Teraz jest 21 listopada 2024, o 14:17

Bride of the Lion - Elizabeth Stuart (Viperina)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW HISTORYCZNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 3237
Dołączył(a): 10 marca 2014, o 12:43
Ulubiona autorka/autor: E. Hoyt, K. Byrne, R. Quasi, A. Giusti

Bride of the Lion - Elizabeth Stuart (Viperina)

Post przez Viperina » 1 września 2017, o 15:56

Obrazek

Zachciało mi się średniowiecza. Nie żebym normalnie średniowiecza nie lubiła albo za średniowieczem szalała. Ot, czytywałam niegdyś całkiem często i chętnie romanse średniowieczne (ulubione Królestwo Marzeń Judith McNaugh, lubiane Garwood, Barnett i Medeiros, ale to chyba w zasadzie na tyle). No i wyciągnęłam sobie staroć sprzed ponad dwudziestu lat. Dzisiaj się już tak nie pisze.

Mam chyba lekki problem, żeby jakoś usystematyzować tę książkę, bo po pierwsze jest dobrze napisana. Styl lekki, akcja płynie wartko, dialogi są sensownie skonstruowane, stylizacja języka akurat taka, jak powinna być, czyli żeby czytelniczka wiedziała, że jest i że nie rozmawiają z sobą ludzie w barze na Manhattanie, ale żeby też lektura nie była uciążliwa. Styl na pewno na plus.

Bohater. Klasyczny bohater średniowieczny, czytałyśmy już takich na tuziny. Rycerz, zdradzony, odebrano mu podstępnie zamek i ziemie, przyjechał odebrać. Na dodatek wdowiec, ojciec zmarłego małego chłopca. Trauma małżeńska, gdyż małżonka to zła kobieta była. No powiedzmy sobie otwarcie, zero oryginalności. Standardowo boi się zaangażować emocjonalnie, bo ma złe doświadczenia. I standardowo idzie w Idiotyczne Zachowanie Bohatera, Który Się Boi Zakochać, wersja 3.0 dla zaawansowanych. Tak, tak, idzie w ten hardkor, którego nie lubimy. Ale poza tym jednym zachowaniem, to w zasadzie do końca nie wiemy, jak to z nim jest, bo wszystko wskazuje na to, że koleś jest miłym lojalnym i przyzwoitym facetem, który miał pod górkę.

Ona. Z nią mam większy problem, bo z jednej strony to jest znowu standardowa bohaterka średniowiecznych romansów, czyli mamusia umarła, jak była mała, tatuś nie kocha i wykorzystuje do uciążliwych robót około-zamkowych. Bo ona też jest córką rycerza. No ale. Jest pracowita, odważna, nawet czupurna, sarkastyczna, inteligentna. Można ją polubić. Ale ciężko ją szanować. Ponieważ w kluczowym momencie, to jest w momencie jego hardkorowego zachowania, kiedy powinna była go boleśnie przeczołgać, wskutek, fakt, paskudnego splotu niesprzyjających okoliczności, musi ratować siebie, zamek i losy Anglii. A żeby to poukładać, to chwilowo nie może skupić na przeczołgiwaniu jego. No ale, jak już w końcu ma możliwość, to mu zupełnie odpuszcza, gdyż minęło trochę czasu i zasadniczo się za nim stęskniła. Na jego korzyść świadczy to, że jemu jest z tym hardkorem głupio i wie, że postąpił źle, jest mu wstyd i w ogóle żałuje, co jest w stanie wyraźnie zwerbalizować. Rzecz wcale nie taka częsta u bohaterów romansowych, ze szczególnym uwzględnieniem bohaterów średniowiecznych.

Ale idźmy dalej. Otóż ponownie wskutek niesprzyjającego zbiegu okoliczności oraz knowań podłych typów, z którymi niestety ona jest spokrewniona, jej wydaje się, że on będzie musiał ją oddalić. I co robi? Otóż zwraca się do niego z uprzejmą acz stanowczą prośbą, by - jeśli będzie zmuszony anulować małżeństwo - zatrzymał ją przy sobie jako kochankę, a gdyby jednakowoż zamierzał utrzymywać także i inne kochanki, to żeby choć trzymał je z dala od niej, ponieważ jest zazdrosna. No ludzie. Nawet dwadzieścia lat temu się tak bohaterek nie pisało. Reasumując, miała być silna, wartościowa postać kobieca, wyszedł mop.

Z tym większą przykrością to konstatuję, że nasza bohaterka poza relacjami z naszym bohaterem okazuje się być postacią ze wszech miar godną podziwu i budzącą powszechny szacunek. Rozbroiła Henryka II Plantageneta, mimo że jej mąż walczył w przeciwnym obozie, nakłoniła baronów po obu stronach barykady, żeby się za nią i za jej mężem wstawili, nawet udało jej się poukładać stosunki z ojcem. Aha, dokonała skutecznej napaści fizycznej na brata. Więc no nie rozumiem tego jej całkowitego braku szacunku do siebie, gdy szło o męża.

Reasumując - czytało się dobrze, narracyjnie było ciekawie (bardzo fajnie rozwiązała autorka sprawę konfliktu politycznego, w który uwikłani byli główni bohaterowie, tak żeby mogli wyjść z niego cało), tylko ta mopowatość głównej bohaterki. Odejmuję za to trzy punkty.

Ogólnie na 6,5/10.
Przeciętna kobieta zakochuje się siedem razy w roku, w tym sześć razy w butach.

All woman desire a Mr. Darcy.
Unfortunately, all man have no idea who that is.

 
Posty: 1140
Dołączył(a): 15 lipca 2013, o 09:13
Ulubiona autorka/autor: Balogh, Proctor, McNaught, Long, Craven, Graham

Post przez aur_ro » 9 lutego 2019, o 01:33

Idiotyczne Zachowanie Bohatera, Który Się Boi Zakochać, wersja 3.0 dla zaawansowanych. Tak, tak, idzie w ten hardkor, którego nie lubimy

Ja lubie!

Reasumując, miała być silna, wartościowa postać kobieca, wyszedł mop
.
Oj, nie lubie! Bardzo nie lubię!

Co robic? :mysli:
Jednak zaznacze "do przeczytania"


Powrót do Recenzje romansów historycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 67 gości