Kathleen E. Woodiwiss "Nieuchwytny płomień"
Cerynice Kendall po śmierci swej opiekunki i zarazem przyjaciółki, zostaje wyrzucona na bruk bez niczego przez bratanka zmarłej. Zdesperowana, postanawia powrócić do domu, do Ameryki, gdzie ma jedynego żyjącego krewnego. Trafia na statek dawnego przyjaciela z dzieciństwa – Beau Birminghama, w którym była zakochana do szaleństwa jako mała dziewczynka.
Jest to druga część cyku o rodzinie Birmingham (w zasadzie to trzecia, jeśli liczyć niewydane w Polsce powieści autorki). Książka opowiada o losach Beau, syna głównych bohaterów z powieści: "Kwiat i płomień". W moim odczuciu ta historia dużo lepsza niż pierwsza część.
Na szczególną pochwałę zasługuje bohaterka – dziewczyna z charakterem, nie dająca sobie wejść na głowę i trwająca przy swoim. Czasem robi głupoty, daje się ponieść chwili ale to kobieta z zasadami, twardo stąpająca po ziemi. Bohater trochę mniej mi się podoba i trochę został przez swą partnerkę przyćmiony ale nie wkurzał, ani nie drażnił za mocno, a to już plus. Poza tym dopuścił się w zasadzie gwałtu na śpiącej bohaterce (po przebudzeniu ona ochoczo się przyłączyła do igraszek, więc nie do końca jest to gwałt).
Podobała mi się wartka akcja, i mimo iż jest sztampowo do bólu, to jednak czyta się tę powieść dobrze. Nie ma dłużyzn, zbyt wielu rozterek i wewnętrznych przemyśleń bohaterów, za to jest lekko, przygodowo i dość przyjemnie. Tę książkę gładko się czyta, bardzo płynnie, choć rozdziały są bardzo długie, a objętość spora (aż 510 stron). Czuć klimat Woodiwiss, jej specyficzny styl, po którym można ją poznać. Widać, że to późniejsza z jej książek, bo jest bardzo współczesna pod względem kreacji bohaterów. To już nie jest typowy bodice ripper, a zaledwie lekkie nawiązanie do tego nurtu.
Sceny erotyczne są niezłe ale nie zapadają w pamięć. Ot, dobrze, sprawnie napisane, czasem bardziej szczegółowe ale bez zbytniego epatowania płynami fizjologicznymi i nie przekraczające cienkiej granicy dobrego smaku.
Warsztatowo jest dobrze. Liniowa konstrukcja fabuły pozwala się dobrze zatopić w opowieści, wszystko ma sens, a zdarzenia tworzą naturalny logiczny ciąg. Widać, że powieść jest przemyślana i dobrze napisana, bez większych wpadek. Nie podobała mi się w zasadzie przesadzona końcówka, która przypomina mi film: "Kevin sam w domu".
Sama historia jest niezła ale niezbyt odkrywcza, przyjemnie się ją czytało ale nie śledziłam losów bohaterów z zapartym tchem i wypiekami na twarzy. Trochę przewidywalna fabuła i idąca utartymi schematami ale całość miła w odbiorze. Moja ocena to 7/10, bo było przyjemnie ale bez wielkiego szału i nie jest to najlepsze z dzieł autorki.