Strona 1 z 2

Co słychać w Londynie - Julia Quinn (obession)

PostNapisane: 31 maja 2014, o 11:55
przez obession
Większość z was polecało mi Co słychać w Londynie, argumentując, że jest to lepsza książka niż Sekretny pamiętnik Mirandy Cheever, dlatego zabrałam się do niej z optymizmem, bo pierwsza cześć cyklu Bevelstoke naprawdę mi się podobała, ale muszę powiedzieć, że po drugiej części czuje niedosyt. Nie mówię, że jestem całkiem niezadowolona, ale czuję się trochę rozczarowana.

Olivia jest piękną, młodą kobietą, nie cierpi na barak powodzenia, wręcz przeciwnie - odrzuca kolejnych kandydatów do swojej ręki. Pewnego razu dowiaduje się od swoich przyjaciółek, że ma nowego sąsiada, który jak mówi plotka zamordował swoją narzeczoną. Co prawa Olivia w to nie wierzy, ale zaczyna go obserwować z okna swojego pokoju… Sir Harry mówi biegle w kilku językach, przez kilka lat służył w armii, a teraz pracuje w Departamencie Wojny, tłumaczy dokumenty państwowe. Większość czasu spędza w swoim gabinecie, jednak coraz bardziej rozprasza go fakt, że jest obserwowany…

Tak w skrócie zaczyna się ta historia. Historia, która dłużyła się mi od początku, tak, wybaczcie jeżeli uważacie inaczej, ale przez jedną trzecią książki w ogóle nie mogłam się wdrążyć w tą opowieść. Wydawało mi się, że jest to jakby na siłę pisanę, owszem bywało zabawne, chwilami nawet bardzo i jest to wielki plus tej książki, ale po raz pierwszy u pani Quinn nie mogłam się wciągnąć. Męczyłam się strasznie, ale ciągle miałam nadzieje, że dalej będzie lepiej.

Niewątpliwie fabuła była dosyć interesująca i taki niebanalny bohater, nie żaden książę, czy hrabia, zwykły baronet. Olivia no cóż, lubiła czytać gazety i wciąż robiła jakieś listy… Miało to chyba zastępować pamiętnik Mirandy z pierwszej części cyklu. Ale moim zdaniem było to trochę irytujące i kompletnie zbędne, wyglądało to tak jakby autorka chciała zachować konwencje, że bohaterki w tym cyklu coś piszą (nie mam pojęcia jak jest w trzeciej części). Z drugiej strony jednak pani Quinn zastosowała tu ciekawe rozwiązanie, bohaterowie naprawdę na początku niezbyt się lubili i zastanawiałam się jak to zostanie poprowadzone dalej.

Pod koniec był też motyw intrygi, który równie dobrze można było sobie odpuścić. Moim zdaniem było to dodane trochę na silę. Irytowały mnie też relacje między bohaterami, jak dla mnie za mało chemii i wzajemnego przyciągania, chwilami jakby w zasadzie nie byli sobą zainteresowani w taki fizyczny sposób.

Najbardziej w całej tej historii podobała mi się postać Sebastiana i jego relacje z Harrym, dowcipne dialogi między nimi i cały ten jego trochę ignorancki stosunek do świata. Głównie z tego powodu jestem ciekawa następnej części.

Podsumowując – bardzo trudno ocenić mi jednoznacznie tę historię, z jednej strony bardzo dowcipna, a z drugiej jednak nie zafascynowała mnie tak jak tego oczekiwałam. Nie wiem do końca czego zabrakło, czy bardziej rozbudowanej intrygi czy romantyzmu i większej namiętności między bohaterami? Bardzo trudno mi to ocenić. Nie mogę też powiedzieć, że polecam, albo że nie polecam. Na pewno nie mówię kategorycznie nie, jestem trochę rozczarowana, bo po pierwszej części cyklu liczyłam na coś lepszego, wiem też, że akurat w tej kwestii jestem w mniejszości.
Znów się rozpisałam… :)

PostNapisane: 31 maja 2014, o 18:36
przez Desdemona
czuję się zachęcona do poczytania.... :bigeyes:

PostNapisane: 31 maja 2014, o 20:12
przez obession
Zachęcona? Naprawdę? :D

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 11:32
przez Viperina
Obession, miałam bardzo podobne do Twoich odczucia po lekturze tej książki. Jakieś takie naciągane to było, bohaterowie denerwujący (zwłaszcza ona) i zero chemii między nimi. Fajne były tylko oświadczyny (o czym świadczy fakt, że je zapamiętałam, bo z reguły wypieram z pamięci takie książki).

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 12:35
przez gonia
Kiedy przeczytałam blurb, wyobraziłam sobie Thornton, tylko tak na wesoło i postanowiłam dać jej trzecią już szansę. Po przeczytaniu książki :zalamka: :zalamka: :zalamka: wciągnęłam Quinn na listę z nagłówkiem Nie tykać nawet kijem. Zostawiłam sobie Markiza, Księcia i Hrabiego, a reszty się pozbyłam.

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 12:45
przez Desdemona
obession napisał(a):Zachęcona? Naprawdę? :D


tak...mam dużo Quinn do nadrobienia....

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 13:34
przez emily temple
a ja książke lubie :) bardzo.. i mam słabość do Harrego :bigeyes: ..Wiem, że to książka o niczym, Livia storszku była wkurzająca, fakt ale mi jakoś przypadło do gusty.. Moze ja jestem prosty człek.... Lub to że lubie Quinn i taki wanillowe romanse

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 13:36
przez Desdemona
ja też.... :lovju:

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 13:40
przez emily temple
Ona jest niestety, nie równą, i cykl którym jest Co słychać w Londynie jest oceniano najniżej , tak się mi wydaję..

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 13:43
przez Desdemona
jak do tej pory zawsze świetnie się bawiłam z poczytywaniem Quinn....więc tu będzie tak samo.... :cheer: :cheer:

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 13:44
przez emily temple
:) czytaj... Sam wyrobisz sobie zdanie... Ja jestem malkontent, nie słuchaj mnie ( fiksuje, ja chce nową jej książkę)

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 14:55
przez szuwarek
ja się przy tej książce po prostu dobrze bawiłam - czytanie przez okno, oświadczyny, plotki i sensacja wśród panienek... no mnie to bawiło. własnie jako waniliowy romans.

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 15:07
przez Viperina
szuwarek napisał(a): waniliowy romans.


Nic dodać, nic ująć.

Ja jednak wolę creme brulee .... ;)

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 15:13
przez emily temple
creme brulee też dobry.. Wiadomo nadmiar wanilii też można wywołać mdłości :rotfl:

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 16:42
przez szuwarek
raz wanilia raz chilli :smile:

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 16:44
przez Desdemona
lubię wanilię u Quinn...jakoś nie bardzo widzę sceny hot w jej historiach :bezradny: ....a tak jest to fajne...słodkie...

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 16:50
przez emily temple
fajnie , słodkie ale nie przesłodzone.... a ja lubie cukier :P w ilościach rozsądnych
Oj hot sceny, zapraszamy do Grzesznik nawrócony :bigeyes:
( sorki za OOF0

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 18:33
przez ewa.p
z całej tej książki najlepszy był dla mnie Sebastian...i właśnie część o nim najbardziej podobała mi się z tej trylogii

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 18:42
przez emily temple
Tak w Co słychać Sebastian był :bigeyes: , a odnośnie jego osobnej ksiązki jak już pisałam nic nie pamiętam z niej, dobra nie wiele , tylko wrażenie że dostał nudną historie :bezradny:

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 19:00
przez Księżycowa Kawa
Miałam wrażenie, że tutaj hot scenka wcale nie była potrzebna, tylko została wciśnięta na siłę - za sadzie, że do każdej książki jakąś dodaje, ale nie dlatego, że to jest tu potrzebne.

PostNapisane: 1 czerwca 2014, o 22:36
przez obession
Viperina napisał(a):Obession, miałam bardzo podobne do Twoich odczucia po lekturze tej książki. Jakieś takie naciągane to było, bohaterowie denerwujący (zwłaszcza ona) i zero chemii między nimi. Fajne były tylko oświadczyny (o czym świadczy fakt, że je zapamiętałam, bo z reguły wypieram z pamięci takie książki).


Właśnie było parę takich fragmentów, które będę pamiętać m.in oświadczyny, ale cała książka moim zdaniem taka nijaka, a wolałabym żeby było na odwrót, nie pamiętać jakiś scen, ale żeby mnie wciągnęło.

ewa.p napisał(a):z całej tej książki najlepszy był dla mnie Sebastian...i właśnie część o nim najbardziej podobała mi się z tej trylogii


Mam nadzieje, że mi też się spodoba, bo postać Sebastiana mnie zaciekawiła. :)

PostNapisane: 2 czerwca 2014, o 08:43
przez Agrest
Księżycowa Kawa napisał(a):Miałam wrażenie, że tutaj hot scenka wcale nie była potrzebna, tylko została wciśnięta na siłę - za sadzie, że do każdej książki jakąś dodaje, ale nie dlatego, że to jest tu potrzebne.


To nie pierwszy raz ktoś narzeka na zbędność seksów u Quinn. Być może coś w tym jest, ale zapewne marne szanse, żeby ich obecność została dostosowana do potrzeb książki.

A akurat Co słychać w Londynie rzuciłam w połowie i do seksów nie doszłam :lol:

PostNapisane: 2 czerwca 2014, o 09:31
przez emily temple
Jak choć o seksu u Quinn, dla mnie zbedny albo raczej mogło by go nie być jest tylko WCo słychać w Londynie nio i moze Czekając na księcia ..Nie wyobrażam sobie nie kizi mizi w łożku i innym miesciach :P w rodzinki B , i w Smyth -Smithsach , choć w Jak w niebie tez mówią ze ta scena zbedna (oj nie)


Ona jest mocna, w humorze, atmosferze i wieżach rodzinnych i miłosnych , ale nie koniecznie w hot scenach.. I to jej plus, gdyby jeszcze napakował scen +18 w większej ilość mogła by stracić ta lekkość ..A po za tym, humor i wanili teraz mniej jakoś wydają..

PostNapisane: 2 czerwca 2014, o 09:38
przez Agrest
Niestety zarzuciłam czytanie Quinn jakiś czas temu (mogę się złamać na opowiadanie), bo jak dla mnie to ona już zjada swój własny waniliowy ogon. Ale może po prostu nigdy nie byłam jej targetem.

PostNapisane: 2 czerwca 2014, o 09:55
przez emily temple
może.. Ja licze na troszku ognia z kolejnej książce a czuje ze da nam jakiego hulakę :prosi: jak się patrzy, wiec wanillia i chili :)...

Rozumiem , ja swego czasu miała ciag na nią i po przeczytaniu 4 ksiazek po rzad miała jej dość...:) Choć nadal ulubiona jest chyba :)