Strona 1 z 1

The Charm School - Wiggs Susan (Agaton)

PostNapisane: 30 grudnia 2010, o 21:54
przez Agaton
"The Charm School" - Wiggs Susan

Romans historyczny rozgrywający się w II połowie XIX wieku. Miejsce akcji to (przez moment) Boston, następnie okręt płynący do Brazylii (oraz z niej powracający) i sama Brazylia.

Bohaterka jest starą panną, bohater ma opinię zgoła odmienną. Spotykają się na statku, którego on jest kapitanem, ona z kolei zostaje tłumaczem, chcąc przeżyć przygodę. Powiedzieć, że się lubią, byłoby minięciem się z prawdą o jakieś kilkaset kilometrów. Nie lubią się za bardzo i to przez dłuższy czas. Choć stopniowo, w miarę trwania rejsu i w czasie pobytu w Brazylii, a następnie w trakcie powrotu, dochodzą do porozumienia i zostają przyjaciółmi.

W tej książce pojawia się klasyczny motyw brzydkiego kaczątka. Dziewczyna nie pasuje do swojej rodziny. Jest wysoka, ciemnowłosa, poważna, inteligentna i oczytana. Nie ma pojęcia o tym, w jaki sposób powinna funkcjonować w wielkim świecie. Jej rodzina składa się z jasnowłosych, zgrabnych, radosnych i błyszczących w towarzystwie osób. Oni są kaczkami, ona łabędziem, choć jeszcze o tym nie wie.

Gdyby całość została osadzona w mieście, wśród pragnącego salonowego blichtru beau monde, czytelnik mógłby się poczuć oszukany. W końcu ten schemat pojawia się tak często, iż można śmiało go uznać za wyświechtany. Ale...
Ale co, jeśli przeniesiemy się na statek handlowy? Jeśli popłyniemy do Ameryki Południowej? Co stanie się, gdy zamiast wspaniałych balów, bohaterowie będą walczyć ze sztormem i palić haszysz? Cóż, wtedy to zupełnie inna para kaloszy. Kolorowe, w ciapki, zielono - niebiesko - żółte.

Jakby tego było mało, pojawia się problem niewolnictwa. Próba walki z sytuacją, gdy człowiek jest własnością innej osoby. I w sumie ta próba jest motorem działań bohatera, czyli właściwie całej akcji, tak, jak chęć życia, napędza działania bohaterki.

Zaś w kwestii samego romansu i uczuć. Nie ma wielkiego wybuchu namiętności. Brak trzaskania drzwiami, rzucania przedmiotami czy rzucania się na siebie nawzajem. Jest lekcja. Lekcja przyjaźni, zaufania i, w końcu, miłości.

Misie poszły w las, a mi się podobało.

PostNapisane: 30 grudnia 2010, o 22:23
przez Bombelek
Agatonie... aż ma się ochotę przeczytać :adore:

PostNapisane: 30 grudnia 2010, o 22:36
przez pinksss
super :)
ale balów :wink:

PostNapisane: 30 grudnia 2010, o 23:05
przez Agaton
pinksss napisał(a):super :)
ale balów :wink:

Tak się dzieje, jak człowiek pisze na szybko :embarrassed:
Coś ostatnio same takie "kfiatki" mi się przytrafiają :ops:

PostNapisane: 30 grudnia 2010, o 23:07
przez pinksss
nie tylko tobie, jest na co drugiej wizytówce zespołów muzycznych :wink:

PostNapisane: 30 grudnia 2010, o 23:17
przez Agaton
I to ma być pocieszenie... :smutny:

PostNapisane: 30 grudnia 2010, o 23:17
przez pinksss
nie, tylko ja mam obsesję :smile2:

PostNapisane: 30 grudnia 2010, o 23:23
przez Agrest
Agaton napisał(a):Gdyby całość została osadzona w mieście, wśród pragnącego salonowego blichtru beau monde, czytelnik mógłby się poczuć oszukany. W końcu ten schemat pojawia się tak często, iż można śmiało go uznać za wyświechtany.


Ale kurcze, tytuł sprawia wrażenie, jakby tak właśnie miało być w środku :hyhy: Przynajmniej ja mam skojarzenia z jakąś regencyjną panną proszącą o lekcje wdzięku i seksapilu...
A tu tak przewrotnie, bo faktycznie to nie jest szkoła wdzięku, tylko tego podkreślonego życia ;)

PostNapisane: 30 grudnia 2010, o 23:28
przez Agaton
Akurat w tej części wypowiedzi nie myślałam w ogóle o tytule, ale o motywie i jego wykorzystaniu :) Ja bym nie była zachwycona, gdybym znalazła w książce to, co mógłby sugerować tytuł :wink: