Strona 1 z 2

Niebezpieczny lord - Sabrina Jeffries (szuwarek)

PostNapisane: 14 listopada 2014, o 12:54
przez szuwarek
ObrazekObrazek
Panna Felicity Taylor skutecznie przestrzega przyjaciółkę przed poślubieniem cieszącego się złą sławą Iana Lennarda, wicehrabiego St. Clair, pod pseudonimem opisując na łamach londyńskiej prasy jego mroczną przeszłość, którą zna jedynie z plotek. Tymczasem niezrażony wicehrabia nadal poszukuje żony - ożenek jest dla niego koniecznością mającą zapewnić mu przejęcie rodzinnego majątku.
Zdumienie Felicyty nie zna granic, gdy to ona staje się obiektem zainteresowań porywczego i przystojnego Lennarda. Panna Taylor, opiekująca się czwórką młodszego rodzeństwa, tonie w długach, zaczyna więc poważnie rozważać propozycję lorda. Najpierw jednak pragnie poznać całą prawdę o jego tajemniczym życiu…


Przyznam, że nie jestem obiektywna jeśli chodzi o ta książkę. Był to mój jeden z pierwszych romansów historycznych. Nie jest odkrywczy, niezwykły ani specjalnie ambitny.
Co mamy? Mamy młodą, zaradną, pracującą (zmuszoną koniecznością i lekkim życiem zmarłego ojca) i pewną swojego zdania pannę Felicity. Mamy tajemniczego Lorda St. Clair. Przed 6 laty nagle wyjechał na kontynent, teraz wrócił, nie mówi niczego o powodach wyjazdu, o tym co robił przez te lata. Nie mówi co robi teraz. Oczywiście, to tylko podsyca plotki. To właśnie te plotki powodują, że jest postrzegany jako niebezpieczny, groźny. Jego milczenie utwierdza plotkarzy. A nikt tak nie wyłapuje smakowitych ploteczek jak autor rubryki w gazecie - Lord X. Jednak kiedy pojawia się plotka o nowej kochance Ian nie wytrzymuje: jest w trakcie "finiszowania" z kandydatką na żonę, a taka informacja nie tylko nie pomoże. Do tego kobieta pomówiona o bycie kochanką... Nikt nie zadziera z Lordem. Bardzo szybko odkrywa kim Lord X jest - mamy pierwsze spotkanie naszych bohaterów, bo oczywiście to nasza Felicity pisze do rubryki plotkarskiej. I tu, mój ulubiony motyw, on po prostu nie może się oprzeć i czuje, że to jest właśnie taka kobieta jakiej pragnie. Jednak ma już prawie narzeczoną... Felicity się stawia, broni swojego zdania co jeszcze bardziej intryguje Iana. Oczywiście kolejna narzeczona ucieka.
Przez kolejne 3/4 książki jest walka na słowa, podstępy, złośliwości i ... przyciąganie aż iskrzy. Widzą to przyjaciele Iana (bohaterowie poprzednich tomów), a ich żony próbują pomóc naszym upartym i dumnym bohaterom. Tak naprawdę to Ian znacznie wcześniej przyznaje, że Felicity to ta jedyna, prowokuje ją, uwodzi, oświadcza się. Felicity odmawia. Tu autorka konsekwentnie trzyma się motywu plotki i prawdy i zaufania. Felicity wie, że Ian ma tajemnice : chociażby kobieta w jego domu i przeszłość. Ian nie chce tego wyjawić i mamy impas. Felicity jest uparta ale tez i ma powody by nie ufać arystokratom. To taka jej mała dramatoza, która urealnia nam trochę pozycje kobiety w tamtych czasach.
W końcu sytuacja finansowa, towarzyska zmusza Felicity do przyjęcia oświadczyn. I w sumie od momentu ich ślubu ( tak około 4/5 książki) zaczyna być mocno lukrowo-cukierkowo. Z powodu Iana - mnie akurat to zupełnie nie przeszkadzało, ale dla wybrednych może być tego za dużo. Jego uczucie do Felicity, jego przemyślenia o tym jaka ona jest cudowna i piękna i jak on na nią nie zasługuje... do tego dochodzi jej seksapil... Wybaczam mu, bo w sumie dlaczego mąż ma tak nie kochać żony?
a mój ulubiony moment? Pióro. Pióro to prezent gwiazdkowy. To taki rodzaj prezentu osobistego, przemyślanego, wybranego tylko dla tej jednej osoby. Jak on się denerwował, czy nie zrobił głupstwa, bo mógł klejnoty, suknie a nie pióro. Ale , że już kochał naszą Felicity to prezent idealny... A kiedy mówił querida rozpływałam się jak nastolatka.
Offowo- wymieniają Scheaffer'a a ja jestem miłośniczka tych piór. Jest to bardzo dobra i znana marka, rzeczywiście jedna z najstarszych.

Wracam do wątku. Przy kolejnym czytaniu miałam pewien niedosyt rozwiązania sprawy z wujem padalcem, ale skoro trzymamy się wątku przewodniego plotki... niech będzie. Plotka plotkę... Skoro tak to autorka rozegrała. Tak jak i mroczna tajemnica Iana - możliwe, że w innym wypadku bym skrytykowała, ale obiektywna nie jestem. Dramatoza średnia, chociaż podobało mi sie budowanie napięcia wokół niej: pomówienia wuja, obrona Iana przez Lady Bromley i wynikające z tego wątpliwości Felicity - bo zamiast pomóc tylko bardziej ją zaniepokoiły... Felicity jest trochę niewolnicą swoich uprzedzeń i poglądów. Ale jest to bardzo logicznie uzasadnione i usprawiedliwione. A co najważniejsze, Ian to rozumie. Chyba :wink:

To jedna z książek, do których wracam i zapewne zakupię. Poprawia mi humor, ma to co lubię: miłość od pierwszego kopa, potyczki słowne, rozterki i OSACZANIE ! :bigeyes: och jak on kombinuje ^_^ Nie mam dramatów, które by mnie zestresowały, wszystko jest takie logiczne (w granicach romansowej logiki) i naturalne.

PostNapisane: 14 listopada 2014, o 13:54
przez sunshine
Szuwarku super recenzja ;)

musze to koniecznie przeczytać :D

PostNapisane: 14 listopada 2014, o 17:35
przez aur_ro
Chyba dawno temu czytałam. Zaczyna sie tak, ze on nachodzi ją w domu, w gabinecie gdzie ona pracuje nad swoimi artykułami?
Tez mi sie podobała.

PostNapisane: 14 listopada 2014, o 17:37
przez Viperina
aur_ro napisał(a):Chyba dawno temu czytałam. Zaczyna sie tak, ze on nachodzi ją w domu, w gabinecie gdzie ona pracuje nad swoimi artykułami?
Tez mi sie podobała.


Tak, to dokładnie ta książka :)

PostNapisane: 14 listopada 2014, o 17:39
przez klarek
czuję się zainteresowana, dopisałam do listy :)

PostNapisane: 14 listopada 2014, o 22:39
przez Fringilla
stara dobra Jeffries ;)

szuwarku - a dlaczego en okładka?

PostNapisane: 14 listopada 2014, o 22:44
przez szuwarek
bo tam jest Ian, polska taka enigmatyczna :smile:

PostNapisane: 14 listopada 2014, o 22:56
przez Fringilla
ale chyba ładna, jak pamiętam...?

PostNapisane: 14 listopada 2014, o 23:02
przez sunshine
Obrazek

oto polska okładka ;)

PostNapisane: 14 listopada 2014, o 23:15
przez szuwarek
No ładna... Wybrać trudno...

PostNapisane: 14 listopada 2014, o 23:29
przez Lilia ❀
Można wstawić dwie, dla porównania.

PostNapisane: 15 listopada 2014, o 09:18
przez Viperina
Włoska też nie była najgorsza (a Włosi doprawdy potrafią pojechać koszmarkiem):

Obrazek

PostNapisane: 15 listopada 2014, o 10:39
przez szuwarek
nie powinnam się czepiać koloru włosów bohaterki? :wink:

PostNapisane: 15 listopada 2014, o 12:17
przez Viperina
A nie pamiętam już, jakie miała włosy...

PostNapisane: 15 listopada 2014, o 12:21
przez Kasiag
Bardzo zachęcająca recenzja tja Koniecznie muszę przeczytać, szczególnie, że lubię Jeffries :)

PostNapisane: 15 listopada 2014, o 15:10
przez LiaMort
muszę powtórzyć.. :mysli:

PostNapisane: 15 listopada 2014, o 15:58
przez szuwarek
"Zafascynowały go jej włosy, nieład cynamonowych loków..." On się nimi bardzo bardzo zachwycał :hyhy:

PostNapisane: 9 lutego 2015, o 19:20
przez klarek
Przyniosłam dzisiaj z biblioteki do domu :)

PostNapisane: 9 lutego 2015, o 20:07
przez sunshine
To fajne poczytywanie przed Tobą :smile:

PostNapisane: 9 lutego 2015, o 20:13
przez szuwarek
noo... miło...

PostNapisane: 9 lutego 2015, o 21:41
przez klarek
Zobaczymy, jak do tej pory nie rzuciła mnie ta pani na kolana ;) może teraz :)

PostNapisane: 10 lutego 2015, o 19:48
przez sunshine
Przyjemne to było ;)

PostNapisane: 19 lutego 2015, o 14:19
przez klarek
No i przeczytałam. Szybko, miło, sympatycznie i z uśmiechem na ustach.
W Ianie można zakochać się niemal od pierwszej strony. I jak dla mnie ta książka nim właśnie stoi. Chylę przed nim czoła, że Felicity przeżyła. W sumie śmiało mogę powiedzieć, że do momentu jej opowieści o przeszłości, sama miałam ochotę ją palnąć. Niczym nakręcona zegarynka, która widzi tylko jedno i żadne słowa nie są w stanie przekonać jej, że się myli. No dobrze, rzeczywiście później można uznać, że miała podstawy do takiego zachowania. Choć i tak uważam, że lekko przesadziła. Za to, kiedy już się zreflektowała, zrozumiała, otworzyła i wysłuchała zrozumiałam co Ian w niej widział. Co w niej pokochał.
Może i racja. To nie jest żaden wybuchowy kawałek, żadne może cuda i wianki, ale za to kawałek porządnego romansu historycznego. I jeśli chodzi o fabułę, jak i o bohaterów. A umiejętnych potyczek słownych i inteligentnych podchodów, można się od Jeffries uczyć. Niemal czuć było te sypiące się iskry.
Bardzo mi się i podobało. Nabrałam tez ochotę na część drugą serii :)

PostNapisane: 19 lutego 2015, o 18:40
przez obession
Ja za to bardzo polubiłam Felicity, mam wrażenie, że od niej aż bucha energia i wesołości. I tak ładnie broniła Iana, a raczej opowiadała o jego wadach. :hahaha:

PostNapisane: 19 lutego 2015, o 18:42
przez szuwarek
o ja tez ja lubiłam :-) Pasowali do siebie :-)