Strona 1 z 2

Co słychać w Londynie - Julia Quinn ( asiunia31 )

PostNapisane: 28 maja 2010, o 15:23
przez asiunia31
Postanowiłam podzielić się z Wami moimi skromnymi refleksjami po lekturze najnowszego dzieła Julii Quinn pt.Co słychać w Londynie. Rzecz jasna, nie zrobię tego z tak wysublimowanym pietyzmem jak Aralk ani z taką energią i werwą jak Kasiek, niemniej buzuje mi z tego powodu w trzewiach i treba popuścić wentyl ;)


Z góry uprzedzam, że - skoro jest to książka nowa - to może mi się wypsnąć ( całkiem nieświadomie :hyhy: ) kilka spojlerów, więc co wrażliwsze na nowości i niespodzianki duszyczki uprasza się o czytanie z zamkniętymi oczami lub wręcz zaniechanie tejże czynności - nie chciałabym stać się przyczyną jakiegoś, nie daj boże, globusa :P Musiałam popełnić takowe ostrzeżenie, żeby sumienie mieć czyste :) Pora przejsć do konkretów.


Powieść ta jest kontynuacją cyklu Bevelstoke - z osobnikami z tej rodziny zapoznaliśmy się już w nieco gniotowatym Sekretnym pamiętniku Mirandy Cheever. Dzieło to pominę milczeniem, natomiast mam ochotę porozwodzić się na temat powyższego. Tutaj na główny plan wysuwa się przyjaciółka Mirandy, Olivia Bevelstoke. Poznajemy ją w chwili, kiedy śledzi z okien swego pokoju głownego bohatera, Harry'ego Valentine'a, który zamieszkał w domu obok. Oczywiście, czyni to nieudolnie, czym od razu zwraca uwagę Harry'ego. A nasz bohater to szczwany lis - choć na takiego nie wyglada na pierwszy rzut oka. Jest tłumaczem w Ministerstwie Wojny ( zna rosyjski i francuski ) i ma za zadanie obserwowanie pewnego rosyjskiego księcia, Aleksieja Gomarowskiego, który dziwnym zbiegiem okoliczności zainteresowała się Olivią. A wiadomo- rosyjski, znaczy: podejrzany, zwłaszcza, że jego ojciec sympatyzował z Napoleonem ;)


Nie chcę jednak zdradzać zbyt wiele szczegółów fabuły, która, to trzeba jednak dodać gwoli sprawiedliwości, jest przesycona austenowskim humorem, jakże charakterystycznym dla pióra pani Quinn. Olivia układa w głowie rozmaite epigramaty, które są doskonale wpasowane w fabułę i podsycają jej lekkość. To niewątpliwa zaleta tego tekstu. Cała powieść toczy się w salonach Londynu, miejscami wydaje się niemalże senna. Nie ma tu jakiegoś dramatycznego zwrotu akcji - bo wydarzenia w ambasadzie rosyjskiej, poprzedzające zakończenie, wydawały mi się wpasowane nieco na siłę w fabułę, jakby 'usprawiedliwieniem' wcześniejszych zdarzeń. Zupełnie nie w stylu Julii Quinn. Mam wrażenie, że można było to nieco inaczej rozwiązać, ale skoro tak właśnie autorka zadecydowała, to nie pozostaje mi nic innego, jak się z tym pogodzić.


Jednakże czegoś mi tu brakowało - oczekiwałam, iż wzmiankowany daltonizm Harry'ego będzie miał większe znaczenie. Pudło. Oczekiwałam również, żei w tej książce będzie ( na wzór Czekając na księcia, którą uważam za jedną z lepszych powieści Quinn ) więcej emocjonalnego smyrania i macania między bohaterami, nie tylko na poziomie wód gruntowych. Trochę tego było mało - albo ja miałam zbyt wygórowane wymagania. Niemniej, czuję duży niedosyt z tego powodu. Między Thomasem a Amelią buzowało i drgało powietrze ( w późniejszej fazie ), tutaj zaledwie kilka razy owionęło. I zakończenie - jak zwykle u Quinn zabawne, pełne wdzięku i urocze, ale - jak się czepiać, to na całego ;) - jakieś takie okrojone, niepełne. Aż dwa razy sprawdzałam, czy na pewno autorka nie spłodziła jakiegoś epilogu - niestety, tym razem się wypięła na czytelnika ;) No i gnębi mnie to strasznie i żyć nie daje :hyhy: Bo to było w stylu hop siup na krowę i cielę gotowe... ;)


Podsumowując - powieść warta przeczytania, bo bohaterowie są naprawdę dobrze skonstruowani ( a dla mnie to niemalże najważniejszy element dobrej książki ). Wykreowana postać Harry'ego bardzo mnie ujęła - to mój ulubiony typ mężczyzny ( zdecydowanie nie żałośnie śmieszny samiec alfa ), raczej spokojny, absolutnie nie dominujący, posiadający mózg i rozum i umiejący się nim poprawnie posługiwać ;) . Olivia jak Olivia - przypominam, że mamy do czynienia z romansem historycznym osadzonym na początku XIX wieku, gdzie kobieta stanowiła część wyposażenia domu. Na szczególną uwagę zasługuje na pewno drugoplanowa postać Sebastiana Grey'a, kuzyna Harry'ego. Dobrze, że on będzie głównym bohaterem nowej książki Quinn Ten Things I Love About You. Zasługuje na osobne potraktowanie :)


Zresztą, co tu dłużej deliberować - przeczytajcie i same oceńcie :)

PostNapisane: 28 maja 2010, o 16:28
przez kasiek
A aj wiem kto pisze te powieści cudne, co oni je czytają Obrazek . I chciałabym tę o baronie przeczytać. Eh...ta śmierć....zadziobna przez gołebie.....

PostNapisane: 28 maja 2010, o 16:49
przez asiunia31
Agrest wieść gminną rozniosła wszystkim Obrazek

PostNapisane: 28 maja 2010, o 16:59
przez Agrest
A wiecie, że na biblionetce nie można używać słowa spoiler? Zakazane Obrazek



Co do samej książki, to już pisałam, że jej nie skończyłam od roku Obrazek Jakoś tak... za tym austenowskim stylem nic nie stało... To nie chodzi o to, że było za cicho i spokojnie, bo ja lubię ciche i spokojne romanse; rzecz w tym, że właśnie pomiędzy bohaterami nie było nic, co by mnie zaciekawiło.



Z drugiej strony, wiem że się wielu osobom podobało, no więc może ja byłam wybitnie w nieodpowiednim nastroju, trudno mi powiedzieć.

PostNapisane: 28 maja 2010, o 17:13
przez asiunia31
No właśnie, mnie też tego zabrakło - tego rozemocjonowanego smyrania między bohaterami. Już nie chodzi o to, by się gzili na każdym rogu, ale żeby więcej było tego wizualnego i intelektualnego macania pomiędzy nimi - bo resztę bym sobie ładnie dośpiewała po swojemu Obrazek A tak, trochę takie to wszystko letnie Obrazek



A biblionetka to drętwa jak nieboszczyk jest i osobiście mam dosyć ich pseudointelektualnego bełkotu Obrazek

PostNapisane: 28 maja 2010, o 21:37
przez pinksss
a mnie się zdaje że powinnam to przeczytac w oryginale skoro takie obiecujące ...

ale na pewno przeczytam co bedzie szybciej i taniej- byle na papierze ...



tak czy owak, bardzo dziękuje za recenzję ...

PostNapisane: 28 maja 2010, o 21:53
przez asiunia31
To nie recenzja, tylko luźne myśli. Jak to mówi moja znajoma - ulywało mi się... ]

PostNapisane: 28 maja 2010, o 22:30
przez aralk
Jeśli chodzi o mnie to niech się ulywa jak najczęściej Obrazek Zawsze warto przeczytać co komu w duszy się układa po lekturze.

Swoją drogą, to coraz bardziej jestem przekonana, że ta Quinn to nie ta Quinn, którą chciałabym poczytać Obrazek

PostNapisane: 29 maja 2010, o 00:11
przez pinksss
a jaka ci się marzy? Obrazek

PostNapisane: 24 września 2010, o 19:14
przez gosiagosia333
czytaci po polsku orginał siem nie rozumi

PostNapisane: 24 września 2010, o 22:38
przez Martita
Dziękuję Asiunia za ulywanie
Kupiłam sobie niedawni tą Quinn i czeka na mnie na półce
Teraz wiem czego się spodziewać

PostNapisane: 26 września 2010, o 16:42
przez asiunia31
Ale napisz choć kilka słów o wrażeniach po lekturze, ok ? Obrazek

PostNapisane: 27 września 2010, o 22:15
przez Martita
Spoczko, na kilka słów można liczyć, bo ja i recenzja to w przeciwnych kierunkach Obrazek

PostNapisane: 28 września 2010, o 01:23
przez Jane
Co słychać w Londynie bardzo mi się podobało, książeczka o Sebastianie też. I też chcę przeczytać o mamuśce zadziobanej przez gołębie!!! Obrazek

PostNapisane: 29 grudnia 2010, o 21:28
przez pinksss
no wiecie co!
zdumiałam się ...
tyle stron napisać o niczym a mimo to przyjemne wrażenie pozostawić to jednak trzeba mieć talent ... a już powątpiewałam od jakiegoś czasu ... :shock:

Jadzia czytaj! czytaj szybko wieeelce jadziowe jest ...

jeszcze tylko wspomnę o tym jak tajny tłumacz dla ministerstwa wojny siedział i tłumaczył idiomy z rodzaju robić z igły widły :rotfl: i rosyjska hrabina co piła wódkę szklankami :mrgreen:
a Quinn gorąco dziękuje swoim "rosyjskim" konsultantom :smile2:


ale Jadzia- czytaj! :wink:

PostNapisane: 29 grudnia 2010, o 21:59
przez Agrest
Chyba nawet Urodzinowy prezent był bardziej o czymś ;)

PostNapisane: 29 grudnia 2010, o 22:24
przez pinksss
był :hyhy: ale tutaj jest równiutko o niczym a mimo to :rotfl:

PostNapisane: 29 grudnia 2010, o 23:15
przez Agaton
To i ja sobie przeczytam, skoro takie fajne o niczym :byebye:

PostNapisane: 30 grudnia 2010, o 00:48
przez Fringilla
jeżeli to jest bardziej o niczym niż poprzednie... rany...

PostNapisane: 30 grudnia 2010, o 10:40
przez pinksss
jest Frin ale ono w przeciwieństwie do poprzednich jest równo o niczym a nie jakiś psiamać rollercoaster :roll:
i słowa toczą się jej naprawdę gładko ... rispekt :padam:

PostNapisane: 30 grudnia 2010, o 23:15
przez Magadha
To już wiem co będę jutro czytać. Przeczytałam Sekretny pamiętnik Mirandy Cheever i Ten Things I Love About You. Wypada przeczytać książkę, która je łączy, a skoro jest taka przyjemna w odbiorze, nie powinnam zwlekać. :haha: Poza tym nie wiem czy miałam już okazję czytać książkę o niczym. :embarrassed:

PostNapisane: 28 czerwca 2011, o 12:37
przez gosiaw
Agrest napisał(a):A wiecie, że na biblionetce nie można używać słowa spoiler? Zakazane Obrazek


Zaciekawiłaś mnie. Podasz może więcej szczegółów? :)
Tak się składa, że jestem moderatorem w BiblioNETce i pierwsze słyszę byśmy komuś zabraniali jakiegoś słowa używać. :D (Poza tymi uważanymi powszechnie za obelżywe, ale takie nie są tolerowane w żadnym szanującym się serwisie.)

PostNapisane: 28 czerwca 2011, o 12:45
przez Agrest
Proszę bardzo, zaciekawiona, jak mniemam, biblionetkowiczko ;)

W Biblionetce słowo "spoiler" nie jest mile widziane ;-); można je - i należy! - zastąpić polskimi odpowiednikami/omówieniami.


Druga wypowiedź od góry

(nie, nie kolekcjonuję wypowiedzi z biblionetki, ale google pomaga w takich sytuacjach :P )

PostNapisane: 28 czerwca 2011, o 12:58
przez gosiaw
Agrest napisał(a):Proszę bardzo, zaciekawiona, jak mniemam, biblionetkowiczko ;)

W Biblionetce słowo "spoiler" nie jest mile widziane ;-); można je - i należy! - zastąpić polskimi odpowiednikami/omówieniami.


Druga wypowiedź od góry

(nie, nie kolekcjonuję wypowiedzi z biblionetki, ale google pomaga w takich sytuacjach :P )


Dziękuję. Już rozumiem o co chodzi. To dział recenzji każe pisać recenzje po polsku. :)
A wszędzie indziej używaj(cie) sobie na zdrowie i spoilerów, i czego tylko dusza zapragnie.

PostNapisane: 28 czerwca 2011, o 15:46
przez Scholastyka
czyli "psuj" zamiast "spoiler"?