Rok wydania: 3 sierpnia 2016
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Co zrobić, gdy grają werble, młoda krew wre, a zapaleńcy gotują się do walki?
Podczas gdy wszystkie zwyczajne kobiety przygotowywały swoich mężów i synów do powstania listopadowego, Marianna, nadzwyczaj charyzmatyczna i odważna, postanowiła, że zamieni koronki na mundur i sama wyruszy na bitwę. Nie było takiej siły, która mogłaby zatrzymać młodą dziewczynę. Gdy jednak bój nic nie dał, a rodzinie grozi konfiskata dóbr czy nawet przyśpieszony wyjazd na Sybir, trzeba poświęcić się po raz kolejny.
Marianna nie ma wyboru – jak najszybciej musi wyjść za mąż. Upatrzony kandydat w zasadzie ma wszystko – jest bogaty, młody, utytułowany i – co najważniejsze – rozpaczliwie poszukuje żony. No właśnie… Nie zbyt piękne, aby było prawdziwe?
Przed młodą dziewczyną wiele wyzwań. Będzie musiała odnaleźć się w świecie salonowych spisków i nie ulec grze pozorów…
XIX-wieczny świat intryg i baśniowej miłości. Czy dasz się do niego wciągnąć?
Czekałam, aż ktoś w Polsce napisze romans historyczny z prawdziwego zdarzenia. Do tej pory zaczytywałam się książkami anglojęzycznych autorek, głównie z okresu Regencji. Te bale, suknie, rozmowy przy herbatce, wymogi etykiety itp. Fajnie się o tym czyta. Nie raz, nie dwa zastanawiałam się czy można by wydać romans z taką formułą w polskiej rzeczywistości. I doczekałam się
Czytałam wcześniej "Przypadki pewnej desperatki" tej auorki, ale poprzez opis i okładkę "Marianny" ubzdurałam sobie, że temat będzie ciężki. Do lektury podchodziłam kilka razy. Kończyło się na pierwszy lub drugim prologu (ta książka ma dwa!). Książka odleżała na półce prawie miesiąc (i kilkanaście książek przeczytanych w tym czasie). Postanowiłam się zawziąć i przeczytać, bo wciąż widziałam bardzo pochlebne recenzje, w których było napisane, że to lekka i przyjemna książka. Lepszej zachęty nie mogłam dostać.
Dwa prologi i z dwa rozdziały były ciężkie, głównie przez opisy zachowań ojca bohaterki (na samą myśl nóż w kieszeni się otwiera), ale gdy przetrwamy ten początek książka praktycznie sama się czyta. Gdybym miała więcej czasu skończyłabym ją w ciągu jednego dnia.
Zazwyczaj ciężko mi wychwycić styl pisania autora (albo nie wracam na to uwagi), ale u Magdaleny Wali owszem, jeśli mogę ocenić po dwóch jej, jakże różnych, książkach. Język jest płynny, miejscami stylizowany. Autorka przemyca historyczne smaczki, które nie stopują akcji książki w długie opisy, lecz są wplatane w treść, by zaciekawić czytelnika i by mógł powiedzieć "O tym nie wiedziałam/łem"!, "W szkole o tym nie uczyli!". A zaraz potem pojawia się myśl: "Gdyby uczyli o tym w szkole lekcje byłyby dużo ciekawsze."
Smaczki historyczne swoją drogą, ale opisy etykiety to było coś! W romansach historycznych do tej pory nie spotkałam się z wyjaśnieniem pewnych zachowań. Po prostu bohaterowie zachowywali się tak a nie inaczej, bo, jak często podkreślano, takie są wymogi etykiety. Ale może trochę jaśniej?? W "Mariannie" moja ciekawość została zaspokojona. Autorka poprzez nauki dawane Mariannie przez teściową wyjaśniała, dlaczego postępują tak a nie inaczej. Dziękuję ci za to Magdaleno!
Nie będę opisywać treści, bo każdy, kto lubi romanse historyczne i chciałby poznać polską odpowiedź na książki popularnych zagranicznych autorek, po prostu musi sięgnąć po tę książkę.
Żeby nie było tak różowo muszę dorzucić łyżkę, no dobrze, łyżeczkę, dziegciu do tego miodu. Po pierwsze nie spodobało mi się wyjaśnienie zagadki kryminalnej. To, kto za tym wszystkim stał, to jedno. Nie lubiłam tej postaci od samego początku, więc gdy okazał/a się winowajcą nie zaskoczyło mnie. Ale dlaczego tak postępował/a? Tu mam duży zgrzyt. Po drugie występujące w tekście literówki, brak akapitów czy wyrazów. Nie w ilościach hurtowych, ale ja zawsze zwracam uwagę na takie "niedoskonałości".
Czy wrócę do tej książki? Tak. Zwłaszcza że liczę na ciąg dalszy, choćby trylogię, gdzie bohaterami zostaje rodzeństwo Marianny. I żeby wiedzieć co stanie się z Klementyną.
Moja ocena na GR: 5 gwiazdek