Grota - Teresa Medeiros (Desdemona)
Napisane: 30 czerwca 2014, o 12:29
skończyłam poczytywać Grotę....
Mieszkańców Erinu - dawnej Irlandii - nęka potwór. Jeden po drugim w tajemniczych okolicznościach giną za sprawą bestii najodważniejsi mężczyźni wyspy. Wreszcie król Erinu, odważny Conn, postanawia położyć temu kres i sam jeden wyrusza, by rozprawić się z potworem. Odniósłszy sukces, Conn wraca do swego zamku z młodą piękną dziewczyną, której przeszłość stanowi zagadkę dla poddanych króla. Ten jednak otacza ją opieką, nie tłumacząc się z niczego nawet przed najbliższymi przyjaciółmi. Między królem a piękną, lecz dziką dziewczyną rozpoczyna się walka, w której miłość i namiętność przeplata się z nienawiścią i chęcią zemsty...
Poczytywałam różne książki Medeiros, ale ta zdecydowanie jest...inna i dodam jeszcze słówko - dziwna. Spodziewałam się jak w opisie czasów wczesnośredniowiecznych...bohaterskiego króla, zabijającego potwora i ratującego niewiastę z opresji, a później szczęśliwego happy endu...a wszystko okraszone pięknymi opisami dawnej Irlandii....
...no cóż....jest według mnie zgoła inaczej....i nie jest to w sensie negatywnym, aczkolwiek wiele rzeczy drażni w książce...
Po pierwsze motyw bestii, na którą napotykamy już u początków książki może nadać wrażenie ze mamy do czynienia ze złym smokiem, który pożera piękne dziewice, nic bardziej mylnego...choć owa bestia ma na sumieniu zgładzenie wielu wojowników...z czasem, a właściwie powinnam napisać po kilku rozdziałach dowiadujemy się iż to nie potwór z legend Erinu a żądni zemsty ludzie, którzy wabili do groty śmiałków i tam ich pozbawiali życia, a wszystko podsycane lękiem i grozą...
Jednak w mieszkańcach Erinu jest świadomość iż to potwór...dlatego też tylko król, bohaterski Conn porywa się z mieczem aby w końcu zakończyć ten strach i zabić to coś mieszkające w grocie... cóż i tu niespodzianka, ponieważ zamiast bestii ma do czynienia z ludźmi...a właściwie ich chęcią mordu i zemsty....a żeby było ciekawiej jedną z tych osób jest co później się okazuje niewiasta, młoda dziewczyna...
Oczywiście Conn ją ratuje - choć wcześniej nieświadom rzeczy zadaje jej ranę - ale ona też nie jest potulną dzierlatką i robi mu mnóstwo problemów...cóż, taka niewieścia nasza natura czasami....
Król przywozi ją do zamku lecz nie wyjaśnia co dziwne i to mnie zaintrygowało w jakich okolicznościach ją poznał...mocno tu nagina fakty, tak aby ją chronić prze osądem mieszkańców zamku...i zaczyna mu się to udawać...otacza ją opieką i traktuje jak córkę...
...niewątpliwie intrygującą postacią jest błazen nadworny, który w tym wszystkim chyba największą mądrością się wykazuje...zaprzyjaźnia się z Galeną, która robi wszytko aby nie być standardową niewiastą swych czasów....to znaczy nosi portki !!!...lubi bawić się w zbrojowni...za to nie znosi wyszywania itd...czyli zadziorna dziewczyna...
Biedny Conn ma z nią nie lada utrapienie, a i nasz błazen jeszcze jej w tym wszystkim kibicuje....to on z czasem uczy ją wyglądać i zachowywać się jak prawdziwa niewiasta....choć i pobawić sie razem w żonglerkę tez lubią....
...od początku jednak wyczuwa się pewne przyciąganie między Connem a Galeną...choć jest między nimi duża różnica wieku...a on stara się cały czas traktować ją jak swoją przybraną córkę...a czasami sam z premedytacją obściskuje jedną niewiastę na jej oczach, cały czas wmawiając sobie że Galena to jego podopieczna, ale ona zaczyna widzieć to inaczej...a wszystkiemu kibicuje i przyklaskuje nasz błazen....
robi się coraz bardziej interesująco...aczkolwiek w dziwny i pokrętny sposób...
...bo i musi w tym wszystkim być i czarny charakter a okazuje się nim...żądny władzy człowiek....pewien zdrajca w szeregach wojów Conna i druga cześć potwora z groty...brat naszej Galeny....
...bo zapomniałam wspomnieć iż ów potwór to Galena i jej braciszek, którzy wymyślili sobie że zemszczą się na Connie za to że ten dawno temu wymordował ich rodzinę...
...zagmatwania ciąg dalszy....a mianowicie zaczyna się wojna na słowa i czyny między Connem a Galeną....oskarżenia o zdrady...w czym macza palce jej braciszek i jeden z tych którzy chcą pozbawić Conna tronu...czas mija Galena dorasta i nie sposób nie zauważyć iż robi coraz większe oczy do Conna, ale ten cały czas że ona za młoda i on jest jakby jej ojcem...no cóż, to mnie trochę zaczynało irytować w tej historii..te ich podchody...
...dochodzi do sytuacji gdzie Galena jest posądzona o zdradę...Conn rzeczywiście wkurza się okrutnie....i tu następne zdziwienie moje że autorka tak dość konkretnie to ujęła...czyli rzuca ją na ścianę, tarmośi itd....słowem brutalnie się z nią obchodzi...mimo że nie wiadomo które bardziej z nich ma żal do którego mamy scenę w grocie....no i tu właśnie mam dziwne wrażenia bo....scena niby namiętna ma być i tego poczytując wypatruje...a tu jakby sugestia że Conn ją zgwałcił...ale nic obrazowo/opisowo w tej materii nie ma...
...no cóż, konsternacja mała jest...bo coś było....ale tak jakby nie było...domyślić się można lub dopisać własny bieg...
...mimo powyższego znów z czasem żle się między nimi dzieje, a już wszystko wskazywało na to ze będzie dobrze....o nie...
znów mały galimatias...ponownie biedna Galena posądzona jest o zdradę..ucieka przyłącza się do okropnego braciszka, z którym razem wojują i mieczem wymachują...ale Conn jedzie jej szukać....i znów ją znajduje, a tu na arenę wchodzi nasz błazen, który robi wszystko aby Conn w końcu oprzytomniał i zobaczył iż Galena to niewiasta dla niego...cóż jak to facet ten nadal ma swoje zdanie....i ponownie mały galimatias - przyznam trzeba uważnie poczytywać co by się nie pogubić w tym trochę - w końcu mają się pobrać i....znów (naprawdę jak telenowela) Galena jest posądzona o zdradę....czasami ten Conn mnie irytował strasznie...ale zmierzając ku finiszowi...nareszcie są w końcu razem...tylko co by intryga była mroczniejsza oczywiście wychodzą różne dziwne sprawy z dzieciństwa Conna itd...a i biedny błazen kończy żywot...choć najbardziej przypadła mi właśnie jego postać go gustu....no cóż, smutne to....
....i nie mogę nie wspomnieć o łamiących język nazwiskach i imionach
...słowem kończąc....dziwna...inna...zagmatwana historia z przewagą negatywnych wydarzeń....całkiem niepodobna do innych książek Medeiros...i mimo że brutalność między bohaterami jest, przyciąganie też, szczególnie jak Conn ją traktował....to jedna z nielicznych książek gdzie nie ma opisowych scen seksów....nawet owa dziwna scena niby-gwałtu w grocie....jest bardzo wyraźna sugestia...nic obrazowego....
....tak jedna z dziwniejszych książek....ale poczytywało się interesująco...
Mieszkańców Erinu - dawnej Irlandii - nęka potwór. Jeden po drugim w tajemniczych okolicznościach giną za sprawą bestii najodważniejsi mężczyźni wyspy. Wreszcie król Erinu, odważny Conn, postanawia położyć temu kres i sam jeden wyrusza, by rozprawić się z potworem. Odniósłszy sukces, Conn wraca do swego zamku z młodą piękną dziewczyną, której przeszłość stanowi zagadkę dla poddanych króla. Ten jednak otacza ją opieką, nie tłumacząc się z niczego nawet przed najbliższymi przyjaciółmi. Między królem a piękną, lecz dziką dziewczyną rozpoczyna się walka, w której miłość i namiętność przeplata się z nienawiścią i chęcią zemsty...
Poczytywałam różne książki Medeiros, ale ta zdecydowanie jest...inna i dodam jeszcze słówko - dziwna. Spodziewałam się jak w opisie czasów wczesnośredniowiecznych...bohaterskiego króla, zabijającego potwora i ratującego niewiastę z opresji, a później szczęśliwego happy endu...a wszystko okraszone pięknymi opisami dawnej Irlandii....
...no cóż....jest według mnie zgoła inaczej....i nie jest to w sensie negatywnym, aczkolwiek wiele rzeczy drażni w książce...
Po pierwsze motyw bestii, na którą napotykamy już u początków książki może nadać wrażenie ze mamy do czynienia ze złym smokiem, który pożera piękne dziewice, nic bardziej mylnego...choć owa bestia ma na sumieniu zgładzenie wielu wojowników...z czasem, a właściwie powinnam napisać po kilku rozdziałach dowiadujemy się iż to nie potwór z legend Erinu a żądni zemsty ludzie, którzy wabili do groty śmiałków i tam ich pozbawiali życia, a wszystko podsycane lękiem i grozą...
Jednak w mieszkańcach Erinu jest świadomość iż to potwór...dlatego też tylko król, bohaterski Conn porywa się z mieczem aby w końcu zakończyć ten strach i zabić to coś mieszkające w grocie... cóż i tu niespodzianka, ponieważ zamiast bestii ma do czynienia z ludźmi...a właściwie ich chęcią mordu i zemsty....a żeby było ciekawiej jedną z tych osób jest co później się okazuje niewiasta, młoda dziewczyna...
Oczywiście Conn ją ratuje - choć wcześniej nieświadom rzeczy zadaje jej ranę - ale ona też nie jest potulną dzierlatką i robi mu mnóstwo problemów...cóż, taka niewieścia nasza natura czasami....
Król przywozi ją do zamku lecz nie wyjaśnia co dziwne i to mnie zaintrygowało w jakich okolicznościach ją poznał...mocno tu nagina fakty, tak aby ją chronić prze osądem mieszkańców zamku...i zaczyna mu się to udawać...otacza ją opieką i traktuje jak córkę...
...niewątpliwie intrygującą postacią jest błazen nadworny, który w tym wszystkim chyba największą mądrością się wykazuje...zaprzyjaźnia się z Galeną, która robi wszytko aby nie być standardową niewiastą swych czasów....to znaczy nosi portki !!!...lubi bawić się w zbrojowni...za to nie znosi wyszywania itd...czyli zadziorna dziewczyna...
Biedny Conn ma z nią nie lada utrapienie, a i nasz błazen jeszcze jej w tym wszystkim kibicuje....to on z czasem uczy ją wyglądać i zachowywać się jak prawdziwa niewiasta....choć i pobawić sie razem w żonglerkę tez lubią....
...od początku jednak wyczuwa się pewne przyciąganie między Connem a Galeną...choć jest między nimi duża różnica wieku...a on stara się cały czas traktować ją jak swoją przybraną córkę...a czasami sam z premedytacją obściskuje jedną niewiastę na jej oczach, cały czas wmawiając sobie że Galena to jego podopieczna, ale ona zaczyna widzieć to inaczej...a wszystkiemu kibicuje i przyklaskuje nasz błazen....
robi się coraz bardziej interesująco...aczkolwiek w dziwny i pokrętny sposób...
...bo i musi w tym wszystkim być i czarny charakter a okazuje się nim...żądny władzy człowiek....pewien zdrajca w szeregach wojów Conna i druga cześć potwora z groty...brat naszej Galeny....
...bo zapomniałam wspomnieć iż ów potwór to Galena i jej braciszek, którzy wymyślili sobie że zemszczą się na Connie za to że ten dawno temu wymordował ich rodzinę...
...zagmatwania ciąg dalszy....a mianowicie zaczyna się wojna na słowa i czyny między Connem a Galeną....oskarżenia o zdrady...w czym macza palce jej braciszek i jeden z tych którzy chcą pozbawić Conna tronu...czas mija Galena dorasta i nie sposób nie zauważyć iż robi coraz większe oczy do Conna, ale ten cały czas że ona za młoda i on jest jakby jej ojcem...no cóż, to mnie trochę zaczynało irytować w tej historii..te ich podchody...
...dochodzi do sytuacji gdzie Galena jest posądzona o zdradę...Conn rzeczywiście wkurza się okrutnie....i tu następne zdziwienie moje że autorka tak dość konkretnie to ujęła...czyli rzuca ją na ścianę, tarmośi itd....słowem brutalnie się z nią obchodzi...mimo że nie wiadomo które bardziej z nich ma żal do którego mamy scenę w grocie....no i tu właśnie mam dziwne wrażenia bo....scena niby namiętna ma być i tego poczytując wypatruje...a tu jakby sugestia że Conn ją zgwałcił...ale nic obrazowo/opisowo w tej materii nie ma...
...no cóż, konsternacja mała jest...bo coś było....ale tak jakby nie było...domyślić się można lub dopisać własny bieg...
...mimo powyższego znów z czasem żle się między nimi dzieje, a już wszystko wskazywało na to ze będzie dobrze....o nie...
znów mały galimatias...ponownie biedna Galena posądzona jest o zdradę..ucieka przyłącza się do okropnego braciszka, z którym razem wojują i mieczem wymachują...ale Conn jedzie jej szukać....i znów ją znajduje, a tu na arenę wchodzi nasz błazen, który robi wszystko aby Conn w końcu oprzytomniał i zobaczył iż Galena to niewiasta dla niego...cóż jak to facet ten nadal ma swoje zdanie....i ponownie mały galimatias - przyznam trzeba uważnie poczytywać co by się nie pogubić w tym trochę - w końcu mają się pobrać i....znów (naprawdę jak telenowela) Galena jest posądzona o zdradę....czasami ten Conn mnie irytował strasznie...ale zmierzając ku finiszowi...nareszcie są w końcu razem...tylko co by intryga była mroczniejsza oczywiście wychodzą różne dziwne sprawy z dzieciństwa Conna itd...a i biedny błazen kończy żywot...choć najbardziej przypadła mi właśnie jego postać go gustu....no cóż, smutne to....
....i nie mogę nie wspomnieć o łamiących język nazwiskach i imionach
...słowem kończąc....dziwna...inna...zagmatwana historia z przewagą negatywnych wydarzeń....całkiem niepodobna do innych książek Medeiros...i mimo że brutalność między bohaterami jest, przyciąganie też, szczególnie jak Conn ją traktował....to jedna z nielicznych książek gdzie nie ma opisowych scen seksów....nawet owa dziwna scena niby-gwałtu w grocie....jest bardzo wyraźna sugestia...nic obrazowego....
....tak jedna z dziwniejszych książek....ale poczytywało się interesująco...