Strona 1 z 2

Tydzień na uwiedzenie - Tessa Dare (Księżycowa Kawa)

PostNapisane: 17 kwietnia 2015, o 23:31
przez Księżycowa Kawa
Obrazek

Nie wszystkie młode damy myślą o balach, flirtach i zdobyciu męża. Minervę Highwood pochłania… dość osobliwa dziedzina nauki. Tę pasję przewyższa tylko miłość do siostry. Dlatego Minerva przerywa swe badania prowadzone w zaciszu Spindle Covei składa gwałtowną wizytę wicehrabiemu Payne. Jej siostrę ma połączyć z nim wkrótce zaaranżowane małżeństwo, a Payne słynie z miłosnych podbojów…
Minerva proponuje mu układ. On się nie oświadczy. W zamian otrzyma coś, na czym mu bardzo zależy. Po jednym wszakże tajemniczym warunkiem: będzie towarzyszyć Minervie w jej naukowej wyprawie do Edynburga.
Rozpoczyna się niebezpieczna podróż, gdzie czyhają nie tylko zasadzki bandytów, ale i serca…



W gruncie rzeczy pierwszą myślą, jaka przychodzi mi do głowy to, że „Tydzień na uwiedzenie” zdecydowanie robi większe wrażenie niż „Noc uległości”, a Colin Sandhurst i Minerva Highwood okazują znacznie ciekawszymi bohaterami niż Victor Bramwell i Susanna Finch (bardziej dopracowani), zaś ich historia wydaje się być bardziej spójna. Po prostu Colin i Minerva wzbudzają sympatię.

Już wcześniej można było dojrzeć pewne znaki, że wicehrabia Payne nie jest taki, jaki wydaje się na pierwszy rzut oka, że to jest trochę bardziej skomplikowane, niż dostrzegał Bramwell. Owszem, opinia, jaką cieszył się Colin, w zasadzie słusznie mu się należała, tyle że równocześnie za tym kryje się konkretna historia. I co ważniejsze, przynajmniej według mnie, Payne jako rozpustnik, hulaka, lekkoduch nie uważał się za nie wiadomo kogo, lecz wręcz przeciwnie, został przedstawiony w wyjątkowo ludzki sposób. To mnie przekonuje, a także pasuje. Ogólnie rzecz ujmując, Colin żyje dniem dzisiejszym, unikając zaangażowania, ponieważ nie najlepiej radzi sobie ze swoją przeszłością, głównie przed nią uciekając, tym bardziej że znacząco się pogubił i brakuje mu poczucia własnej wartości. To wszystko wpływa na decyzje przez niego podejmowane, a także fakt, że pomimo tak bardzo się stara uczynić coś dobrego, nie zawsze to mu wychodzi, często wręcz osiąga efekt przeciwny do zamierzonego. Innymi słowy, jest postacią wiarygodną.

Minerva Highwood również nie ma łatwo. Jej pewność siebie od wielu lat jest podkopywana przez matkę, która nie czyni tego przez złośliwość, lecz z powodu ograniczonego charakteru. Nikt jej nie wspiera, a nawet utwierdzają ją w myśli, że raczej nie ma co liczyć na zdobycie męża itp. Jakby to nie było, nie potrafi sama się odnaleźć w towarzystwie, nie mając żadnej pomocy. Minerva pomimo wielu kompleksów na pewno nie jest słaba z charakteru, a zatem nie rozpacza i nie zatruwa życia innym, lecz pogrąża się we własnym świecie, wybrawszy naukowe badania w dziedzinie geologii i na tym polu odnosi sukcesy. W pewnej chwili staje przed nią prawdziwa okazja, gdy dokonuje przełomowego odkrycia i tym samym pojawia się możliwość wystąpienia przed Królewskim Towarzystwie Geologicznym. Minerva dostrzega w tym dla siebie ogromną szansę, aby w końcu dokonać czegoś wyjątkowego, co pozwoli jej się wyróżnić, pozostawić po sobie znak. Jako że to wiąże się z podróżą do Edynburga, znajduje na to sposób. Jednocześnie przy tym chce to wykorzystać, aby pomóc siostrze, odciągając od niej uwagę lorda Payne’a (nie zdaje sobie sprawy, że to nie jest konieczne) i w efekcie proponuje mu swoisty układ.

Colin niewątpliwie od samego początku usiłuje zachować się właściwie w tych dość osobliwych okolicznościach i nie przekroczyć pewnych granic. Bardzo mu na tym zależy. Tyle że jego starania są skazane na klęskę w obliczu determinacji Minervy, gdyż zostaje wciągnięty w tę intrygę. I tak choć nie zamierza towarzyszyć w jej naukowej wyprawie, nie udaje mu się tego uniknąć. Sama zaś podróż okazuje pełna przygód oraz wielu trudnych wyzwań, chwilami wręcz bywa niebezpieczna. Muszą się zmierzyć nie tylko z trudnościami związanymi ze znalezieniem powozu, pogodą czy też z bandytami, lecz również z własnymi obawami i lękami oraz wątpliwościami. Po drodze przytrafią się niesamowite opowieści cejlońskie, które mają daleko idące konsekwencje, towarzyszy im Francine, którą spotyka tragiczny koniec, pojawi się książę Amonit oraz parę innych niezwykłych historii.

Bez wątpienia na uwagę zasługuje relacja Colina i Minervy, ponieważ Dare poprowadziła ją z wielkim wyczuciem, unikając niepotrzebnej przesady oraz wielu ryzykownych pułapek. Wobec tego Colin nie jest tylko rozpustnikiem z wielkim doświadczeniem, z kolei Minerva okazuje się czymś więcej niż naiwną sawantką i razem to tworzy wybuchową mieszankę. To zrobiło na mnie wrażenie. Inaczej mówiąc, niezwykle interesująco jest przedstawione, jak po drodze odkrywają siebie nawzajem, coraz bardziej pogrążając się w uczuciach, ucząc się, że są jednak warci miłości i że zwyczajnie powinni być razem. Dzięki tej podróży oboje dorastają, a zatem mogą zmierzyć się z własnymi lękami. Okazuje się przy tym, że nie tylko pocałunek można porównać do wykopalisk. Ponadto Colin naprawdę potrafi komplementować w wielkim stylu, a także jest zdolny do ogromnych poświęceń. Ach! I potrafił porządnie się oświadczyć, jak należy.

Nawet niedorzeczna reakcja matki Minervy na ich ucieczkę pasuje w tym przypadku, z kolei kapral Thorne słusznie węszy, nie wierząc w pozory i przez co równoważy reakcję Spindle Cove na to niezwykłe zdarzenie.

Lubię czytać takie historie, a „Tydzień na uwiedzenie” zasługuje na uwagę, gdyż Tessa Dare w tym przypadku znakomicie sobie poradziła.


PS. I nadal nie mam do czego się przyczepić, poza oczywiście koszmarną okładką. Trzeba naprawdę mieć zdrowo nierówno pod sufitem, aby romans ozdabiać pogrzebowymi motywami!

PostNapisane: 18 kwietnia 2015, o 02:43
przez Duzzz
Kawo :lovju:
Kolejna recenzja, która zachęciła mnie do sięgnięcia po Dare :ohlala: Aż się boję tego spotkania. :P

PostNapisane: 18 kwietnia 2015, o 06:46
przez LiaMort
Nie ma się czego bać..xD ;)
Kawo świetna recenzja. :)

PostNapisane: 18 kwietnia 2015, o 20:21
przez Księżycowa Kawa
Dzięki, dziewczyny :smile: I faktycznie, naprawdę nie ma czego się bać. Nie ma strasznych momentów, choć niekiedy bywa nieco groźnie. A czytałaś pierwszą?

PostNapisane: 18 kwietnia 2015, o 20:47
przez klarek
Świetna książka i świetna recenzja :)

PostNapisane: 18 kwietnia 2015, o 20:49
przez Księżycowa Kawa
Dzięki :smile: Również do tej nie masz zastrzeżeń?

PostNapisane: 19 kwietnia 2015, o 12:26
przez klarek
Jak już wcześniej napisałam:
No dobrze, przeczytałam Tydzień na uwiedzenie :) I jak widać jestem zadowolona, uśmiechnięta i choć obiekcji miałam sporo, jak się okazało były niepotrzebne. Fakt, że Payne nie wzbudził mojej sympatii w części pierwszej, a i pewnie na początku tej książki mnie denerwował, ale potem było inaczej. Niemal z kartki na kartkę zyskiwał moje zainteresowanie, a potem moją sympatię. Jedno trzeba mu przyznać, kiedy zrzuci z siebie alkohol i wdowy okazuje się całkiem troskliwym, opiekuńczym młodym mężczyzną. Całkiem inteligentnym, o być może specyficznym, ale niezłym humorze. Sceny udawania które fundują nam bohaterowie są cudne, zabawne i przynajmniej w moim przypadku sprawiały, że miło mi się na sercu robiło :)
Podobnie jak w pierwszej części pochwaliłabym bohatera jakim są otaczający bohaterów ludzie. Trzymają mocno tę opowieść w realiach, stają na drodze bohaterom, są przystankiem w ich drodze do celu. Niektórzy pojawiają się na moment, ale dzięki nim bohaterowie zyskują na wymiarze.
Seks jest, ale podobnie jak poprzednio nie jest monotonny, jednostajny, służy czemuś. Czy za dużo? Dla mnie w górnej granicy przystępności, ale bez przekroczenia.
Myślę, że w jakimś sensie kluczem do przeczytania tej książki i zadowolenia z niej jest dotarcie do pewnego momentu i zawierzenie bohaterowi. Skoro Minerva to zrobiła, dlaczego i my tego nie mamy spróbować ;)

Czytałam jakiś czas temu, ale nie zmieniłam zdania ;) Nadal uważam, że dla osób, które nie tolerują niektórych motywów (tak, tak szuwarku to do ciebie ;) ) może być to całkiem niezłe doświadczenie :)

PostNapisane: 19 kwietnia 2015, o 14:26
przez sunshine
A mówiłam ze to fajne :) :)
nikt mnie nie słuchał ech :bezradny:

Recenzja super Kawo!

PostNapisane: 19 kwietnia 2015, o 14:34
przez Księżycowa Kawa
Dzięki :smile: Może za cicho mówiłaś?

klarek napisał(a):Myślę, że w jakimś sensie kluczem do przeczytania tej książki i zadowolenia z niej jest dotarcie do pewnego momentu i zawierzenie bohaterowi.

Według mnie już w pierwszym tomie były pewne przebłyski mówiące, że Payne nie jest taki płytki jak kałuża, choć tak wyglądał w oczach niektórych. Bardzo mi się podoba, jak został przedstawiony.

PostNapisane: 19 kwietnia 2015, o 14:36
przez sunshine
Nie mam siły przebicia :P

Racja chyba już w jedynce można było wyczuć ze Colin jest jednak w porządku :)

PostNapisane: 19 kwietnia 2015, o 14:40
przez Księżycowa Kawa
Przynajmniej tak to wyglądało w moich oczach, a „Tydzień na uwiedzenie” to potwierdził. I Colin był taki dzielny, ratując Francine z narażeniem własnego życia wtedy w powozie. I później tak się przejmował, że może jednak nie zdążą na czas :)

PostNapisane: 19 kwietnia 2015, o 17:18
przez LiaMort
sunshine napisał(a):A mówiłam ze to fajne :) :)
nikt mnie nie słuchał ech :bezradny:

Też mówiłam. :P

PostNapisane: 19 kwietnia 2015, o 17:19
przez klarek
Ja widać powyżej, ja też mówiłam i to całkiem wyraźnie ;)
W lutym podaj :)

PostNapisane: 19 kwietnia 2015, o 17:20
przez Księżycowa Kawa
Kilka pozytywnych opinii na ten temat słyszałam i parę obaw co do treści, ale chyba jeszcze nikt na tę część nie narzekał hmmm

PostNapisane: 19 kwietnia 2015, o 17:25
przez sunshine
Ale jesteśmy zgodne :hyhy:

PostNapisane: 19 kwietnia 2015, o 17:45
przez Księżycowa Kawa
Czasem trzeba :wink:
Spoiler:

PostNapisane: 19 kwietnia 2015, o 20:01
przez Agrest
E, Aniołek narzekał, nawet nominował do najgorszego historyka roku ;)
A ja do najlepszego - czy to też się liczy jako 'mówienie'? :lol:

PostNapisane: 19 kwietnia 2015, o 20:14
przez LiaMort
chyba tak Agrest. ;)

PostNapisane: 19 kwietnia 2015, o 20:49
przez sunshine
jasne że tak Agrest :D

PostNapisane: 19 kwietnia 2015, o 20:49
przez klarek
Ech, bo ostatnio w morzu powtarzanej krytyki ginie to co dobre, a powiedziane raz :(

PostNapisane: 19 kwietnia 2015, o 21:41
przez Księżycowa Kawa
Agrest napisał(a):A ja do najlepszego - czy to też się liczy jako 'mówienie'? :lol:

Nawet się upewniałam, że tam jest :lol:

Ewentualnie pozostaje jeszcze jako polecanka :wink:

PostNapisane: 19 kwietnia 2015, o 23:35
przez Duzzz
Księżycowa Kawa napisał(a):Dzięki, dziewczyny :smile: I faktycznie, naprawdę nie ma czego się bać. Nie ma strasznych momentów, choć niekiedy bywa nieco groźnie. A czytałaś pierwszą?

Jeszcze nie :) Ta przyjemność jeszcze przede mną :hyhy:
Ale po Twoich recenzjach zamierzam sięgnąć :mrgreen:

PostNapisane: 20 kwietnia 2015, o 00:10
przez Księżycowa Kawa
Jak tylko się trafi okazja, warto spróbować.

PostNapisane: 1 maja 2015, o 18:55
przez obession
Mam to u siebie na półce, ale jakoś mnie nie ciągnęło, chyba przez tą tragiczną okładkę. Po Twojej recenzji Księżycowa muszę sięgnąć. Zachęciłaś mnie. :) Ale chyba wypadałoby zacząć od "Nocy uległości"...

PostNapisane: 1 maja 2015, o 23:12
przez Księżycowa Kawa
Masz rację, te okładki są tragiczne i mocno zniechęcające :disgust: Tak, lepiej to czytać po kolei, bo trochę to zahacza o poprzednią…