"Dżentelmen bez maski" co to była za książka! o Losie! już wpisałam na listę książek, które chcę na swojej półce!
jestem właśnie w "lordowskim" nastroju i czytam serię, od początku, co mi na dobre wychodzi
w każdej czytanej części znajduję coś co mi się podoba, a jak mam jakieś 'ale' to są tylko drobiazgi
i może z bohaterami części 4 spotykamy się dopiero w
trójce, ale to nie zmienia faktu, że mimo wszystko warto czytać od początku... co mnie zachwyca? chronologia! od początku wszystko jest poukładane, spójne..każdy ma tam swoje miejsce...
jak to u Putney, ta historia jest bajkowa (zaginiona dama), jest nierealna (10 lat w celi i nie zwariować i jeszcze tak dobrze wyglądać?), ale jest też diabelnie wciągająca! pochłonęłam ją wczoraj! (cóż rodzina nie miała ze mnie żadnego pożytku
)
nie będę się rozpisywać o treści, bo Kawa już to zrobiła, powiem tylko co mnie urzekło..
1.charakterystyka postaci.
Grey, przed pojmaniem 'złoty chłopak': beztroski, pogodny, wszystko mu się udawało...i jeden głupi wyskok i wszystko zostało mu odebrane..co zachwyca? to, że przystosował się do warunków w jakich musiał egzystować... odzyskując wolność, żaden z niego chojrak jak mu się wydawało będzie, gdy odzyska wolność (jeśli ją odzyska), tylko pogubiony, przestraszony dojrzały facet - mnie urzekł, nawet bardzo...
Cassie, bardzo złożona postać, z nią nic nie jest pewne, bo z jednej strony totalnie wycofana, gotowa na śmierć, a z drugiej tęskniąca do tego co było.. co podobało mi się najbardziej? to, że nie była taka krystaliczna, wręcz ocierała się o pewien wulgaryzm, ale dzięki temu, w moim odczuciu, była bardzo ludzka.. przeżyła tragedię, i cóż! zwierzęcy instynkt pozwalał jej przetrwać, a żeby przetrwać, trzeba było wyzbyć się pewnych cech.. pokochałam Cassie.. gdzieś obiło mi się, że ona była taka zgorzkniała...ale jaka miała być? akceptuję ją w całości!
2. chemia między bohaterami.
wyczytałam na lubimyczytac w jakieś opinii (wiem, wiem, każdy ma prawo do swojego zdania), że między bohaterami nie było chemii... zastanawiające..bo gdyby jej nie było to chyba tak by ich nie ciągnęło do siebie? a naprawdę ich ciągnęło.. rozumiem pierwszy odruch..on potrzebował upuścić pary po 10 latach, ale z każdym następnym razem ciągnęło ich jak diabli.. i z każdym następnym razem on potrzebuję jej coraz bardziej, ona jego też, ale chowa się w tej skorupie 'nie jestem ciebie warta' ...
3. może jestem dziwna, ale podobał mi się romans ponad wszystko
te wszystkie ostrzeżenia, których nasłuchała się Cassie i jej odpowiedzi mówiące
dajecie mi spokój wiem co robię4.wiecie? ja byłam zachwycona powyższym, że nawet granaty mi nie przeszkadzały
bo prawda jest taka, że ja nie lubię
putnejowskich końcówek, bo one są takie...przesadzone.. a tym razem się nie wkurzałam
5. już o tym wspomniałam, ale w cała seria 'Zagubionych lordów' robi wrażenie tą chronologią.. wszystko ma sens.. A! i lubię bardzo, notki historyczne od pani autorki