Teraz jest 21 listopada 2024, o 17:15

Kłopoty lorda Marcusa - Meg Alexander (Preity)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW HISTORYCZNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 14
Dołączył(a): 10 lutego 2015, o 11:13
Ulubiona autorka/autor: Oscar Wilde

Kłopoty lorda Marcusa - Meg Alexander (Preity)

Post przez Preity » 17 lutego 2015, o 19:27

Obrazek
Z rozbudowanej niegdyś kolekcji harlequinów, po kilku czystkach pozostały tylko te tytuły, które miały w sobie to coś, co wyróżniało je na tle pozostałych stereotypowych romansów, oraz te, które w czasie czystki zdołały się skutecznie ukryć. I niestety Kłopoty lorda Marcusa zdają się należeć zdecydowanie do tej drugiej kategorii.

Elinor Temple wraz z Hester, swoją podopieczną przybywa do Merton Place, posiadłości lorda Rockeby, prawnego opiekuna Hester. Rockeby podopieczną wydawał się być zainteresowany równie mocno, co zeszłorocznym śniegiem, poza tym prowadzi dość swobodny tryb życia, który nie do końca przystoi opiekunowi panny na wydaniu. Niestety śmierć właścicielki pensji, do której uczęszczała Hester zmusiło obie panie do złożenia wizyty opiekunowi. I zgodnie z dewizą, że nieszczęścia chodzą parami, pierwszego spotkania Elinor z lordem Marcusem nie można zaliczyć do udanych. Ale Amor był innego zdania i już w trakcie pierwszego spotkania celnie posłał strzały w serca obojga adwersarzy. Tylko oboje potrzebowali trochę (dużo, bardzo dużo tak naprawdę) czasu na to, by dotarł do nich fakt, że są dla siebie stworzeni. A w docieraniu tego faktu pomagały, tudzież skutecznie przeszkadzały, bale, konwenanse, łowcy posagów (Hester była dziedziczką dość pokaźnego majątku), oraz jedna, średnio skuteczna próba porwania. W końcu czymś te trzysta stron trzeba było zapełnić...

Czytanie dokończyłam bardziej z przyzwyczajenia niźli z powodu zachwytu nad skomplikowaną relacją łączącą lorda Rockeby i Elinor; jakoś nie mam w zwyczaju porzucać książek w trakcie czytania, niezależnie od tego jak są złe, co czasami mści się na mnie niechęcią do danego gatunku (lub ogólnie czytania) na dłuższy czas. A niestety „Kłopotów…” zdecydowanie do dobrych zaliczyć nie mogę. Kolejne opisy balów i innych rozrywek towarzyskich z początku XIX wieku, emocjonalne rozterki głównych bohaterów i motywacje ich postępowania, oraz próby uchronienia podopiecznej przed niekorzystnym zamążpójściem, porywają równie mocno, co nurt wysychającej rzeki. Dzięki temu przez większość czasu spędzonego na lekturze po głowie kołatała mi się jedna myśl: bez wątpienia zdecydowanie lepszym pomysłem byłoby sięgnięcie po którąkolwiek z książek Jane Austen; epoka ta sama, problematyka podobna, ale jakość opowiadanej historii nieporównywalna. Tylko muszę o tym pamiętać, kiedy będę brać się za kolejny romans historyczny...
No one's got to take me alive!
The time has come to make things right!
You and I must fight for our rights!
You and I must fight to survive!

Muse - Knights of Cydonia

Avatar użytkownika
 
Posty: 3237
Dołączył(a): 10 marca 2014, o 12:43
Ulubiona autorka/autor: E. Hoyt, K. Byrne, R. Quasi, A. Giusti

Post przez Viperina » 17 lutego 2015, o 20:05

Tak sobie myślę czasami, że są jakieś powody, dla których jedne autorki romansów robią karierę i zdobywają popularność, a inne nie... Dlatego bardzo ostrożnie podchodzę do tytułów sprzed lat, jeśli nazwisko autorki nic mi nie mówi.

A a propos kończenia książek - ja mam dokładnie odwrotnie, to znaczy, że jeśli książka mi nie podchodzi, to ją odkładam. Bez żalu i bez poczucia zmarnowanego czasu :)
Przeciętna kobieta zakochuje się siedem razy w roku, w tym sześć razy w butach.

All woman desire a Mr. Darcy.
Unfortunately, all man have no idea who that is.


Powrót do Recenzje romansów historycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości