Strona 1 z 1

Raven Prince - Elizabeth Hoyt (wiedzmaSol)

PostNapisane: 8 maja 2014, o 21:27
przez •Sol•
Nie zawsze główny bohater musi być idealnie przystojnym hulaką, a bohaterka nieskalaną dziewicą o urodzie nimfy. Tutaj mamy mrocznego hrabiego którego i serce i oblicze naznaczone są zdarzeniami z przeszłości w tym chorobą. Poczytamy sobie tu o człowieku którego twarz przeraża ludzi, o którym krążą legendy, którego podwładni się boją prawie jak demona i odnoszą się doń z szacunkiem należnym księciu.

Ona. Wdowa po adwokacie, co tu dużo mówić klepiąca biedę. Mieszka ze swoją teściową i dziewczyną przygarniętą z dobroci serca, choć wcale ich na utrzymanie ich dwójki nie stać. Stąd wniosek naszej bohaterki o poszukaniu posady. Na dodatek jest bardzo odważna. Nie są to puste słowa, przygarnia chorą prostytutkę i pielęgnuje ją jak przyjaciółkę. Do tego trzeba mieć jaja. Najpierw Anna będzie miała z tego powodu trochę nieprzyjemności, ale… Będą też korzyści ;) jakie? Nie zdradzę.

Pierwsze spotkanie bohaterów? Ona płoszy jego konia (w jego wersji) on z niego spada a ona się przewraca. Oczywiście wtedy jeszcze nie wiedzą co będzie ich łączyć.
Następnie Anna zatrudnia się jako pani sekretarz u tajemniczego hrabiego i przez pierwsze dni nie widzi swego chlebodawcy. Niczym odkrywczym nie będzie jeśli napiszę że to właśnie nieznajomy z drogi jest tym hrabim.
I od momentu gdy spotykają się w bibliotece Edwarda już czuć że między nimi coś jest. Nie namiętność, nie zwierzęce przyciąganie, ale ciepło. Jakaś nić porozumienia, coś wyjątkowego. Ciężko jest to nazwać, ale czuć w każdym słowie.
Takim przykładem jest fakt że Edward odczuwa brak Anny po całym dniu jej obecności jako zimno, mrok. Jako coś niepożądanego, niechcianego. Nie jest tak że gdy hrabia widzi panią Wren pierwszy raz uważa ją za marzenie i od razu leci na nią. O nie. On nawet początkowo nie bierze pod uwagę że to ona może być jego żoną, jest jego pracownicą i tyle. Początkowo ma zamiar i nawet przeprowadza wstępne negocjacje co do ślubu i posagu córki sąsiada jego innej posiadłości. Oczywiście ślubu z nim.
Bo Edwardowi bardzo zależy na potomku, przedłużenie rodu, dbanie o majątek i szanowanie tradycji związanych z jego tytułem to rzeczy dla niego najważniejsze. Taki szlachcic z celem, na pewno nie utracjusz. Nowość prawda? Nie ma tu żalu do rodziców, zemsty na ojcu, jest wręcz coś odwrotnego. Tęsknota za utraconą dawno rodziną, sentyment.

Kolejna nowa rzecz? Oboje nasi bohaterowie to osoby mające nie po 20-kilka lat lecz już po trzydziestce. Doświadczone, z przeszłością i jakimś życiowym bagażem. Nie podlotki przeżywające pierwsze miłości.

Czy warto? Bardzo. Bardzo warto, koniecznie wręcz trzeba ;) tu się nie uśmiejemy po pachy, o nie. Tu się zastanowimy, pomyślimy, troszkę wzruszymy i na pewno przepadniemy na kilka godzin czytając książkę ;)
A tytuł? Pochodzi od historii opisanej fragmentami na początku rozdziałów. Też dodającej atrakcyjności i ciekawej ;)
Czytajcie ;)

PostNapisane: 8 maja 2014, o 21:41
przez Księżycowa Kawa
Miałam i mam to w planach, tylko jeszcze nie wiem, kiedy wcisnę.

PostNapisane: 8 maja 2014, o 21:45
przez •Sol•
wciśnij, warto. Ściska się coś w środku jak się czyta ;)

PostNapisane: 8 maja 2014, o 21:57
przez Księżycowa Kawa
Może trzeba było spróbować dzisiaj, ale zaczęłam coś innego.

PostNapisane: 9 maja 2014, o 08:00
przez szuwarek
jakoś tak mi się przypomniało Ku światłu i teraz muszę, po prostu muszę przeczytać!!!

PostNapisane: 23 maja 2014, o 10:45
przez Duzzz
Mi też to przypomina inną książkę, zobaczę może się skuszę ;)

PostNapisane: 23 maja 2014, o 13:38
przez Desdemona
szuwarek napisał(a):jakoś tak mi się przypomniało Ku światłu i teraz muszę, po prostu muszę przeczytać!!!

...równie klimatyczne.... :bigeyes:

PostNapisane: 23 maja 2014, o 22:07
przez Księżycowa Kawa
Faktycznie niezła historia, choć druga połowa bardziej mi się podobała.
Na koniec mi jeszcze przyszło, że gdy w pewnej chwili Edward marudzi znowu o swoich bliznach, to Anna powinna go trzepnąć :hyhy:

PostNapisane: 23 maja 2014, o 22:48
przez obession
Sol bardzo mi się podoba jak piszesz, ale to już chyba pisała... :) I namówiłaś mnie na kolejną książkę, bo po twojej recenzji myślę, że warto. :D Ale to już po sesji. :mur:

PostNapisane: 24 maja 2014, o 09:56
przez •Sol•
cieszę się że Ci się podoba i że Cię namawiam na dobre książki ;)
bardzo warto, to samo powie Ci Des i Viper ;) Lil chyba też czytała, ale nie wiem jak oceniła.

PostNapisane: 24 maja 2014, o 10:13
przez Lilia ❀
Lil czytała i... baaaaaaaaaaaaardzo jej się podobało :bigeyes:

PostNapisane: 24 maja 2014, o 10:39
przez obession
Na pewno sięgnę. :) Kiedyś, jak się wszystko uspokoi...

PostNapisane: 24 maja 2014, o 23:32
przez Alias
Amber zaczął wydawać Heath i Dare, może któregoś pięknego dnia zabiora się za Hoyt...

PostNapisane: 24 maja 2014, o 23:45
przez Księżycowa Kawa
Ona zdecydowanie jest lepsza od Campbell.

PostNapisane: 24 maja 2014, o 23:50
przez Alias
No tak zapomniałam o Campbell i Linden. Ale Hoyt to jednak popularnością i klasą bliżej do Kleypas i Maclean...

PostNapisane: 25 maja 2014, o 00:03
przez Księżycowa Kawa
Nie wiem, jak pisze Linden - jeszcze jej nie czytałam, ale Hoyt czy Chase są znacznie ciekawsze i przede wszystkim mają bardziej sensowne historie niż Campbell.

PostNapisane: 25 maja 2014, o 14:48
przez LiaMort
też przeczytałam. :bigeyes: świetne to było. :D

PostNapisane: 26 maja 2014, o 08:21
przez Viperina
Mnie się podobało bardzo i zgadzam się, że pisze lepiej od Campbell (chociaż mam niewielkie porównanie, bo Campbell czytałam na razie jedną książkę, w kolejce czeka kilka następnych, ale po tej jednej nie mam specjalnego ciśnienia, żeby już natychmiast czytać kolejne). Podoba mi się także ten jej zabieg literacki polegający na tym, że każdy rozdział zaczyna kawałkiem autorskiej bajki, często jestem ciekawa także tego, co będzie w bajce :)

PostNapisane: 26 maja 2014, o 10:38
przez Desdemona
o tak....fragmenty bajek są świetne.... :bigeyes:

PostNapisane: 26 maja 2014, o 23:26
przez Księżycowa Kawa
Viperina napisał(a):Mnie się podobało bardzo i zgadzam się, że pisze lepiej od Campbell (chociaż mam niewielkie porównanie, bo Campbell czytałam na razie jedną książkę, w kolejce czeka kilka następnych, ale po tej jednej nie mam specjalnego ciśnienia, żeby już natychmiast czytać kolejne).

U Campbell fabuła i bohaterzy okazali się niedopracowani, u Hoyt to ma ręce i nogi.

Tylko jedno mnie zastanawia, jak ten Chilly namierzył Annę w Londynie :mysli: