Teraz jest 21 grudnia 2024, o 15:13

Szalona - Elizabeth Thornton (Kawka)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW HISTORYCZNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 21072
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Szalona - Elizabeth Thornton (Kawka)

Post przez Kawka » 9 października 2024, o 10:02

Elizabeth Thornton "Szalona"

Nie ma bardziej irytującego Tessę mężczyzny, niż Ross Trevenan, którego dziadek wyznaczył na jej opiekuna prawnego. Gdy dziewczyna musi szybko opuścić Francję, jej dotychczasowy dom, i wyjechać do Anglii, nieszczególnie podoba się jej ten pomysł, zwłaszcza, że ma już plany na przyszłość. Pragnie poślubić pewnego przystojnego młodzieńca, jednak na przeszkodzie staje Ross. Ma on swoje powody, by opiekować się dziewczyną i kontrolować każdy aspekt jej życia. Przed trzema laty ktoś zamordował jego żonę, a sprawca wciąż jest na wolności. Piękna Tessa jest kluczem do rozwiązania tej zagadki.

Jak na tak sporą liczbę stron (prawie czterysta), książkę czyta się bardzo szybko i sprawnie. Głównie z powodu dobrej intrygi i zagadki kryminalnej. Na wczesnym etapie opowieści pojawia się dużo bohaterów pobocznych i wciąż coś ciekawego się dzieje, dlatego trudno oderwać się od lektury. Bardzo długo nic nie wiadomo. Jest morderstwo ale brak motywu. Autorka nie daje żadnej wskazówki. Prawdy dowiadujemy się wraz z bohaterami i to jest dobry zabieg literacki.

Irytuje mnie bohater, taki samiec alfa co jest przekonany, że wszystko wie najlepiej. Wyjątkowo tępy i uparty, czyli najgorsze połączenie. Jeszcze te jego dziwne, pachnące mizoginią teksty o tym, że trzeba bohaterkę trzymać silną ręką. Co za toksyczny, kontrolujący, nieprzyjemny typ. Powinien mieć psa, nie żonę, bo on chciał uległości od kobiety i całkowitego posłuszeństwa oraz potulności, a nie partnerstwa w związku. Ponadto traktuje bohaterkę jak dziecko, bardzo z góry, protekcjonalnie, nic jej nie mówi i jeszcze się dziwi, że dziewczyna się buntuje, bo nie ma pełnego obrazu sytuacji. On dopuszcza do pewnych rzeczy, którym mógłby zapobiec gdyby zamiast być zarozumiałym dupkiem, zwyczajnie z nią porozmawiał i wyjaśnił pewne kwestie. Od początku traktował ją z góry i bez szacunku, dokuczał, robił jakieś chore przytyki do jej młodego wieku, jakby co najmniej był trzęsącym się starcem, a nie facetem ledwo po 30-stce. Zarzuca jej niedojrzałość, a to on postępuje jak rozwydrzony gówniarz przez większość powieści.

Bohaterce trudno się dziwić, że robi głupoty. Skoro jest trzymana w niewiedzy, to naprawdę jej reakcje i bunt są raczej logiczne. Wcale się jej nie dziwię, że zapałała niechęcią do takiego wywyższającego się dupka, który będąc obcym facetem, chce kierować jej życiem i decydować co ona ma robić. Ona mu tylko odpłaca pięknym za nadobne.

Relacja miłosna rozwija się dość wolno. Nie odczułam, żeby coś było za szybko, czy wynikło z niczego, bez podstawy w zachowaniu bohaterów. Wiadomo, z początku się niezbyt lubili ale z czasem każde z nich zaczęło dostrzegać zalety drugiego. Są dobre dramatyczne momenty między nimi, trochę konfliktu i przyciągania. Dobry, emocjonujący wątek miłosny, a ewentualne sprzeczki głównej pary wynikają z prawdziwych problemów i nie są wciśnięte w tekst na siłę. Choć na końcu bohater się zrehabilitował i zrozumiał jakim dupkiem był w stosunku do swej ukochanej, to uczucie niesmaku do niego we mnie pozostało.

Rozwiązanie zagadki nie za bardzo zaskakuje, bo tożsamości mordercy można się domyślić na wczesnym etapie czytania, jednak ten wątek ma sens i został dobrze wyjaśniony, jak również motywacja tego złego jest logiczna.

Powieść czyta się szybko i dobrze. Wszystkie jej elementy są na swoim miejscu i nic nie zgrzyta w konstrukcji. Dobra pozycja na kilka wieczorów. Moja końcowa ocena to: 8/10.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28699
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 9 października 2024, o 17:32

To taki romansowy klasyk, czyli dobra konstrukcja, dobra opowieść i beznadziejny bohater, ale dobrze się czyta, bo... No, realistycznie pokazane relacje (łącznie z przekonaniem na koniec, że to małżeństwo będzie bohaterka wspominać dobrze po jego śmierci, ale wszystkim córkom i ew. wnuczkom odradzać zamążpójście, a przynajmniej to wczesne ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin


Powrót do Recenzje romansów historycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość