężczyzna ten oczarował ją. Miał w sobie wszystkie te cechy, które pragnęła w mężczyźnie, a których brakowało jej mężowi. Ale wiedziała, że nie mogłaby być z Michael’em nawet gdyby była wolna… Pomimo tego tych dwoje naprawdę ciągnie do siebie. Dobrze im było w swoim towarzystwie. Jednak oboje ukrywają przed sobą swoje prawdziwe uczucia.
Czytając książkę nie mogłam doczekać się kiedy tych dwoje w końcu będą razem! A, niestety, droga do ich szczęścia nie była prosta. Ba! Mogłabym spokojnie powiedzieć, że to była dłuuuuga droga bez końca , wysypana kamieniami, szkłem i innymi przeszkodami! Ale jak oni się kochali!! I to ich przeświadczenie, że nie mogą być razem…hmm…
Michael… spokojnie mogę tu wydać kilka achów i echów! Fajny facet, cudowny facet, przytulić go chcę! ale co prawda przeżył tyle, że w sumie nie wiem jak mu się udało tyle ciosów, tyle kul…
Catherine czasem mnie denerwowała, ale w ogólnym rozrachunku wzruszała mnie jej dobroć i oddanie. No kobieta idealna W chwili kiedy dzieliła się swoją krwią wyłam jak dzieciak.
W ogóle podczas czytania zdarzyły mi się chwile, że pociągałam nosem. Autorka nieźle zagrała na moich emocjach! lubię to
Przyznam szczerze, że już zorganizowałam sobie kolejne książki z cyklu o Upadłych Aniołach jestem ich bardzo ciekawa…