Teraz jest 21 listopada 2024, o 13:33

Pieśń wojownika - Catherine Coulter (Kawka)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW HISTORYCZNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Pieśń wojownika - Catherine Coulter (Kawka)

Post przez Kawka » 10 października 2021, o 19:25

Catherine Coulter "Pieśń wojownika"

Waleczna Chandra znacznie lepiej odnajduje się w męskich zajęciach niż kobiecych. Nie umie szyć i nie zna się na prowadzeniu domu ale za to biegle włada mieczem i strzela z łuku. Gdy podczas nieobecności ojca na zamek napada Graelam de Moreton i próbuje siłą zmusić dziewczynę do poślubienia go, staje się jasne, że Chandra nie może dłużej być niezamężna. Z opresji ratuje ją niedaleki sąsiad – Jerval de Vernon. Ojciec zmusza dziewczynę do poślubienia przystojnego ale zuchwałego wybawiciela.

Chandra podobała mi się, przez większość książki. Porywcza dziewczyna o złotym sercu, wojownicza, pełna energii, twarda, uparta jak muł ale sympatyczna. Jerval na jej tle wypada znacznie gorzej. Trochę zadufany w sobie, dominujący, przekonany, że zawsze ma rację i protekcjonalny w stosunku do swojej narzeczonej a później żony. Irytował tym swoim zakutym łbem i przekonaniem, że jako mężczyzna jest mądrzejszy i należy mu się bezwzględny posłuch. Wiem, że to średniowiecze ale mimo to bohater mnie drażnił swoją postawą. Na szczęście trochę zmądrzał na końcu.

Jako para wciąż się ścierają, kłócą, wręcz walczą ze sobą i to na dłuższą metę męczy. Nie ma miejsca w tej książce na rozwój ich uczucia, skoro oni ze sobą walczą i rywalizują. Brakowało mi pokazania, że czasem potrafią zgodzić się ze sobą w czymś więcej niż tylko seksie.

Sceny erotyczne nie są szczególnie porywające i prawdę mówiąc, od Coulter oczekiwałam więcej ognia i pasji. Pokazała w innych książkach, że potrafi napisać naprawdę gorące sceny łóżkowe. Ogólne wrażenie mam, że sceny były w porządku ale nie utkwiły mi w pamięci, więc chyba się niczym nie wyróżniały.

Nie podobała mi się nagła, niczym nie uzasadniona przemiana bohaterki. Od pewnego momentu nastąpił zwrot w jej zachowaniu, Chandra traci charakter i staje się potulna zupełne bez przyczyny. Podobnie Jerval. Nie dotrzymuje danego słowa i jest dla niej zadziwiająco miły, choć rozstawali się w niezgodzie i obiecał, że będzie ją trzymał na krótkiej smyczy. W następnej scenie autorka jednak opisuje, że wszystko jest między nimi w porządku, bez podania przyczyny. Zupełnie to bez sensu wyszło, brakuje mi w tym momencie opisu co, skąd i dlaczego? Zaraz potem Chandra dochodzi do wniosku, że go kocha Jervala, on niby darzy ją uczuciem od początku ale nie przeszkadza mu to w dążeniu do tego, żeby ją złamać i podporządkować sobie. Jaka to miłość? Dziwnie to wszystko jest opisane, jakby autorce w pewnym momencie zmieniła się koncepcja i nie wiedziała jak posklejać to wszystko w całość.

Sama historia jest ciekawa chwilami, a chwilami nie za bardzo. Powieść czyta się dość płynnie i nawet średniowiecze nie przeszkadza. Zarówno początek i środek książki są dobre ale pod koniec coś wyraźnie nie zagrało. Od momentu wyjazdu na krucjatę robi się wręcz nudno. Końcówka trochę ratuje sytuację ale i tak pozostawiła mnie z uczuciem, że książka jest bardzo nierówna pod względem tempa akcji.

Długość odpowiednia, mimo ponad 400 stron, dobrze się czytało, płynnie, akcja nie zamula, ani nie goni do przodu za bardzo. Do pewnego momentu naprawdę dobrze szło, dopiero ostatnie kilkadziesiąt stron zepsuło odbiór całości. Końcówka, mimo że emocjonująca, jest w moim odczuciu mało romantyczna, bo większą rolę odgrywa Graelam niż Jerval. Wiem, że autorka chciała wprowadzić postać Graelama i zaanonsować, że kolejna książka z cyklu będzie o nim ale mimo wszystko, to bohater powinien odegrać rolę błędnego rycerza damy swego serca, a nie jakiś obcy człowiek.

Całość jest bardzo nierówna. Chwilami książkę czytało się bardzo szybko, było lekko i przyjemnie, a chwilami naprawdę trudno było mi zrozumieć motywację bohaterów (zwłaszcza Jervala). Największym minusem jest chaos w emocjonalności bohaterów. Czasem robili dziwne rzeczy i nie miało to żadnego logicznego uzasadnienia. Brak mi też prawdziwego uczucia pomiędzy główną parą, bo oni się wciąż kłócili i ścierali, a nie kochali. Męczące były te ich wieczne wojny, próby sił i agresja pomiędzy nimi.

Za ewidentne niedoróbki i kiepską emocjonalną stronę bohaterów, obniżam ocenę, mimo iż powieść raczej dobrze się czytało i bez większych przestojów. Nie jest to najbardziej udana książka Coulter. Moja ocena końcowa to 6/10, bo za mało było miłości (jak na romans), a za dużo walki i tarcia, przez co mam ogólne wrażenie psychicznego zmęczenia po lekturze.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Powrót do Recenzje romansów historycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 41 gości