Teraz jest 21 listopada 2024, o 13:53

Not The Duke's Darling - Elizabeth Hoyt (Viperina)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW HISTORYCZNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 3237
Dołączył(a): 10 marca 2014, o 12:43
Ulubiona autorka/autor: E. Hoyt, K. Byrne, R. Quasi, A. Giusti

Not The Duke's Darling - Elizabeth Hoyt (Viperina)

Post przez Viperina » 7 maja 2019, o 07:35

Skończyłam:

Obrazek

Freya de Moray is many things: a member of the secret order of Wise Women, the daughter of disgraced nobility, and a chaperone living under an assumed name. What she is not is forgiving. So when the Duke of Harlowe, the man who destroyed her brother and led to the downfall of her family, appears at the country house party she's attending, she does what any Wise Woman would do: she starts planning her revenge.

Christopher Renshaw, the Duke of Harlowe, is being blackmailed. Intent on keeping his secrets safe, he agrees to attend a house party where he will put an end to this coercion once and for all. Until he recognizes Freya, masquerading amongst the party revelers, and realizes his troubles have just begun. Freya knows all about his sins—sins he'd much rather forget. But she's also fiery, bold, and sensuous—a temptation he can't resist. When it becomes clear Freya is in grave danger, he'll risk everything to keep her safe. But first, Harlowe will have to earn Freya's trust-by whatever means necessary.


I nie wiem, co powiedzieć... No cóż, nowa seria zawsze wymaga zatopienia się w klimat, poznania bohaterów, wejścia w intrygę. Przyznam, że nie bardzo kupuję pomysł tajnego stowarzyszenia Mądrych Kobiet, odwiecznych prekursorek ruchów emancypacyjnych i feministycznych. Jeszcze mniej kupuję pomysł, że w samym środku wieku Oświecenia w brytyjskim parlamencie mogło zaistnieć ryzyko przeprowadzenia ustawy o stosach dla czarownic. To jest romans, ja wiem, no ale jakieś prawdopodobieństwo historyczne powinno jednak tu być.

Idźmy dalej: zdaje się, że motywem przewodnim serii będzie wyjaśnienie zagadki zabójstwa Aurelii, o które podejrzany został Run, obecny diuk de Moray (który notabene w pierwszej części nie pojawia się osobiście, ale na razie jest dla mnie potencjalnie najciekawszym bohaterem serii, bo Hoyt będzie chyba szła w kierunku Pięknej i Bestii, a ten motyw jak do tej pory jej wychodził). Mam nadzieję, że wyjaśnianie tajemnicy sprzed lat będzie szło powoli, z tomu na tom, i nie będzie niedorzeczne.

No właśnie: niedorzeczności. W pierwszej części mamy przynajmniej dwa twisty kompletnie z tyłka. Pierwszy: szantażysta, który zamyka szantażowanego wraz z bohaterką w małym, ciasnym pomieszczeniu. Na miłybóg, dlaczego??? Po co??? Przecież chce dostać pieniądze. Od zamkniętego (i ryzykującego śmiercią) pieniędzy nie dostanie. A jeśli szantażowanego uwolnią, to pierwsze jego podejrzenie poszybuje w kierunku szantażysty. Któremu raczej żądanej kwoty nie przekaże. Drugi twist to hrabia Randalph (czy jakoś tak), który jest autorem wspomnianej ustawy "Czarownice na stos", a ponadto mizoginem, który zamknął na rok żonę w piwnicy i ogłosił, że nie żyje (oraz fikcyjnie pochował), bo zagroziła, że od niego odejdzie. Cała służba (w tym służba, która odeszła ze służby) wie, że żona żyje i przebywa w podziemiach. Potem jeszcze, w finałowej części powieści, hrabia zamyka w piwnicy dwie dodatkowe kobiety, arystokratki, bo spotkał je na swojej ziemi. Czyni to przy czynnym udziale lokajów. A dwie wspomniane kobiety są gośćmi jego sąsiadów. Którzy wiedzą, gdzie się udały. Kolejnym niedorzecznym zachowaniem (chociaż już bez twista, bo nie popycha akcji, jest potrzebne dlatego, że autorka musi ujawnić tożsamość Dunkecośtam, czyli jednego z równie odwiecznych prześladowców Mądrych Kobiet) jest awantura, którą ni z tego, ni z owego robi Freyi hrabia Stanhope. Którego następnie wypraszają z przyjęcia i ten wątek zostaje zamknięty. Nie no, nie wiem, co brała Hoyt, jak to pisała, ale musiało być mocne.

Postaci: po pierwsze, mamy ich całe mnóstwo, co być może zrozumiałe, bo autorka ewidentnie przygotowuje sobie pole do następnych części serii. Ale czy to akurat konieczne? Wystarczyłoby mniej postaci, w końcu bohaterów kolejnych powieści można wprowadzać w następnych tomach, nie wszyscy muszą pojawić się już w pierwszym. Główni bohaterowie przedstawieni dość pobieżnie, z wieloma cechami, które nie zostały pogłębione. Bohaterowi wrzucamy SPT, po to tylko, by bohaterka mogła go uspokajać w zamknięciu. W zasadzie jedyną pewną i konsekwentną cechą bohatera, popartą w dodatku faktami, jest uczucie do psa (OK, zrozumiałyśmy, że lubi psa, nie musi go poklepywać po głowie co trzecią stronę). Główną cechą bohaterki jest z kolei jej upór. Co ciekawe, bohaterka jest damą do towarzystwa, ale jej obowiązki ograniczają się do noszenia szala i popijania koniaku z pracodawczynią. W dodatku wygląda na to, że może sobie swobodnie rezygnować z pracy, nie przejmując się referencjami. Hmmmm…

I wreszcie na koniec: relacja między naszymi bohaterami. OK. Początek udany. OK, problem między bohaterami (on, dawny przyjaciel jej brata, nie udzielił mu pomocy, kiedy brat był masakrowany w związku z zabójstwem Aurelii, wskutek czego brat jest kaleką) nie jest wydumany. I w sumie ten problem by wystarczył. Ale nie, musi dojść fakt, że ona jest Mądrą Kobietą i w związku z tym nie wyobraża sobie małżeństwa, bo ograniczyłoby jej wolność. I woli mieszkać w komunie Wolnych Kobiet, które żyją sobie w Szkocji, akceptując panny, panny z dzieckiem i związki lesbijskie. Rily? On się jej oświadcza chyba z cztery razy (może pięć, bo jeden mógł mi umknąć), ona uparcie odmawia, bo chociaż kocha jego, to wolność bardziej. Aha, on akceptuje jej udział w tajnym stowarzyszeniu, a przynajmniej zapowiada, że nie będzie mu się sprzeciwiał, bo szanuje jej poglądy itd. Ech. W finale ona oświadcza się jemu i odchodzą w stronę tęczy.

To chyba najsłabsza książka Hoyt, jaką do tej pory przeczytałam.

4/10.

PS. I jeszcze jedna rzecz, otóż jedna z bohaterek, a ściślej bohaterka kolejnej powieści cyklu, ma na imię Messalina. Serio? Autorka daje bohaterce imię jednej najbardziej rozpustnych postaci w historii, która kojarzy się jednoznacznie z rozwiązłością? Przecież to się kupy nie trzyma. Są imiona, których się nie nadaje, bo znane osoby, które je nosiły w przeszłości, niesławnie się zapisały. Kompletnie nie ogarniam, co się dzieje z Hoyt.
Przeciętna kobieta zakochuje się siedem razy w roku, w tym sześć razy w butach.

All woman desire a Mr. Darcy.
Unfortunately, all man have no idea who that is.

Avatar użytkownika
 
Posty: 3237
Dołączył(a): 10 marca 2014, o 12:43
Ulubiona autorka/autor: E. Hoyt, K. Byrne, R. Quasi, A. Giusti

Post przez Viperina » 31 maja 2021, o 07:27

I drugi tom cyklu:

Obrazek

Zdecydowanie, nawet powiedziałabym, że nieporównanie lepszy. Przede wszystkim, poza pewnymi ścieżkami na skróty nie ma absurdów fabularnych, żadnych królików z kapelusza czy niedorzecznych zachowań. Ładna historia, lubię motyw chłopaka od lat potajemnie zakochanego w dziewczynie, chociaż muszę przyznać, że Hoyt go trochę zmarnowała, trzeba było położyć na to większy akcent. W ogóle odnoszę wrażenie, że ten cykl jest trochę "budżetowy", książki są wyraźnie krótsze, brakuje im około 1/4, żeby pogłębić historię, lepiej zarysować bohaterów, dodać coś, co sprawi, że wszystko stanie się bardziej trójwymiarowe.

No i jest parę strzelb, które nie wystrzeliły, na przykład wątek pomysłu Messaliny na szkołę i ochronkę dla dzieci z St. Giles.

Całość na jakieś 6,5, to nie jest mój ulubiony cykl Hoyt.
Przeciętna kobieta zakochuje się siedem razy w roku, w tym sześć razy w butach.

All woman desire a Mr. Darcy.
Unfortunately, all man have no idea who that is.

Avatar użytkownika
 
Posty: 6862
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:21

Post przez Alias » 18 czerwca 2021, o 19:31

Tak, ten drugi tom był dużo lepszy. Jedynki nawet nie zmęczyłam.
“I always knew I would fall in love with you, but you were never supposed to love me back"


Powrót do Recenzje romansów historycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 47 gości