Strona 1 z 1

The Madness of Lord Ian Mackenzie - Ashley Jennifer (Agaton)

PostNapisane: 3 kwietnia 2011, o 00:24
przez Agaton
"The Madness of Lord Ian Mackenzie" - Ashley Jennifer

Na książkę trafiłam przypadkiem. Sprawdzałam sobie tytuły pewnej autorki (Dla uściślenia, Duran Meredith), a gdzieś z prawej strony wisiała informacja: Osoby, które przeglądały tę książkę, przeglądały również. Ciekawskie jestem dziecko, więc weszłam w link do nieznanej mi propozycji. Czytam sobie opis, interesujący. Nawet bardzo, choć warto pominąć jego pierwszą cześć. Później sprawdzam potencjalną zawartość na innej stronie, jeszcze bardziej mnie to zainteresowało. Do tego sporo ocen i to dobrych. Postanowiłam przetestować.

Rok 1881, Anglia. Bohater ma problemy z funkcjonowaniem w społeczeństwie. Prawdopodobnie, pewności nie mam, bo autorka nie raczyła poinformować czytelnika o czym myślała, tworząc tę postać, cierpi na zespół Aspergera. Być może jest to jakieś zaburzenie pokrewne, jednak granice są na tyle nieostre, że nie jestem w stanie tego stwierdzić. Bohaterka to młoda wdowa, która straciła ojca w wieku lat dziesięciu, a matkę pięć lat później, zaś tylko szczęście sprawiło, że nie musiała pracować w najstarszym zawodzie świata, by przeżyć. Przy okazji, pojawia się dysfunkcjonalna rodzina bohatera w pełnej krasie, wraz z brzydkimi sekretami chowanymi po kątach. Każdy ma swoje problemy i to całe mnóstwo. Mamy tu morderstwo, zarówno świeże, jak i popełnione kilka lat wcześniej, a oba owiane tajemnicą i zbywane milczeniem.
I to jest coś, co tygryski lubią najbardziej.

Przyznam się szczerze, nastawiałam się na dużo mroczniejszą opowieść. Pierwsza połowa wyszła tak, jakby to wszystko działo się w radosnej regencji. Może to przez fakt, że akcja została przeniesiona do Paryża. Później całość nabrała charakteru bardziej zgodnego z moimi oczekiwaniami, ale nie do końca. Miałam wrażenie, iż autorka trochę się wstrzymuje.

Druga rzecz, to sam problem męskiej postaci. Zastanawiam się na ile pani Ashley przygotowała się pod względem medycznym, pisząc tę historię. Już pomijam metody leczenia w ówczesnych zakładach psychiatrycznych. Chodzi mi o to, że o ile objawy by się zgadzały, to nie wiem, jak taka osoba radzi sobie w relacjach z ludźmi na poziomie emocjonalnym. Być może "ten przypadek" mieści się w granicach zakwalifikowania danej osoby, jako ekscentryka z posmakiem problemów. W końcu powiedział w ostatnim rozdziale, jeszcze przed epilogiem, że kocha.

Ostatnia sprawa. Jeśli ktoś ma awersję do tajemnic i morderstw, które na przebieg fabuły mają wpływ, tego tytułu polecić nie mogę. Finał książki w dużej mierze wiąże się właśnie z tymi motywami, więc można się poczuć znudzonym/zirytowanym.

Jak już pisałam, spodziewałam się czegoś ciemniejszego. Nie żebym narzekała, bo z lektury jestem bardzo zadowolona, naprawdę. Tylko znowu mam przed sobą zagadkę. Jedna z recenzentek napisała, że śmiała się i płakała. Czy się śmiałam? Owszem, zdarzyło się. Ale niech mi ktoś pokaże, w którym miejscu powinno się płakać. Fakt, końcówka była nieco smutaśna, ale bez przesady. Chociaż może moją wrażliwość zabrał ktoś inny z mojej rodziny, bo, o ile często wiele rzeczy wydaje się mi się zabawne, nawet jeśli nie są, o tyle mało co mogłabym określić jako wzruszające. Hmm. Może ostatnio się uodporniłam.

Jeśli chodzi o polecenie, jako takie, może być problem. Moje sympatie obejmują tak wiele tematów i sytuacji, że ta opinia jest mało wiążąca. Spróbować można, czemu nie. Ale ja głowy nie dam, że komuś na pewno przypadnie do gustu ;) Jeśli chodzi o mnie... Cóż, zdecydowanie moje klimaty.

PostNapisane: 28 stycznia 2012, o 00:00
przez Alias
No proszę, a ja jestem w trakcie owej lektury i z częścią Agaton tego co tu napisałaś w pełni się zgadzam. Po pierwsze, póki co jeszcze nie płakałm i raczej się na to nie zanosi, czasami pojawił mi się usmiech na buzi. Trochę się bałam na początku, bo pomyślałam sobie że to trochę cięższy kaliber i nie miałam pojęcia jak autorka wybrnie z podjętego przez siebie tematu miłości do autystyka (chociaż wprost nie jest powiedziane co mu dolega, przynajmniej do momentu w którym ja jestem) ale wyszło to jej jakoś całkiem zgrabnie. Czyta sie lekko i przyjemnie, bez większych zgrzytów. Na razie tajemnica morderstw jakby na drugim planie u mnie.
Jeżeli ktoś nie boi się takich tematów i klimatów to mogę polecić.
Póki co muszę sama skończyć.
p.s. Tak w ogóle to fajna recenzja Agaton :)

PostNapisane: 28 stycznia 2012, o 00:06
przez Agrest
tematu miłości do autystyka (chociaż wprost nie jest powiedziane co mu dolega, przynajmniej do momentu w którym ja jestem)


Nie może być powiedziane wprost, bo to pojęcie wtedy nie istniało ;)

PostNapisane: 28 stycznia 2012, o 00:12
przez Alias
To znaczy istniało tylko pojęcie szaleństwa ;)

PostNapisane: 28 stycznia 2012, o 00:18
przez Fringilla
ha...
chyba czytałam... albo cos bardzo podobnego...

PostNapisane: 28 stycznia 2012, o 09:59
przez Scholastyka
Rok 1881, Anglia. Bohater ma problemy z funkcjonowaniem w społeczeństwie. Prawdopodobnie, pewności nie mam, bo autorka nie raczyła poinformować czytelnika o czym myślała, tworząc tę postać, cierpi na zespół Aspergera. Być może jest to jakieś zaburzenie pokrewne, jednak granice są na tyle nieostre, że nie jestem w stanie tego stwierdzić.

taki syndrom ma podobno Bones.... :mysli:

PostNapisane: 28 stycznia 2012, o 19:26
przez Agaton
Scholastyka napisał(a):
Rok 1881, Anglia. Bohater ma problemy z funkcjonowaniem w społeczeństwie. Prawdopodobnie, pewności nie mam, bo autorka nie raczyła poinformować czytelnika o czym myślała, tworząc tę postać, cierpi na zespół Aspergera. Być może jest to jakieś zaburzenie pokrewne, jednak granice są na tyle nieostre, że nie jestem w stanie tego stwierdzić.

taki syndrom ma podobno Bones.... :mysli:


Ale ona jest współczesna, nawet jeśli też wymyślona :mrgreen:

PostNapisane: 28 stycznia 2012, o 21:10
przez Liberty
Zespół Aspergera i jemu podobne jest ostatnio modny przy kreacji różnych detektywów, kryminologów, psychiatrów itp. Tak w filmie jak i w kryminałach, więc może tym się autorka kierowała. Ale jeśli piszesz, że nie do końca jej się udało to dobrze opisać, to chyba sobie podaruje. A szkoda. Mało jest historyków i to dobrych, które poruszają takie tematy.

PostNapisane: 28 stycznia 2012, o 21:39
przez Fringilla
czas się zacząć zastanawiać, czy ZA w ogóle istnieje :hyhy:

PostNapisane: 28 stycznia 2012, o 21:45
przez Liberty
Dzięki temu, że to zespół różnych, nie koniecznie występujących razem, zaburzeń filmowcy i pisarze mogą go sobie wykorzystywać do woli.
czas się zacząć zastanawiać, czy ZA w ogóle istnieje :hyhy:


Ostatnio tak często natykałam się na niego w różnych dziełach, że aż staje sie czymś normalnym. Z tym że fikcja to nie rzeczywistość ;)

PostNapisane: 28 stycznia 2012, o 21:46
przez Fringilla
jak ADHD :hyhy:

PostNapisane: 28 stycznia 2012, o 21:47
przez Liberty
:lol: So true.

PostNapisane: 28 stycznia 2012, o 22:44
przez Agaton
Niom, o ADHD też czytałam jakiś czas temu :) Nawet milutko było, choć przesadzone miejscami.

Swoją drogą, nie tyle chodzi o to, że autorka skopała temat, co o to, że nie wiem na ile można temu wierzyć ;) Diagnozowanie takich przypadków nie jest łatwym zadaniem, więc jako laik pewnie pani Ashley nie miała ochoty pisać bzdur. A może wgłębiła się w temat i napisała jak to wygląda, tylko ja, jako osoba nie będąca w temacie, nie jestem w stanie ocenić prawdziwości opisów tegoż zaburzenia. Kto wie :bezradny:

PostNapisane: 28 stycznia 2012, o 23:34
przez Liberty
Dla mnie problemem byłoby gdyby opisała to jako rozpoznawalne zjawisko w XIX wieku podczas gdy jest to choroba zdiagnozowana w latach czterdziestych XX wieku. Jeśli opisała zachowania bohatera tak, że my czytelnicy możemy się domyślać co to jest, ale nie bohaterowie książki, którzy biorą go po prostu za psychicznie chorego , ewentualnie ekscentryka (tj. Sherlock Holmes, który wg badaczy jest jednym z pierwszych literackich bohaterów z tym zaburzeniem), to ok.

PostNapisane: 29 stycznia 2012, o 00:08
przez Agaton
Z historycznego punktu widzenia - czyt. bohater uznany w książce za ekscentryka przez jednych, wariata przez drugich - było w porządku. Ja tylko byłam ciekawa na ile zachowanie bohatera pasuje do faktycznych objawów, nawet jeśli czytelnik tylko się domyśla o co chodzi :) Nic poza tym. Nie doszukiwać się drugiego dna w moich wynurzeniach, proszę :padam:

PostNapisane: 29 stycznia 2012, o 00:16
przez Liberty
To może jednak przeczytam :mysli:

PostNapisane: 29 stycznia 2012, o 00:28
przez gmosia
czytaj :) mi się podobało... chyba... choć nie pomnę dlaczego ;)

PostNapisane: 29 stycznia 2012, o 11:26
przez Alias
Gdybym nie wiedziała przed wzięciem do ręki na co cierpi głowny bohater (diagnoza postawiona zapewne przez same czytelniczki) to nie wiem czy sama bym się od razu domyśliła że to takie właśnie zaburzenie, bo do ekspertów też nie należę ;)

PostNapisane: 16 czerwca 2014, o 08:41
przez Viperina
Podjęłam niedawno próbę przeczytania tej książki, ale zupełnie do mnie nie trafiła. Odłożyłam w momencie, kiedy on mówił swojemu kamerdynerowi, że wybierają się do Paryża. Może do tego wrócę, może to była kwestia nastroju...

PostNapisane: 18 czerwca 2014, o 20:00
przez Agaton
Viperina napisał(a):Podjęłam niedawno próbę przeczytania tej książki, ale zupełnie do mnie nie trafiła. Odłożyłam w momencie, kiedy on mówił swojemu kamerdynerowi, że wybierają się do Paryża. Może do tego wrócę, może to była kwestia nastroju...

Nic Ci nie powiem, bo nic nie wiem :P Tak na poważnie, gdy czytałam tę książkę ponad trzy lata temu, przypadła mi ona wówczas do gustu ^_^ Teraz mogłoby być ciężko :smutny: