Teraz jest 21 listopada 2024, o 13:34

Tajemnice nocy - Kat Martin (Kawka)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW HISTORYCZNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Tajemnice nocy - Kat Martin (Kawka)

Post przez Kawka » 14 lutego 2021, o 23:07

Kat Martin "Tajemnice nocy"

Uwaga! Poniżej mogą być spojlery.

Brianne miała ciężkie życie. Od lat jest posługaczką w tawernie ojca, który nie przepada za swą jedyną latoroślą. Marzeniem dziewczyny jest podróżować po świecie, przeżyć przygodę i wyrwać się choć na chwilę z okropnej rutyny codzienności. Okazja do tego nadarza się gdy deportu zawija statek Marcusa Delaine'a, który został niedawno angielskim lordem. Rezolutna Brianne zakrada się na pokład i ukrywa w łowni do czasu, gdy statek nie może już zawrócić. Odkryta przez załogę, zamieszkuje wraz z kapitanem w jego kajucie. Choć oboje wiedzą, że wszystko ich różni, to jednak coś ich do siebie przyciąga i daje początek płomiennemu romansowi.

Jest to jedna z tych książek, które trudno mi zrecenzować. Wszystko w niej jest na swoim miejscu, konstrukcja fabuły jest jasna i przejrzysta, tempo akcji zmienne (sceny dynamiczne przeplatane są ze scenami statycznymi), warsztatowo jest dobrze, logika nie kuleje, jest dramatycznie, romantycznie, erotycznie, styl autorki jest dobry, a jednak coś nie gra. Całość sprawia wrażenie ciężkości, toporności. Po niezłym początku miałam problem, żeby zżyć się z bohaterami, wejść w książkę i dać się jej porwać. Nic takiego nie nastąpiło. Mimo to nie jest to zła książka. Jest wręcz dobra, chwilami czyta się szybko i płynnie ale są też momenty, gdy akcja staje w miejscu. Dość długo trwało zanim w końcu udało mi się dobrnąć do zakończenia. Tym ciekawiej, że już kiedyś czytałam tę książkę i oceniłam jako niezłą.

Najlepszym elementem jest Brianne. Fajna dziewczyna, może trochę zbyt idealna i przesłodzona ale w ogólnie szybko można ją polubić. Mniej przypadł mi do gustu Marcus. Od początku wydał mi się zbyt samolubny i taki był prawie do końca. Kierował się dziwną logiką czasem ale nie jest to też typ bohatera śfiniaka. Z drugiej strony Marcus jest po prostu nudny i nijaki. Nie wiem dlaczego odniosłam takie wrażenie.

Podobał mi się (nawet bardzo), motyw niepełnosprawności i sposób, w jaki autorka go poprowadziła. Stopniowe odzyskiwanie sił i walka bohatera z przeciwnościami losu, jego humory i dąsy, wytrwałość Brianne i ładunek emocjonalny między nimi. Trochę naciągana było to, że tak szybko doszedł do sprawności seksualnej, bo bohater impotent to prawdziwa gratka w romansie, ale może się czepiam.

Książka ma dwie części. Pierwsza to przygody i perypetie na statku i wtedy dzieje się najwięcej ciekawych rzeczy (sztorm, choroba marynarzy, rozwijająca się relacja bohaterów, sabotaż), drugi etap to rekonwalescencja Marcusa w Kornwalii. Tu bardziej autorka skupia się na emocjach i to też jest dobre, brakło mi jednak trochę akcji. Spora część książki jest zbyt statyczna (w moim odczuciu), przez co drugą połowę czytało mi się wolniej.

Całość wydała mi się trochę zmarnowanym potencjałem. Być może po pierwszej naprawdę fajnej części za bardzo liczyłam na akcję w drugiej. Może po prostu nie trafiłam w dobry nastrój na tę książkę. Jest to całkiem dobrze napisana powieść, która może się podobać, nie powaliła mnie jednak na kolana. Dzień po odłożeniu na półkę praktycznie nie pamiętam o czym była. Takie książki nazywam przeźroczystymi. Dlatego moja ocena to 7/10.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Powrót do Recenzje romansów historycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 44 gości