Jude Deveraux „Wybawca”
Akcja książki rozgrywa się w 1766 r. w Warbrook – małym miasteczku w Ameryce. Mieszkańcy są uciskani i prześladowani przez lokalne władze do momentu, gdy pojawia się tajemniczy Wybawca, który szybko zyskuje popularność i niewieście serca, oraz nienawiść lokalnych władz - Anglików. Jessica – równie piękna i zaradna, co biedna, również wzdycha do charyzmatycznego wybawiciela, choć równocześnie zaczyna coraz bardziej darzyć uczuciem Alexandra, który choć jest gruby i powolny, to ma bystry umysł i dobre serce i na którego zawsze może liczyć. Jess nie wie, że zarówno jej wyśniony Wybawca, jak i łagodny Alexander to jedna i ta sama osoba.
Największą zaletą tej książki jest bardzo dobry pomysł na fabułę, czyli podwójna maskarada. Alexander jako powolny i gnuśny grubas chyba podobał mi się jeszcze bardziej niż jako enigmatyczny lowelas – Wybawca. W ogóle postacie są bardzo dużym plusem. Wszyscy wyraziści, pełni werwy, energiczni i sympatyczni. Trudno mi wymienić kogoś, kogo bym nie lubiła, poza oczywiście czarnymi charakterami. Mieszkańcy miasteczka byli na tyle fajni, że z lekkim żalem skończyłam tę książkę i rozstałam się z nimi.
Nie brakuje w tej książce humoru. Czasem jest on nieco absurdalny ale cały czas zabawny i lekki. Słowne i nie tylko, utarczki Alexandra z Jess dają dużo frajdy, tym bardziej, że czytelnik od razu wie, że Alex i Wybawca to jedna osoba.
Konstrukcja książki jest dobra, powieść ani się nie dłuży ani nie pędzi. Ma fajne, jednostajne tempo i choć obfituje w zwroty akcji, to nie ma się wrażenia przesytu. Dużo scen pogoni i przygód, które w umiejętny sposób są splecione ze scenami z główną parą, ich sprzeczkami i scenami rodzinnymi, mającymi miejsce w domu Jessiki. Język jest przystępny i dość plastyczny. Nie wyłapałam żadnych większych wad. Podobnie rzecz się ma z opisami – były na tyle plastyczne i sugestywne, że nie zdołałam wyłapać żadnego niedociągnięcia.
Dałam się porwać tej powieści. Historia jest fajnie opisana, klimat powieści przyjemny, lekki i sympatyczny. Sceny erotyczne, choć nie dominują, są dobre. Humor i bohaterowie również na plus. Pomysł na książkę według mnie, bardzo fajny i dobrze zrealizowany. Chemia między główną parą – odpowiednia. Nie było dłużyzn i nawet zakończenie mi się podobało, co u Deveraux jest rzadkością.
Już kiedyś czytałam tę książkę i wtedy oceniłam ją jako rewelacyjną. Dziś z perspektywy czasu stwierdzam, że nadal świetnie się czytało i miło spędziłam czas, choć nie było to arcydzieło. Dla mnie obecnie 8/10. Śmiało mogę polecić każdej romansoholiczce, bo to była po prostu solidna dawka dobrej rozrywki.