To Beguile a Beast - Elizabeth Hoyt (Agaton)
Napisane: 7 stycznia 2011, o 20:46
"To Beguile a Beast" - Hoyt Elizabeth
Raz jeszcze baśniowy motyw, a konkretnie Piękna i Bestia.
Ta historia bardziej przypomina znaną mi wersję Disney'a niż inne książki, które teoretycznie nawiązywały do dziecięcej opowieści. Oprócz bohatera, który jest odpowiednikiem Bestii, oraz bohaterki, będącej Piękną do pary, pojawia się zamek na odludziu.
Sir Alistair Munroe ukrywa się w swej zaniedbanej siedzibie. Całymi dniami przesiaduje w pokoju na wieży, gdzie pisze książkę na temat roślin i zwierząt z różnych miejsc świata. Jako przypadkowa ofiara brytyjskiej wojny z Indianami i Francuzami (Był cywilem, który przemieszczał się wraz z brytyjskim regimentem.), wraca do Anglii, choć w sumie to do Szkocji, okaleczony. Jego twarz jest na tyle poraniona, że spotkane na ulicy dzieci krzyczą, a co wrażliwsze kobiety mdleją. Niezbyt to budujące dla człowieka, który przeżył piekło.
Pewnego wieczoru do drzwi jego posiadłości puka kobieta z dwojgiem dzieci. Przedstawia się jako wdowa, która została wysłana do tego odosobnionego miejsca, by zostać gospodynią. Przy czym jej zadanie łatwe nie będzie, bo bohater uważa, iż ani on, ani jego dom nie potrzebują żadnej gospodyni czy służby. Tym bardziej, że nowa gospodyni jest wyjątkowo urodziwa. Na co więc komu takie komplikacje...
Helen Fitzwilliam nie ma zamiaru dać się odprawić. Rozpaczliwie potrzebuje schronienia, nawet jeśli oznacza to pracę do jakiej nie jest przygotowana. Bohaterka ucieka przed przeszłością i błędami młodości. Jedynie ponure, zapuszczone zamczysko wraz z niewiele lepiej prezentującym się i zachowującym właścicielem, jest odpowiednim miejscem dla niej i jej dzieci.
Perspektywy mamy trzy. Raz spoglądamy oczyma Alistaira, innym razem Helen, a czasem z punktu widzenia Abigail, dziewięcioletniej córki bohaterki. Każde z nich ma swoje problemy, choć wiadomo, że dziecko najmniejsze. Co nie umniejsza ich powagi. Jest jeszcze pięcioletni Jamie, drugie dziecko, jednak przesadą by było dodawanie kolejnego obserwatora wydarzeń.
Gdzieś mi mignęła czyjaś wypowiedź, zgodnie z którą bohater rani Helen wypowiadanymi słowami i czyni to z niego świnię. Cóż, na mój gust nie mówił niczego, czego nie dałoby się wyczytać u kilku innych autorek. Na dodatek nie było to nic szczególnie okrutnego, zważywszy na okoliczności. Ot, wkurzył się, bo został oszukany. Każdy w takiej sytuacji zacząłby się rzucać.
Warto zwrócić uwagę na to, iż początkowe zachowanie Alistaira przypomina reakcje postaci z animowanego filmu. Warczy, złości się, rozkazuje. Gdy zaczyna mięknąć, nadal pozostaje cyniczny. Życie pustelnika wydaje się być dla niego jedynym rozwiązaniem. Wizją, z którą zdążył się pogodzić. W bajce zaklęty książę ciągle ma nadzieję, chociaż wcale tego nie okazuje. Tutaj bohater przekroczył linię, za którą nie ma nadziei.
Szczerze mówiąc, gdyby ta książka była po polsku z opisem mówiącym kim dokładnie jest bohaterka, mogłabym mieć opory z rozpoczęciem jej czytania. Nie jest to mój ulubiony typ kobiecej postaci, choć zaczynam się przekonywać, że "nie taki diabeł straszny". Właściwie, ileż razy można przerabiać te same schematy Trzeba po prostu trafiać na porządne historie, by się nie zniechęcić.
Książka jest na granicy tego co całkiem przyjemne, a tego co poważne. Zdarzały się zabawne momenty, nie zabrakło też tych smutnych. Razem można było posmakować wszystkich emocji, jakie niesie ze sobą romans. Przy czym dla mnie było również, jakoś tak, sympatycznie. Może przez wzgląd na plączące się pod nogami dzieci.
Warto czy nie warto? Oto jest pytanie. Chyba warto. Kurcze, sama nie wiem czy powinnam polecać. Mi czytało się dobrze. Wciągało na tyle, że gotowa bym była czytać bez przerwy, o ile nikt by mi w tym nie przeszkodził. Akurat tak się zdarzyło, że co chwilę mi przerywano, ale to inna rzecz. Spróbować można, na pewno nikt się nie będzie nudzić, a może akurat przypadnie komuś do gustu ta, kolejna już, odsłona motywu zaczerpniętego ze znanej baśni.
Raz jeszcze baśniowy motyw, a konkretnie Piękna i Bestia.
Ta historia bardziej przypomina znaną mi wersję Disney'a niż inne książki, które teoretycznie nawiązywały do dziecięcej opowieści. Oprócz bohatera, który jest odpowiednikiem Bestii, oraz bohaterki, będącej Piękną do pary, pojawia się zamek na odludziu.
Sir Alistair Munroe ukrywa się w swej zaniedbanej siedzibie. Całymi dniami przesiaduje w pokoju na wieży, gdzie pisze książkę na temat roślin i zwierząt z różnych miejsc świata. Jako przypadkowa ofiara brytyjskiej wojny z Indianami i Francuzami (Był cywilem, który przemieszczał się wraz z brytyjskim regimentem.), wraca do Anglii, choć w sumie to do Szkocji, okaleczony. Jego twarz jest na tyle poraniona, że spotkane na ulicy dzieci krzyczą, a co wrażliwsze kobiety mdleją. Niezbyt to budujące dla człowieka, który przeżył piekło.
Pewnego wieczoru do drzwi jego posiadłości puka kobieta z dwojgiem dzieci. Przedstawia się jako wdowa, która została wysłana do tego odosobnionego miejsca, by zostać gospodynią. Przy czym jej zadanie łatwe nie będzie, bo bohater uważa, iż ani on, ani jego dom nie potrzebują żadnej gospodyni czy służby. Tym bardziej, że nowa gospodyni jest wyjątkowo urodziwa. Na co więc komu takie komplikacje...
Helen Fitzwilliam nie ma zamiaru dać się odprawić. Rozpaczliwie potrzebuje schronienia, nawet jeśli oznacza to pracę do jakiej nie jest przygotowana. Bohaterka ucieka przed przeszłością i błędami młodości. Jedynie ponure, zapuszczone zamczysko wraz z niewiele lepiej prezentującym się i zachowującym właścicielem, jest odpowiednim miejscem dla niej i jej dzieci.
Perspektywy mamy trzy. Raz spoglądamy oczyma Alistaira, innym razem Helen, a czasem z punktu widzenia Abigail, dziewięcioletniej córki bohaterki. Każde z nich ma swoje problemy, choć wiadomo, że dziecko najmniejsze. Co nie umniejsza ich powagi. Jest jeszcze pięcioletni Jamie, drugie dziecko, jednak przesadą by było dodawanie kolejnego obserwatora wydarzeń.
Gdzieś mi mignęła czyjaś wypowiedź, zgodnie z którą bohater rani Helen wypowiadanymi słowami i czyni to z niego świnię. Cóż, na mój gust nie mówił niczego, czego nie dałoby się wyczytać u kilku innych autorek. Na dodatek nie było to nic szczególnie okrutnego, zważywszy na okoliczności. Ot, wkurzył się, bo został oszukany. Każdy w takiej sytuacji zacząłby się rzucać.
Warto zwrócić uwagę na to, iż początkowe zachowanie Alistaira przypomina reakcje postaci z animowanego filmu. Warczy, złości się, rozkazuje. Gdy zaczyna mięknąć, nadal pozostaje cyniczny. Życie pustelnika wydaje się być dla niego jedynym rozwiązaniem. Wizją, z którą zdążył się pogodzić. W bajce zaklęty książę ciągle ma nadzieję, chociaż wcale tego nie okazuje. Tutaj bohater przekroczył linię, za którą nie ma nadziei.
Szczerze mówiąc, gdyby ta książka była po polsku z opisem mówiącym kim dokładnie jest bohaterka, mogłabym mieć opory z rozpoczęciem jej czytania. Nie jest to mój ulubiony typ kobiecej postaci, choć zaczynam się przekonywać, że "nie taki diabeł straszny". Właściwie, ileż razy można przerabiać te same schematy Trzeba po prostu trafiać na porządne historie, by się nie zniechęcić.
Książka jest na granicy tego co całkiem przyjemne, a tego co poważne. Zdarzały się zabawne momenty, nie zabrakło też tych smutnych. Razem można było posmakować wszystkich emocji, jakie niesie ze sobą romans. Przy czym dla mnie było również, jakoś tak, sympatycznie. Może przez wzgląd na plączące się pod nogami dzieci.
Warto czy nie warto? Oto jest pytanie. Chyba warto. Kurcze, sama nie wiem czy powinnam polecać. Mi czytało się dobrze. Wciągało na tyle, że gotowa bym była czytać bez przerwy, o ile nikt by mi w tym nie przeszkodził. Akurat tak się zdarzyło, że co chwilę mi przerywano, ale to inna rzecz. Spróbować można, na pewno nikt się nie będzie nudzić, a może akurat przypadnie komuś do gustu ta, kolejna już, odsłona motywu zaczerpniętego ze znanej baśni.