Strona 1 z 2

Noc uległości - Tessa Dare (Księżycowa Kawa)

PostNapisane: 23 marca 2015, o 23:14
przez Księżycowa Kawa
Obrazek

Witajcie w Spindle Cove, gdzie damy o delikatnej konstytucji przybywają, by wzmocnić zdrowie morskim powietrzem, a mężczyźni w kwiecie wieku… no tych nie ma ani na lekarstwo. Spindle Cove to azyl dla pewnego rodzaju pań z towarzystwa: panien chorobliwie nieśmiałych, młodych mężatek rozczarowanych małżeństwem, dobrze urodzonych dziewcząt, które niefortunnie ulokowały swe uczucia. Dla wszystkich kobiet, które nie chcą mieć do czynienia z mężczyznami, to raj na ziemi. Victor Bramwell, nowy hrabia Rycliff, doskonale zdaje sobie sprawę, że to nie miejsce dla niego. Z tego, co mu wiadomo, w Spindle Cove nie ma nic poza owcami i… starymi pannami. Ale jako żołnierz musi wypełnić tu pewne zadanie. Stawia się więc wraz z przyjaciółmi w Spindle Cove. Jego łatwą misję komplikuje jednak spotkanie z panną Susanną Finch – kobietą z charakterem, zadecydowaną bronić swej osobistej utopii przed inwazją męskiej armii Brama…


Nie ukrywam, że „Noc uległości” już od dłuższego czasu mnie ciekawiła (między innymi z powodu sprzecznych opinii), lecz dopiero teraz miałam okazję się przekonać, co kryje środek powieści. No cóż, lepiej późno niż wcale. Pierwsze, co mi przychodzi na myśl w związku z tą książką, że sama historia jest interesująca, inteligentnie opowiedziana z humorystycznymi akcentami, z kolei bohaterzy nieźle sobie radzą i wychodzą obronną ręką. No i nie brakuje im charakteru, aby walczyć o swoje. Całość jednak jakoś nie budzi większych emocji.

Sposób, w jaki Tessa Dare pisała o pragnieniu i namiętności trawiącej bohaterów, przywodził mi na myśl inną autorkę, Lorettę Chase. Również zachowanie Susanny i Brama, a także ich rozliczne potyczki przypominały powieść „Lord of Scoundrels”. Takie pobrzmiewające echo.

Świat Victora Bramwella wydawał się na swój sposób prosty, gdyż jako żołnierz wykonywał rozkazy, żył według określonej dyscypliny i to mu odpowiadało. Tyle że gdy został ranny, wiele się zmieniło, a mimo to uparł się powrócić za wszelką cenę do tego, co mu znane. Nawet nowy tytuł: hrabiego Rycliff był w stanie go odwieść od celu. I to by mu się udało, gdyby nie gwałtowne spotkanie z panną Susanną Finch oraz narastająca nią fascynacja, przez co jego przekonania zostały szybko wywrócone do góry nogami. Wówczas rozpoczęła się rozgrywka nie tylko pomiędzy nimi, ale również między kobietami a mężczyznami w Spindle Cove. Podoba mi się, że to wszystko zostało przedstawione inteligentnie, zarazem z przymrużeniem oka. I z czasem obie strony przekonują się, że ich racje nie są takie całkowite, a co za tym idzie, nie wszystko jest takie, jakie by się wydawało na pierwszy rzut oka i że kompromis może okazać się wyjątkowo dobrym wyjściem z sytuacji, przynosząc obu stronom satysfakcję. Wspólnie można daleko zajść.

Na początku Bram skupiony na swoim celu jak typowy mężczyzna trzymał się kurczowo pierwotnego planu, nie rozumiejąc, że to i owo można w nim zmienić, zmodyfikować, czy też pewne dążenia ze sobą połączyć. I pociesza mnie wielce fakt, że nie czekał aż za pięć dwunasta, aby dojść do pewnych wniosków. Wręcz przeciwnie, nawet niespecjalnie się ociągał, tylko jakoś nieszczególnie trafiała mu się okazja do jednoznacznego zdeklarowania, ani nie czynił tego we właściwy sposób, ale przynajmniej próbował. Poza tym mierząc się z kolejnymi trudnościami, przekonał się dokładnie, czego tak naprawdę pragnie.

Samo Spindle Cove również wydawało się interesujące, a także stanowiło niebanalny pomysł na tło opowieści. Dzięki tej spokojnej miejscowości damy tutaj przybywające mogły być sobą, odpocząć od uciążliwego towarzystwa i jego sztywnych norm, czy też zwyczajnie pooddychać sobie morskim powietrzem. Inaczej mówiąc, jako że Susanna znalazła dla siebie azyl w Spindle Cove po trudnej przeszłości, stwarza wkrótce tę szansę i dla innych pań, co stanowi dla nich ogromne wytchnienie od codziennego świata wymagającego określonych pozorów i ustalonego postępowania. Wobec tego nic dziwnego, że Susanna tego wszystkiego broniła z pełnym przekonaniem, uznawszy to za swoisty raj na ziemi. Tutaj przecież nie musiały mieć do czynienia z mężczyznami, ani być im posłuszne tylko dlatego, że tak im każą. I kobiety mogły rozwijać swoje zainteresowania, spędzać czas tak, jak im się to podobało.

Jako że Susanna zdecydowanie podjęła się bronić swojej pozycji przed inwazją męskiej armii, zaś Bram chciał przede wszystkim wykonać powierzone mu zadanie, które miało udowodnić, że nadaje się do czynnej służby, można było spodziewać się, że pomiędzy nimi dojdzie do wielu utarczek, przepychanek i kłótni. I tak się stało, ponieważ oboje cechował silny charakter, upór oraz wyraźne poczucie celu, a z całą pewnością nie lubili ustępować z pola walki. Jednocześnie przy tym nie posunęli się za daleko. No i oczywiście mieli okazję coraz lepiej się poznać, natomiast namiętność coraz bardziej dawała się im we znaki. Stworzyło to całkiem wybuchową mieszankę. I co ważniejsze, byli dla siebie tym, czego najbardziej potrzebowali.

Za ciekawe również uważam to, że historia kilkakrotnie zdaje się zmierzać donikąd albo jakby jej krucha równowaga zaraz miała się posypać, ale gdy co do czego przychodzi, Dare udaje się wyjść z tego obronną ręką. Poza tym nieco moich wątpliwości wzbudza ich pierwszy raz, nie jestem do końca do niego przekonana, gdyż już dalej to wydaje się być w porządku. Ogólnie rzecz ujmując, powieść jest interesująca, tło okazało się atrakcyjne, zaś bohaterzy nie popadają w przesadę swoim zachowaniem. W sumie czego chcieć więcej? Rozumiem, że nie wszystkim może to odpowiadać, ale kompletnie nie pojmuję, dlaczego „Noc uległości” budzi aż takie kontrowersje. Po prostu sama nie trafiłam na nic odbiegającego od normy…


PS. Czy okładka „Nocy uległości” naprawdę musi być aż taka paskudna? Za to choć raz opis okazał się ciekawy.

PostNapisane: 23 marca 2015, o 23:17
przez gosiurka
Dzięki Kawo , muszę przeczytać :smile:

PostNapisane: 23 marca 2015, o 23:20
przez Księżycowa Kawa
I koniecznie wspomnij o swoich wrażeniach. I chyba najbardziej mi się podobał Ukwiecony byk :evillaugh:

PostNapisane: 23 marca 2015, o 23:28
przez gosiurka
Oki,, hmmm

PostNapisane: 24 marca 2015, o 00:31
przez Papaveryna
U mnie kontrowersji nie budziła, po prostu nie mogłam tego czytać.
Było takie jakieś rozlazłe i wkurzające. Nie lubię motywu gdzie bohaterowie pierwszy raz widzą się na oczy i już namiętność wybucha i nie umieją łap utrzymać przy sobie. Chyba to mi najbardziej wadziło. Jak się migdalili pod jakąś sosną przestałam czytać.
Momentami wydawało mi się, że to się jakoś rozkołysze, bo coś się zaczynało dziać, a zaraz znowu zaczynało mnie denerwować.
Okropność :evillaugh:

PostNapisane: 24 marca 2015, o 00:39
przez Księżycowa Kawa
Na początku tylko ją pocałował. Trochę go poniosło. Potem bardziej :evillaugh:
To nie była sosna, tylko jakieś inne drzewo.

PostNapisane: 24 marca 2015, o 00:49
przez Papaveryna
Toć może i inne :P
Mnie się chyba za bardzo styl pisania tej pani nie podoba też. Jakoś ciężko mi się było wciągnąć i nie interesowało mnie w ogóle to o czym czytam. A żeby coś tam strasznego było to raczej nie. Chyba, że później jak już tym pierdykłam.
I zgadzam się z tym stwierdzeniem:
Księżycowa Kawa napisał(a):Całość jednak jakoś nie budzi większych emocji.

Jakieś to bez większego wyrazu było. Emocje wywoływały u mnie dopiero straszliwe zachwyty nad tym :evillaugh: No, ale każdy ma prawo do swojego zdania więc staram się od jakiegoś czasu w miarę grzecznie o tej książce wypowiadać aby nikogo nie urażać ;)

PostNapisane: 24 marca 2015, o 00:55
przez Księżycowa Kawa
Owszem, choć poszczególne elementy mi się podobają i ciekawi mnie następna część.

PostNapisane: 24 marca 2015, o 07:56
przez Papaveryna
Mnie też odrobinę. Ciekawa jestem czy dałabym radę dobrnąć do końca. Tutaj mi się niestety nie udało.

PostNapisane: 24 marca 2015, o 08:45
przez szuwarek
zgadzam sie Kawo - okładka osiągnęła już jakieś dno.
Podobało mi sie, że bohaterowie maja ludzkie problemy życiowe - finansowe, zdrowotne, społeczne. Nie tylko suknie, bale, kogo uwieść i z kim zatańczyć. Tak jak Kawa napisała : całe miasteczko to miejsce na niejedną ciekawą historię z prawdziwym problemem.
Podobało mi sie, że autorka nie wymyśliła do tego co wspomniałam powyżej jakiś wydumanych i abstrakcyjnych dramatoz.
Pomimo wkurzenia i rozczarowania podobał mi sie watek ojca Susanny - znowu nie przesadzony a bardzo ludzki w swej słabości i egoizmie.
Humor - jak najbardziej tak. Nie oszukujmy się- scena poznania bohaterów to IMHO jedna z fajniejszych scen poznania :hahaha:
I jakoś nie mogę dwójki zacząć bo bohaterowie tej części absolutnie mnie nie zainteresowali w jedynce, wręcz zniechęcili.

Kawo - ciesze się, że Ci sie spodobało. :wink: Quickowskie trochę?

PostNapisane: 24 marca 2015, o 12:08
przez •Sol•
moja polecanka :P
dramat. Rozdziamdziane i rozmemłane.
Kawo, jeśli ona dla Ciebie jest podobna do Chase... Nie wiem w którym miejscu ;) serio Chase to mistrzostwo a to to jest jak Quick dla mnie - nudy ;)

PostNapisane: 24 marca 2015, o 13:17
przez sunshine
Fajna recenzja Kawo!
nie było się czego bać prawda :P
jedynie ta okładka, koszmarna, bo cała książka w porządku.
ja tam nie kojarzę żeby to było rozmemłane i rozdziamdziane.
Czytałam tę książkę będąc na wakacjach nad morzem i naprawdę dobrze się bawiłam czytając :)
Miło wspominam :)

PostNapisane: 24 marca 2015, o 15:15
przez Papaveryna
wiedzmaSol napisał(a):moja polecanka :P
dramat. Rozdziamdziane i rozmemłane.
Kawo, jeśli ona dla Ciebie jest podobna do Chase... Nie wiem w którym miejscu ;) serio Chase to mistrzostwo a to to jest jak Quick dla mnie - nudy ;)

Dla mnie też do Chase podobna nie jest, bo Chase była fajna :P Było zabawnie i była chemia, ale nie rzucali się do całowania już przy pierwszym spotkaniu. To mi się nie podobało i wkurzała mnie niby-zabawna scena z owcami na początku :evillaugh: Ale wiadomo, że każdego co innego bawi ;)
A Quick też mi nie przypomina, bo mimo, że nie przepadam za nią, większość książek jej autorstwa, które wzięłam na tapetę (prócz jednej) dałam radę bez problemu doczytać do końca :P

PostNapisane: 24 marca 2015, o 15:50
przez •Sol•
no wiadomo, ale jakbym wiedziała przed lekturą gdzie te zabawne momenty są to chociaż wiedziałabym kiedy mam się śmiać :evillaugh:

PostNapisane: 24 marca 2015, o 16:02
przez Papaveryna
No widzisz, ja też nie wiedziałam. Tylko wtedy się śmiałam, co dziewczyna od kamieni przywaliła bohaterowi w łeb jakąś skamieliną. Matko, wychodzi na to, że rajcuje mnie przemoc :roll:

PostNapisane: 24 marca 2015, o 16:09
przez sunshine
Kurcze tego nie pamiętam :P

ale ja kojarze ze tam było sporo humoru :P

very rajcuje Cie przemoc :rotfl:

PostNapisane: 24 marca 2015, o 16:11
przez •Sol•
Very, ważne że znalazłaś coś dla siebie :hahaha:
Sun, mnie ten humor nie bawił ;)
tak jak Coulter, ona też niby sili się na humor a wypada to żenująco.

PostNapisane: 24 marca 2015, o 20:00
przez Księżycowa Kawa
szuwarek napisał(a):zgadzam sie Kawo - okładka osiągnęła już jakieś dno.

Obawiam się, że nie i kilka jednak bardziej mnie dobijało.

szuwarek napisał(a):Podobało mi sie, że bohaterowie maja ludzkie problemy życiowe - finansowe, zdrowotne, społeczne. Nie tylko suknie, bale, kogo uwieść i z kim zatańczyć.
Podobało mi sie, że autorka nie wymyśliła do tego co wspomniałam powyżej jakiś wydumanych i abstrakcyjnych dramatoz.

Racja, to zawsze jest warte uwagi :)

szuwarek napisał(a):Pomimo wkurzenia i rozczarowania podobał mi sie watek ojca Susanny - znowu nie przesadzony a bardzo ludzki w swej słabości i egoizmie.

To mnie akurat zaskoczyło.

szuwarek napisał(a):I jakoś nie mogę dwójki zacząć bo bohaterowie tej części absolutnie mnie nie zainteresowali w jedynce, wręcz zniechęcili.

Mnie wręcz przeciwnie.

szuwarek napisał(a): Quickowskie trochę?

Nie, z Quick mi to się nie kojarzyło, lecz Chase.


wiedzmaSol napisał(a):Kawo, jeśli ona dla Ciebie jest podobna do Chase... Nie wiem w którym miejscu ;) serio Chase to mistrzostwo a to to jest jak

Toż wspominałam, że obie autorki podobnie opisują namiętność bohaterów, a także ich sprzeczki i w ogóle główni bohaterowie Dare kojarzyli się mi właśnie z Chase.

sunshine napisał(a):Fajna recenzja Kawo!
nie było się czego bać prawda :P

Dzięki :smile: Ja się nie bałam, czasu nie miałam.

PostNapisane: 24 marca 2015, o 20:16
przez mad_line
Moim zdaniem to bardzo przyjemna książka, nie jakaś wybitna, ale jedna z tych idealnych na odstresowanie po męczącym dniu. Przynajmniej dla mnie :wink: Ogólnie fajny pomysł na tytułowy Spindle Cove - wioska, w której żyją i rządzą praktycznie same baby. Prawidłowo :evillaugh: Nie uwidzisz tu też śfin, bohaterowie wzorcowo latają za swymi wybrankami, jest zabawnie, momentami wzruszająco, no niezmiennie ciekawie. Dla tak nieskomplikowanej jednostki jak ja - wystarczająco dobre książki :wink:

Kawo, zdecydowanie polecam Ci dalsze czytanie. No i oczywiście dzielenie się swoimi swoimi wrażeniami -szczególnie o trzeciej części - mojej ulubionej :D

PostNapisane: 24 marca 2015, o 20:29
przez Księżycowa Kawa
W planach, w planach, jak tylko mi pozwoli czas, a z tym może być ciężko. A trzeciej chyba jeszcze nie ma po naszemu…

PostNapisane: 24 marca 2015, o 20:41
przez mad_line
Chyba jeszcze nie, zerknęłam na zapowiedzi Ambera i na razie ani widu ani słychu.

PostNapisane: 24 marca 2015, o 20:52
przez Księżycowa Kawa
Czyli znowu trzeba się nastawić na czekanie.

PostNapisane: 24 marca 2015, o 20:57
przez mad_line
Czy skleroza już ostatecznie zajęła mój mózg czy jednak dobrze kojarzę, że Ty Kawo jednak śmigasz po angielsku?

PostNapisane: 24 marca 2015, o 21:24
przez sunshine
mad_line napisał(a):Moim zdaniem to bardzo przyjemna książka, nie jakaś wybitna, ale jedna z tych idealnych na odstresowanie po męczącym dniu. Przynajmniej dla mnie :wink: Ogólnie fajny pomysł na tytułowy Spindle Cove - wioska, w której żyją i rządzą praktycznie same baby. Prawidłowo :evillaugh: Nie uwidzisz tu też śfin, bohaterowie wzorcowo latają za swymi wybrankami, jest zabawnie, momentami wzruszająco, no niezmiennie ciekawie. Dla tak nieskomplikowanej jednostki jak ja - wystarczająco dobre książki :wink:

Kawo, zdecydowanie polecam Ci dalsze czytanie. No i oczywiście dzielenie się swoimi swoimi wrażeniami -szczególnie o trzeciej części - mojej ulubionej :D


amen :hyhy:

Księżycowa Kawa napisał(a):
sunshine napisał(a):Fajna recenzja Kawo!
nie było się czego bać prawda :P

Dzięki :smile: Ja się nie bałam, czasu nie miałam.


sorki, ja myslałam że obawiasz sie to czytać :)

PostNapisane: 24 marca 2015, o 23:02
przez Księżycowa Kawa
Nie ma sprawy. To była kwestia czasu i pamięci :)

mad_line napisał(a):Czy skleroza już ostatecznie zajęła mój mózg czy jednak dobrze kojarzę, że Ty Kawo jednak śmigasz po angielsku?

Śmigać to nie śmigam (jeszcze mi daleko do tego), :hyhy: ale zdarza mi się czytać po angielsku, choć historyki raczej sporadycznie, bo w sumie do żadnego mnie nie ciągnie specjalnie na obecną chwilę.