Dżentelmen bez zasad - Mary Jo Putney (Księżycowa Kawa)
Napisane: 7 marca 2015, o 19:21
Nawet najlepiej wychowana młoda dama tęskni czasem za przygodą. Lecz ta przygoda może kosztować pannę Sarah Clarke-Townsend znacznie więcej niż dreszcz emocji. Sarah wie, ile ryzykuje, gdy impulsywnie podaje się za swą siostrę bliźniaczkę. Jeśli porywacze odkryją, że schwytali ją, a nie księżnę Ashton, zapłaci życiem… Rob Carmichael odciął się od swej niegodziwej rodziny, wyrzekł dziedzictwa i tytułu. Jest najlepszym agentem policyjnym. Lecz podczas tej misji zmierzy się z nowym groźnym wyzwaniem. Będzie nim nie pościg za porywaczami, szalona ucieczka, sztorm na morzu i uzbrojeni bandyci, lecz niepohamowana namiętność, jaką budzi w jego sercu odważna i uparta dziewczyna...
Początek powieści „Dżentelmen bez zasad” skojarzył mi się zbudowaniem napięcia jak u Hitchcocka, choć może nie przez cały czas to bywa o charakterze sensacyjnym. Pewnego poranka dwie siostry: Mariah i Sarah wybrały się na przejażdżkę po majątku, gdy raptem musiały się zmierzyć z porywaczami. W obliczu nagłego zagrożenia Sarah podaje się za swoją siostrę bliźniaczkę, księżnę Ashton, w ten sposób ratując jej życie, a także zapewne jej jeszcze nienarodzonego dziecka. Wkrótce wyrusza pogoń za porywaczami, następnie czeka ich ucieczka przed uzbrojonymi i zdeterminowanymi bandytami, a także zmierzenie się ze sztormem na morzu czy też z niemalże zrujnowanym majątkiem. I gdzieś we tle czai się niebezpieczeństwo, gdyż pewne sprawy pozostały nierozwiązane do końca.
Dodam jeszcze przy tym, że „Dżentelmen bez zasad” jest powiązany z „Lordem bez przeszłości” nie tylko poprzez siostry, lecz również fabułą nieco się odwołują do tej powieści. I tak przy okazji to jest piąty tom cyklu: Zagubieni lordowie, czyli o absolwentach Akademii Westerfield, szkoły dla złych chłopców z dobrych rodzin.
Na pierwszy rzut oka panna Sarah Clarke-Townsend sprawia wrażenie kruchej i delikatnej damy, oczywiście dobrze wychowanej, która prędzej będzie histeryzować i stanowić zwyczajnie balast w obliczu zagrożenia. Wprawdzie marzy o jakieś przygodzie, o odrobinie emocji, lecz nie do końca zdaje sobie sprawę, co to oznacza. W tym przypadku jednak przede wszystkim kieruje się pragnieniem zapewnienia bezpieczeństwa siostrze, podejmując tę trudną decyzję, potem niejako to usiłuje traktować jako rodzaj przygody, snując marzenia o przystojnym wybawcy, który później staje się jej rycerzem w lśniącej zbroi itp. Aczkolwiek czeka tu czytelnika niespodzianka, ponieważ Sarah zaskakuje, przynajmniej mnie zaskoczyła swoją postawą i tym, że potrafiła tak dobrze dostosować się do okoliczności. Innymi słowy, jeśli trzeba, walnie porywacza patelnią, nie będzie narzekać na trudne warunki ani na brak wygód podczas ucieczki, a także będzie umiała użyć broni. No i posiada inne talenty, które okazują się wyjątkowo pożyteczne. Również w końcówce, gdy przychodzi do konieczności zmierzenia się z czarnymi charakterami, staje na wysokości zadania, a wręcz jej postawa może zaimponować. Zresztą w pewnej chwili Rob zaczyna ją nazywać swoją tajną bronią. Po prostu Putney udała się bohaterka, tym bardziej, że przez chwilę zdawało się, że będzie nieciekawie.
Rob Carmichael również okazuje się wielce ciekawą postacią. Obecnie jest agentem policyjnym z Bow Street, który dyskretnie rozwiązuje rozmaite skomplikowane sprawy. Pomaga mu w tym instynkt myśliwski. Ma za sobą interesującą przeszłość. Wyrzekłszy się dziedzictwa i tytułu w młodym wieku – poniekąd został do tego zmuszony – samodzielnie radzi sobie w życiu, żyjąc jako zwykły człowiek a nie arystokrata. Po ponurych doświadczeniach ze swoją rodziną nie ma najlepszego zdania o arystokracji i ich prowadzeniu się. Wobec tego gdy znów znajduje się w ich szeregach z powodu nieoczekiwanych okoliczności, postępuje w sposób nie do końca powszechnie przyjęty (np. podarcie długów karcianych); można powiedzieć, że jest wręcz liberalny. Oprócz tego na miejscu czeka go prawdziwa niespodzianka. No i przede wszystkim nie jest żadnym hulaką czy też znudzonym arystokratą, czyli gdy ktoś poszukuje odmiany, jeśli chodzi o bohatera, to Rob Carmichael stanowi jak najbardziej właściwy wybór.
Sarah i Rob razem znakomicie się uzupełniają, odkrywając powoli w sobie tę brakującą część, która przyczynia się do szczęścia. Od samego początku istnieje pomiędzy nimi namiętność, lecz potrafią zachować się jak dorośli i stosownie do sytuacji. Ponadto dążą do lepszego poznania siebie nawzajem. Podobają mi się oświadczyny Roba, ponieważ są takie szczere, a także fakt, że poczekali do nocy poślubnej, zamiast pałętać się po jakiś krzakach itp. Zresztą przypadło mi do gustu to, jak to zostało przedstawione, że liczyło się zaufanie.
Wprawdzie niektóre postacie przewijają się tylko na chwilkę, ale bywają wielce ciekawe, np. wdówka, która chciała się sprzedać za tytuł; pokojowiec, który dostał posadę, gdyż był najlepiej ubranym złodziejem, jakiego schwytał Rob; Bree. I tak swoją drogą, tytuł: „Dżentelmen bez zasad” wydaje się być całkiem przewrotny, przynajmniej pod pewnymi względami.
Mimo że początek niewątpliwie jest ciekawy, jakoś niespecjalnie mnie zainteresował, właściwie dopiero gdy zmagali się z morzem, a potem z tym zrujnowanym majątkiem mnie wciągnęło i naprawdę zaciekawiło. No cóż, Putney trzyma poziom.
PS. Czy te okładki naprawdę muszą być takie przygnębiające i kompletnie bez wyrazu? Ech…