Strona 1 z 2

Miłosna szarada - Julie Anne Long (Papaveryna)

PostNapisane: 24 stycznia 2015, o 20:19
przez Papaveryna
Dobra, znów poszłam spać po 8 i dosypiałam jednym okiem w ciągu dnia, ale doczytałam "Miłosną szaradę" ;)
No i muszę podziękować auro_ro, bo jakby nie zapewniała, że potem będzie lepiej bym ją chyba rzuciła. Nie nudziła mnie, ale jakoś trochę mi się z "Uwiedzioną" Britton kojarzyła i pewnie dlatego. Nie czułam między głównymi bohaterami żadnej chemii, a za sprawą postrzegania księcia przez Genevieve, miałam go za starego, zramolałego grzyba. Jak już wcześniej pisałam doskonale rozumiem, że w wieku dwudziestu lat miała prawo tak go odbierać, ale jakoś i mnie się jej spojrzenie na jego postać udzielało :P
Na szczęście później akcja się rozkręciła. Bardzo podobały mi się ich miłosne schadzki o północy. To było takie odświeżające i ładnie opisane, że nie czułam potrzeby aby te sceny kartkować i uciekać jak najdalej. To jak ona go zawsze po północy szukała, towarzyszące temu emocje i że on pierwszy zdał sobie sprawę ze swoich uczuć bardzo mi odpowiadało. Denerwowało mnie tylko, że Genevieve cały czas twierdziła, że nic nie czuje do Alexa, a jej bratnią duszą jest Harry. Wiem, że dla niej przez większość dorosłego życia było oczywistością, że Harry podziela jej uczucia i w pewnym momencie poprosi o jej rękę. Wiadomo, nie mogła raz dwa zapomnieć o tym co od dawna czuła do Harry'ego, ale jednak o północy natychmiast opuszczała swoją sypialnię aby szukać księcia we wiadomych celach ;) A za dnia dalej liczył się tylko Harry i obsesyjne rozmyślanie czy już oświadczył się Millicent. No nie powiem szkoda mi księciunia było. Miałam również ochotę momentami przywalić bohaterce w łeb czymś ciężkim.

Podobał mi się humor autorki. Scena na samym początku, kiedy Ian, za sprawą księcia, musiał opuszczać sypialnię jego narzeczonej z gołym tyłkiem. I jak potem relacjonował bratu - wracał do domu w jednym bucie i koszuli zawiązanej na biodrach w formie spódnicy.
Zabawne były również złośliwe przekomarzania i insynuacje księcia, że zrobi coś Ianowi. Sugestywne krojenie szynki, pukanie w środku nocy w drzwi Iana i przechwałki na temat umiejętności strzeleckich Alexa skutecznie obrzydziły Ianowi życie. Momentami było mi szkoda biedaka :rotfl: Millicent i jej zamiłowanie do szkicowania kotków również wywoływało uśmiech ;)
Teraz mi się przypomniało, że podobało mi się także, że Genevieve szybko rozszyfrowała Alexa i przejrzała jego plan dotyczący uwiedzenia jej w ramach zemsty na Ianie. Myślałam, że ten wątek będzie się ciągnął przez całą książkę, ale całe szczęście nie ;)

Przepraszam, że tak chaotycznie napisałam, ale ciężko mi to ułożyć w logiczną całość, bo książka mimo początkowych obaw wywołała we mnie sporo emocji. A ile ja się, im bliżej końca, przy niej spłakałam :zalamka:
Na pewno warto było ją przeczytać i mam nadzieję, że pozostałe książki pani Long również są warte bliższego poznania ;)

PostNapisane: 24 stycznia 2015, o 20:47
przez •Sol•
ooo Very aż tak? ;)
co prawda trochę to tasowanie facetami mnie dziwi, ale skoro nie brzęczysz na to i nie wkurzasz się to chyba było to znośne ;)
a skoro czytałaś cięgiem to musiało być nawet bardzo znośnie :P
może się wezmę. Za długą mam kolejkę już...

PostNapisane: 24 stycznia 2015, o 20:54
przez Papaveryna
No potem mnie wciągnęło i księciunia polubiłam ;)
Fajne, Sol, można czytać. A ona po prostu jakby razem z księciem chce wywołać zazdrość w Harrym - facecie, który myślała że się jej oświadczy, a on stwierdził, że chce się ożenić z jej przyjaciółką. Potem się okazało że specjalnie tak powiedział, bo nie wiedział czy bohaterka czuje to samo do niego i chciał ją sprowokować. A wyszło co wyszło. Ostatecznie z ręką w nocniku wylądował ten cały Harry :P

PostNapisane: 24 stycznia 2015, o 20:56
przez •Sol•
wywoływanie zazdrości zawsze w romansach kończy się HEA dla pary knującej :evillaugh:
ale tak to spoko. Jak nie lata na dwie strony bohaterka (dziwne że bohaterka a nie bohater...) to gra ;)

PostNapisane: 24 stycznia 2015, o 20:59
przez Papaveryna
W sumie zawsze lepiej jak bohaterka niż bohater miałby :hyhy:
I ją w sumie da się zrozumieć, bo książę zjawia się akurat w momencie kiedy ona ten zawód miłosny przeżywa. Więc ciężko oczekiwać że od razu zapomni o tamtym chłystku ;)

PostNapisane: 24 stycznia 2015, o 21:10
przez •Sol•
w sumie racja :P jak bohaterka sobie folguje to jakoś można ją zrozumieć :P

a nie no w takim układzie to ja wszystko rozumiem ;)

PostNapisane: 24 stycznia 2015, o 21:12
przez Papaveryna
Zresztą ona z tym Harrym nigdy nic nie robiła. O sztuce gadali i tak dalej. Taki dobry troskliwy przyjaciel ;) Raz ją w rękę pocałował i pod koniec w usta jak się oświadczał, ale wtedy to już mógł się nie wysilać ;)

PostNapisane: 24 stycznia 2015, o 21:14
przez •Sol•
a to on się jeszcze próbował oświadczać? :P
myślał że jeszcze poleci na niego? Całą książkę kazał na siebie czekać i kombinować a potem o.
Ale w sumie w moich ukochanych Więzach krwi jest podobny motyw ;)

PostNapisane: 24 stycznia 2015, o 21:14
przez Księżycowa Kawa
No właśnie i przy okazji książę musiał trochę się napracować, czyli to nie była kolejna panienka rzucająca mu się w ramiona.

PostNapisane: 24 stycznia 2015, o 22:18
przez Viperina
Pamiętam taki moment, jak on mówił, że w dojrzałym wieku miłość zawsze bardziej boli :)

On mi się podobał od początku, ale ja lubię starszych bohaterów :)

PostNapisane: 24 stycznia 2015, o 22:44
przez Dorotka
Kurcze, prawie nic nie pamiętam z tej książki, choć czytałam ją gdzieś tak w maju zeszłego roku. Wiem jedynie, że nawet mi się podobało. Bez fajerwerków oczywiście, ale nie było źle. Choć miałam też pewien niedosyt, bo wcześniej tyle się naczytałam ochów i achów na temat tej książki, że z bijącym sercem czekałam na wielkie bum, a wielkiego bum nie było. Ale to pewnie po części moja wina, bo jak się napalę na coś, jak szczerbaty na suchary, to potem jestem zawiedziona, że rzeczywistość nie dorównuje mojej wybujałej wyobraźni.

PostNapisane: 24 stycznia 2015, o 22:47
przez Papaveryna
Ja początkowo byłam zawiedziona, bo takie zachwyty, a mnie jakoś nie wciągało ;)
Viperina napisał(a):Pamiętam taki moment, jak on mówił, że w dojrzałym wieku miłość zawsze bardziej boli :)

On mi się podobał od początku, ale ja lubię starszych bohaterów :)

Na początku nie wiedziałam co o nim myśleć, ale potem bardzo mi przypadł do gustu :)
wiedzmaSol napisał(a):a to on się jeszcze próbował oświadczać? :P
myślał że jeszcze poleci na niego? Całą książkę kazał na siebie czekać i kombinować a potem o.
Ale w sumie w moich ukochanych Więzach krwi jest podobny motyw ;)

Tak, bo ten Harry, on zły nie był :P Nie miał majątku i nie był też pewien jej uczuć do niego. Postanowił powiedzieć, że chce się oświadczyć jej przyjaciółce i czekał jak ona na to zareaguje. A na końcu się jednak odważył, bo przez łaskawość księcia majątek w karty zdobył i uznał, że jest godny jej ;) Ona się niby zgodziła, ale zaraz refleksja ją naszła, że jednak księcia chce. I dobrze :D

PostNapisane: 24 stycznia 2015, o 23:13
przez Księżycowa Kawa
I to było ukazane jakoś w taki sensowny sposób.

PostNapisane: 25 stycznia 2015, o 00:48
przez LiaMort
w ogóle tego nie pamiętam. :zalamka:

PostNapisane: 25 stycznia 2015, o 10:18
przez Viperina
Harry był klasycznym dupkiem. Żenua.

PostNapisane: 25 stycznia 2015, o 18:46
przez sunshine
ja przeczytałam do połowy, nie dałam rady :P

z tego co mówi Very i inne forumowiczki, dalej jest lepiej. Ale mnie ta książka tak strasznie nudziła.
Nie rozumiem dlaczego, bo z recenzji wydaje się całkiem fajna.

PostNapisane: 25 stycznia 2015, o 19:56
przez szuwarek
oj Sun - ( nie chciałabym powtarzać. bo napisałam kiedyś w wątku autorki, ale skoro tutaj konkretna książka to ośmielę się ) Ja skończyłam , ale podchodziłam jak Dorotka: pełna nadziei i oczekiwań. A nic mnie nie porwało. Nie było złe, co to to nie. Wszystko było prawidłowo, dobrze się czytało, jak to mówię płynęło. Ale ani nie polubiłam bohaterów, ani mnie ich uczucie nie cieszyło. Teraz czytam recenzje i myśle, że może po takim czasie ponownie spróbować. Ale po Markizie dałam szanse autorce i przeczytała Skrzydła motyla. I dokładnie to samo: żadnych minusów, wszystko poprawnie, a jednak zupełnie mnie nie ruszyło. Może po prostu nie ta autorka?

PostNapisane: 25 stycznia 2015, o 20:00
przez klarek
szuwarku, ja napisałam TAK
ale zabij mnie, dzisiaj na sam tytuł nie mam pojęcia o co chodzi i dlaczego tak oceniłam :hyhy:

PostNapisane: 25 stycznia 2015, o 20:16
przez szuwarek
No właśnie, kurcze. Każda taka recenzja zachęca mnie do powtórki. Możliwe, że teraz zupełnie inaczej bym odebrała. Ale Skrzydła motyla za to zapodałam.

PostNapisane: 25 stycznia 2015, o 20:25
przez Papaveryna
Ale mnie to też całkowicie z butów nie wyrwało :P Cieszyłam się , że jednak zaczęło mi się podobać, bo takie zachwyty i już się bałam, że coś ze mną nie tak ;)
sunshine napisał(a):ja przeczytałam do połowy, nie dałam rady :P

Bo to od połowy mniej więcej robi się fajniejsze moim zdaniem ;) Wcześniej to takie pitu pitu i sama miałam zamiar odłożyć :P

PostNapisane: 25 stycznia 2015, o 21:01
przez klarek
szuwarek napisał(a):No właśnie, kurcze. Każda taka recenzja zachęca mnie do powtórki. Możliwe, że teraz zupełnie inaczej bym odebrała. Ale Skrzydła motyla za to zapodałam.

Też to czytała, i tez nie pamiętam. Ale BBN podaje, że mniej mi się podobało. Ja tak sobie myślę, z całym szacunkiem dla tej Pani, że to jest taka lektura do zapomnienia :] Nawet jeśli w środku jest fajnie, miło i sympatycznie, to po jakimś czasie to idzie w zapomnienie :mysli:

PostNapisane: 25 stycznia 2015, o 21:20
przez aur_ro
Mój nr 1 wsród romansu histroycznego. W dalszym ciągu.

PostNapisane: 25 stycznia 2015, o 22:50
przez Księżycowa Kawa
szuwarek napisał(a):Może po prostu nie ta autorka?

Całkiem możliwe. Tej autorki mi się podobała w zasadzie tylko ta i chyba to przez przypadek, bo zupełnie na nic się nie nastawiałam.

klarek napisał(a):Ja tak sobie myślę, z całym szacunkiem dla tej Pani, że to jest taka lektura do zapomnienia :] Nawet jeśli w środku jest fajnie, miło i sympatycznie, to po jakimś czasie to idzie w zapomnienie :mysli:

Z niektórymi autorkami właśnie tak bywa, że czytasz, nawet się podoba, ale zaraz to się zapomina i tyle.

PostNapisane: 25 stycznia 2015, o 22:53
przez klarek
Kawo, tak może właśnie być z Long w moim przypadku. Niby nic złego, w sumie dobrze bawię się przy jej książkach. Fajnie ba mam prawie wszystkie w domu, ale jak przychodzi co do czego, to okazuje się, że nie do końca wiem co i jak. Tylko, że jak na moją ocenę to ona i tak i tak spełnia swoje zadanie. Ja nie mam dobrej pamięci, pamiętam kilkadziesiąt tych dla mnie ważnych, a resztę w razie czego mogę powtórzyć ;)

PostNapisane: 25 stycznia 2015, o 22:56
przez Księżycowa Kawa
No właśnie, można powtórzyć i sprawdzić, dlaczego się podobało.