Teraz jest 8 września 2024, o 01:19

Tajemnicza kurtyzana - Mary Balogh (Kawka)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW HISTORYCZNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 20984
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Tajemnicza kurtyzana - Mary Balogh (Kawka)

Post przez Kawka » 24 lipca 2024, o 19:30

Mary Balogh "Tajemnicza kurtyzana"

Viola prowadzi spokojne życie w majątku, który odziedziczyła. Gdy podczas wiejskiego festynu poznaje tajemniczego młodzieńca, z miejsca ulega fascynacji nim. Młodzi spędzają miło czas, jednak sielanka zauroczenia mija już nazajutrz, gdy okazuje się, że lord Ferdynand przybył do spokojnego Trellick aby pozbawić Violę domu, który wygrał w karty.

Zwykle mam problem z Balogh, bo choć lubię jej styl i pisze na tyle dobrze, że zazwyczaj żadna z jej powieści nie rozczarowuje, to jednak brak im często iskry i emocji. Tym razem jednak na szczęście trafiłam na bardziej emocjonalną powieść Balogh.

Jest to trzecia i ostatnia część cyklu "Kochanka" i zdecydowanie najlepsza. Pojawiają się w niej postacie z poprzednich więc sugeruję czytać po kolei ale nie ma obaw, że z fabuły coś umknie, jeśli nie zna się wcześniejszych części.

Jest to pod pewnymi względami typowa dla Balogh powieść. Niby nic wielkiego w fabule się nie dzieje, a mimo to czyta się bardzo dobrze i szybko. Akcja rozwija się spokojnie i powoli ale w niczym to nie przeszkadza. W połowie książki następuje jednak zaskakujący zwrot akcji, po którym wszystko ulega zmianie i to mnie naprawdę zaskoczyło, a to nieczęsto się zdarza w książkach tej autorki. Balogh ma nieliczne książki, w których zupełnie odbiega od swojego schematu i z jakiegoś powodu najbardziej lubię te jej powieści. W "Tajemniczej kurtyzanie" właśnie ten zwrot akcji powoduje, że to nie jest taka zupełnie typowa i przewidywalna powieść Balogh. Jest ten senny i spokojny klimat co zwykle ale do tego autorka dołożyła solidną porcję dramatycznych zdarzeń. Nigdy nie ukrywałam, że wolę właśnie takie historie w wydaniu Balogh, dlatego uważam to za duży plus tej książki.

Bardzo polubiłam Violę i Ferdynanda. Są słodcy i niewinni w swej miłości. To fajnie nakreślone postacie, które można od razu polubić i kibicować im. Jako postacie poboczne pojawiają się bohaterowie poprzednich części i raczej nie stracili swoich charakterów, co jest kolejnym plusem. Wprawdzie zachowanie Violi bywa chwilami absurdalne i irytujące ale ma ona swoje powody. Może się nie do końca z nią zgadzam i nie rozumiem jej niektórych decyzji ale jednak nie jest to typ bohaterki, który mnie najbardziej irytuje, czyli tępej idiotki z syndromem Zosi Samosi. Raczej to ktoś, kto popełnia błędy i potrafi z nich wyciągać wnioski. Za to bohater rekompensuje wszystkie niedociągnięcia bohaterki.

Nie jestem pewna, czy realia epoki zostały dobrze oddane. Bardzo wątpię, że w XIX w. osoba z taką przeszłością jaką ma Viola, mogłaby być szanowanym członkiem socjety, jednak jest to romans historyczny a nie wierne odzwierciedlenie epoki, dlatego mogę przymknąć oko na pewne rzeczy. Trochę jednak wydaje mi się to niewiarygodne.

Podsumowując – to taka typowa a zarazem nietypowa książka Balogh, co uważam za zaletę. Dobrze spędziłam czas z tą książką i przeczytałam w dwa dni, co jest dla mnie wyczynem. To dobra, solidnie napisana historia, dlatego moja końcowa ocena to 8/10.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28576
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 24 lipca 2024, o 21:04

Bardzo wątpię, że w XIX w. osoba z taką przeszłością jaką ma Viola, mogłaby być szanowanym członkiem socjety, jednak jest to romans historyczny a nie wierne odzwierciedlenie epoki, dlatego mogę przymknąć oko na pewne rzeczy.


To, że w teorii mamy pewne normy, nie oznacza, że nie ma przestrzeni na ich przekraczanie, za większą lub mniejszą akceptacją społeczności ;) inaczej wszystko by było statyczne jak w Grze o Tron / Pieśni Lodu i Ognia Martina :hyhy:

W ogóle cały gatunek romansowy się opiera na łamaniu zasady "małżeństwo ma się opierać na określonych regułach i pragmatycznych mierzalnych korzyściach" i wielkiej rewolucji XIX-wiecznej :lol:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin


Powrót do Recenzje romansów historycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość