Bez serca - Mary Balogh (Desdemona)
Napisane: 18 lipca 2014, o 17:56
skończyłam poczytywać Bez serca....
Związek Lucasa Kendricka, księcia Harndon, i lady Anny Marlowe to małżeństwo z rozsądku, w którym nieoczekiwanie rodzi się płomienna namiętność. Mroczna przeszłość i tragedia sprzed lat mogą jednak zamknąć drogę marzeniu o miłości.
... to moja pierwsza Balogh po bardzo długiej przerwie, i cóż...początkowo mnie nie porwała, a wręcz miałam ochotę odłożyć ją na półkę na lepsze czasy...ale z każdą stroną było ciekawiej, bardziej interesująco....choć nie porywająco...ale szczęśliwie dobrnęłam do końca w poczytywaniu...
Historia dwojga ludzi którzy po kilkudniowej znajomości pobierają się, ale w tamtych czasach to nic niezwykłego i tu tez tak jest, tylko że bohater to książę, który powrócił po dekadzie balowania w Paryżu, a bohaterka to dwudziestopięcioletnia panna, która poświeciła kilka lat na opiekowanie się rodzeństwem i wiązaniu końca z końcem po śmierci rodziców....
Każde z nich nie miało lekko w życiu....oboje mają swoje tajemnice...i z każdą stroną te tajemnice wciągają...
On, książę, który tytuł odziedziczył po śmierci brata, z którym miał konflikt spędził dekadę w Paryżu, odcinając się od rodziny, balując na paryskich salonach ale i dorabiając się swojego majątku...a przy tym wyrabiając sobie niezwykłe gusta modowe. Luc to mężczyzna jak na tamte czasy standardowy, aczkolwiek poczytując można go uważać momentami za troszkę zniewieściałego który lubuje się w koronkach, żabotach, misternych frakach, perukach....i makijażu. Tak to jest dziwne, ale patrząc z perspektywy epoki jak najbardziej normalne....to II połowa XVII wieku a wiec czasy Rokoka, krynolin, peruk, muszek, i wręcz scenicznego a czasami groteskowego makijażu tak u niewiast jak i mężczyzn... czyli podkreślanie policzków różem i używanie ton pudru, i na fryzury jak i ciało....
Luc i Anna od początku w subtelny sposób flirtują ze sobą, mimo że tak naprawdę on musi się ożenić aby wyprostować zawiłe sprawy w rodzinie a ona jest zachęcana do tego związku przez swoją ciotkę jak i jego wuja (a ich samych łączy romans również), ale początkowo walczy aby nie ulec temu, mając świadomość iż na jej życiu ciąży tajemnica....ale ulega i pobierają się....
Wszystko zaczyna się komplikować po nocy poślubnej....część tajemnicy skrywanej przez Annę wychodzi na światło dzienne...okazuje się iż nie była ona dziewicą jak zakładał Luc i to go wprowadza w konsternację...zakłada iż Anna kocha kogoś innego, ponieważ nie chce mu zdradzić nic żadnych szczegółów...to po trosze ochładza ich relację....skupiają się nad kontaktami między sobą w sypialni...dobrych relacjach na co dzień....ale uczucia bledną....są wzorowym książęcym małżeństwem...
A tajemnice każdego z nich coraz bardziej ciążą....
Luc ma również problemy z własną rodziną....matką pozbawioną cieplejszych uczuć, która osądza go iż chciał zabić własnego brata... młodszym bratem, który prowadzi hulaszczy tryb życia...siostrą, zakochaną w jakimś malarzu...no i jego bratowa, niegdyś jego wielka miłość, która wyszła za jego brata w wyniku intrygi....którą sama uknuła....to dziwna i wyrachowana kobieta, która staje się przyczyną wielu nieporozumień a w końcu również dramatu, choć poznajemy ją w sytuacji gdzie nie sądziłam iż z każdą koleją stroną stanie się taką wyrachowaną intrygantką, która postanowiła sobie iz Luc będzie jej a ona nadal będzie księżną...
Między Anną i Luciem cały czas jest namiętność...mimo tajemnic, które ona strzeże...i nie chce go do nich dopuścić....a on sam powoli zdaje sobie sprawę że Anna jest kobietą jego życia....ale te tajemnice, echa jej przeszłości....to wszystko nie daje mu spokoju i powoduje walkę z własnymi uczuciami...a szczególnie z miłością...
Jedną z najpiękniejszych scen jest kiedy Luc i Anna zostają rodzicami córeczki...i wtedy widzimy przemianę Luca....jak nagle z zimnego księcia staje się kochającym ojcem i jego strach czy temu podoła....to rzeczywiście rewelacyjny fragment książki....pięknie oddane etapy jego uczuciowej przemiany....i jak sam wybiera imię dla córki...każe cieszyć się i radować wszystkim mimo że to nie syn...
I wszystko wydawałoby się zmierzać ku szczęśliwemu zakończeniu...ale...no właśnie jest ale w postaci pewnego mrocznego człowieka towarzyszącego jak cień Annie...poznajemy go już na początku książki w pewnych momentach, ale tylko jako przyczynę nieszczęść Anny ...jeszcze bez okropnej wiedzy na tema tego co jej zrobił ....a to cały czas jest cieniem na relacjach między Luciem a nią...
Luc coraz bardziej świadom że jego uczucia do żony stają się coraz bardziej wyraźne, postanawia sam dowiedzieć się co się stało, ze Anna żyje w dziwnym i mrocznym świecie swoim uczuć, w strachu...i dowiaduje się w drastycznych okolicznościach że Anna i jego córka zostają porwane przez tego mężczyznę i uprowadzone a dodatkowo palce w tym maczała jego bratowa, która robiła wszystko aby zniszczyć Annę i mieć Luca i tytuł dla siebie....to zdecydowanie przykład niewiasty, która szła po trupach do celu, doprowadzając nawet do samobójstwa brata Luca, mając chorą nadzieję że to doprowadzi do tego że będą razem...ale Luc odkrywa prawdę o wszystkim a szczególnie o tym że nie jest winny śmierci brata i jego konflikt z nim tak naprawdę pozbawił go możliwości posiadania brata....
...tajemnica która Anna skrywała przed Luciem nie należny do banalnych...a tym bardziej iż żyła w strachu prze tak długi czas, nękana i szantażowana przez niego...przez psychopatę, który sobie ubzdurał że ją kocha jak córkę, i aby ją mieć dla siebie zrobił wszystko aby jej niszczyć życie poprzez zmuszanie jej do kradzieży...
..to było makabryczne...
....koszmar który przeżyła stawia ją dla mnie w innym świetle....zdecydowanie nie jest to postać błaha, mimetyczna...ale walcząca z koszmarem i strachem...coraz większym strachem bo już nie tylko przed swym oprawcą ale także przed tym co sobie pomyśli o niej Luc....
...zdecydowanie warto jeszcze wspomnieć o siostrze Anny ....głuchoniemej Emily....postać bardzo wyrazista i od razu się ją lubi...
...z czasem wszystko kończy się dobrze...nawet matka Luca nabiera ciepła poprzez zrzucenie maski zimnej księżnej, ale nawet ona wie że już się nie zmieni...jednak daje to obraz że szczęście zawitało na finał tej historii...która czasami była ciężka....nużąco ciężka dla mnie w poczytywaniu, aczkolwiek może właśnie to powodowało moją ciekawość aby dowiedzieć się jak to się skończy....
...ciekawa, intrygująca i godna polecenia książka, choć trzeba trafić z nią w dobry czas na poczytywanie chyba....niekoniecznie się podoba ale na pewno jest interesująca, szczególnie ze względu na relacje między bohaterami i ich walkę z własnymi demonami....
no i uwielbiam Luca za ten wachlarz...scena uwodzenia nim w teatrze BYŁA OBŁĘDNA...
...
Związek Lucasa Kendricka, księcia Harndon, i lady Anny Marlowe to małżeństwo z rozsądku, w którym nieoczekiwanie rodzi się płomienna namiętność. Mroczna przeszłość i tragedia sprzed lat mogą jednak zamknąć drogę marzeniu o miłości.
... to moja pierwsza Balogh po bardzo długiej przerwie, i cóż...początkowo mnie nie porwała, a wręcz miałam ochotę odłożyć ją na półkę na lepsze czasy...ale z każdą stroną było ciekawiej, bardziej interesująco....choć nie porywająco...ale szczęśliwie dobrnęłam do końca w poczytywaniu...
Historia dwojga ludzi którzy po kilkudniowej znajomości pobierają się, ale w tamtych czasach to nic niezwykłego i tu tez tak jest, tylko że bohater to książę, który powrócił po dekadzie balowania w Paryżu, a bohaterka to dwudziestopięcioletnia panna, która poświeciła kilka lat na opiekowanie się rodzeństwem i wiązaniu końca z końcem po śmierci rodziców....
Każde z nich nie miało lekko w życiu....oboje mają swoje tajemnice...i z każdą stroną te tajemnice wciągają...
On, książę, który tytuł odziedziczył po śmierci brata, z którym miał konflikt spędził dekadę w Paryżu, odcinając się od rodziny, balując na paryskich salonach ale i dorabiając się swojego majątku...a przy tym wyrabiając sobie niezwykłe gusta modowe. Luc to mężczyzna jak na tamte czasy standardowy, aczkolwiek poczytując można go uważać momentami za troszkę zniewieściałego który lubuje się w koronkach, żabotach, misternych frakach, perukach....i makijażu. Tak to jest dziwne, ale patrząc z perspektywy epoki jak najbardziej normalne....to II połowa XVII wieku a wiec czasy Rokoka, krynolin, peruk, muszek, i wręcz scenicznego a czasami groteskowego makijażu tak u niewiast jak i mężczyzn... czyli podkreślanie policzków różem i używanie ton pudru, i na fryzury jak i ciało....
Luc i Anna od początku w subtelny sposób flirtują ze sobą, mimo że tak naprawdę on musi się ożenić aby wyprostować zawiłe sprawy w rodzinie a ona jest zachęcana do tego związku przez swoją ciotkę jak i jego wuja (a ich samych łączy romans również), ale początkowo walczy aby nie ulec temu, mając świadomość iż na jej życiu ciąży tajemnica....ale ulega i pobierają się....
Wszystko zaczyna się komplikować po nocy poślubnej....część tajemnicy skrywanej przez Annę wychodzi na światło dzienne...okazuje się iż nie była ona dziewicą jak zakładał Luc i to go wprowadza w konsternację...zakłada iż Anna kocha kogoś innego, ponieważ nie chce mu zdradzić nic żadnych szczegółów...to po trosze ochładza ich relację....skupiają się nad kontaktami między sobą w sypialni...dobrych relacjach na co dzień....ale uczucia bledną....są wzorowym książęcym małżeństwem...
A tajemnice każdego z nich coraz bardziej ciążą....
Luc ma również problemy z własną rodziną....matką pozbawioną cieplejszych uczuć, która osądza go iż chciał zabić własnego brata... młodszym bratem, który prowadzi hulaszczy tryb życia...siostrą, zakochaną w jakimś malarzu...no i jego bratowa, niegdyś jego wielka miłość, która wyszła za jego brata w wyniku intrygi....którą sama uknuła....to dziwna i wyrachowana kobieta, która staje się przyczyną wielu nieporozumień a w końcu również dramatu, choć poznajemy ją w sytuacji gdzie nie sądziłam iż z każdą koleją stroną stanie się taką wyrachowaną intrygantką, która postanowiła sobie iz Luc będzie jej a ona nadal będzie księżną...
Między Anną i Luciem cały czas jest namiętność...mimo tajemnic, które ona strzeże...i nie chce go do nich dopuścić....a on sam powoli zdaje sobie sprawę że Anna jest kobietą jego życia....ale te tajemnice, echa jej przeszłości....to wszystko nie daje mu spokoju i powoduje walkę z własnymi uczuciami...a szczególnie z miłością...
Jedną z najpiękniejszych scen jest kiedy Luc i Anna zostają rodzicami córeczki...i wtedy widzimy przemianę Luca....jak nagle z zimnego księcia staje się kochającym ojcem i jego strach czy temu podoła....to rzeczywiście rewelacyjny fragment książki....pięknie oddane etapy jego uczuciowej przemiany....i jak sam wybiera imię dla córki...każe cieszyć się i radować wszystkim mimo że to nie syn...
I wszystko wydawałoby się zmierzać ku szczęśliwemu zakończeniu...ale...no właśnie jest ale w postaci pewnego mrocznego człowieka towarzyszącego jak cień Annie...poznajemy go już na początku książki w pewnych momentach, ale tylko jako przyczynę nieszczęść Anny ...jeszcze bez okropnej wiedzy na tema tego co jej zrobił ....a to cały czas jest cieniem na relacjach między Luciem a nią...
Luc coraz bardziej świadom że jego uczucia do żony stają się coraz bardziej wyraźne, postanawia sam dowiedzieć się co się stało, ze Anna żyje w dziwnym i mrocznym świecie swoim uczuć, w strachu...i dowiaduje się w drastycznych okolicznościach że Anna i jego córka zostają porwane przez tego mężczyznę i uprowadzone a dodatkowo palce w tym maczała jego bratowa, która robiła wszystko aby zniszczyć Annę i mieć Luca i tytuł dla siebie....to zdecydowanie przykład niewiasty, która szła po trupach do celu, doprowadzając nawet do samobójstwa brata Luca, mając chorą nadzieję że to doprowadzi do tego że będą razem...ale Luc odkrywa prawdę o wszystkim a szczególnie o tym że nie jest winny śmierci brata i jego konflikt z nim tak naprawdę pozbawił go możliwości posiadania brata....
...tajemnica która Anna skrywała przed Luciem nie należny do banalnych...a tym bardziej iż żyła w strachu prze tak długi czas, nękana i szantażowana przez niego...przez psychopatę, który sobie ubzdurał że ją kocha jak córkę, i aby ją mieć dla siebie zrobił wszystko aby jej niszczyć życie poprzez zmuszanie jej do kradzieży...
Spoiler:
..to było makabryczne...
....koszmar który przeżyła stawia ją dla mnie w innym świetle....zdecydowanie nie jest to postać błaha, mimetyczna...ale walcząca z koszmarem i strachem...coraz większym strachem bo już nie tylko przed swym oprawcą ale także przed tym co sobie pomyśli o niej Luc....
...zdecydowanie warto jeszcze wspomnieć o siostrze Anny ....głuchoniemej Emily....postać bardzo wyrazista i od razu się ją lubi...
...z czasem wszystko kończy się dobrze...nawet matka Luca nabiera ciepła poprzez zrzucenie maski zimnej księżnej, ale nawet ona wie że już się nie zmieni...jednak daje to obraz że szczęście zawitało na finał tej historii...która czasami była ciężka....nużąco ciężka dla mnie w poczytywaniu, aczkolwiek może właśnie to powodowało moją ciekawość aby dowiedzieć się jak to się skończy....
...ciekawa, intrygująca i godna polecenia książka, choć trzeba trafić z nią w dobry czas na poczytywanie chyba....niekoniecznie się podoba ale na pewno jest interesująca, szczególnie ze względu na relacje między bohaterami i ich walkę z własnymi demonami....
no i uwielbiam Luca za ten wachlarz...scena uwodzenia nim w teatrze BYŁA OBŁĘDNA...
...