znowu się rozpisałam, sorry za to! ale czasem tak bywa
„Gromy i róże” Mary Jo Putney to pierwsza książka z cyklu Upadłe Anioły, a moja trzecia przeczytana tej autorki. Dwie poprzednie ksiązki zrobiły na mnie większe wrażenie choć i tak muszę przyznać, że tę czytałam z ciekawością, a czas poświęcony na lekturę na pewno nie był czasem straconym
W sumie historia jest dość prosta, a można ją podsumować starym przysłowiem „Nie taki Diabeł straszny jak go malują”
Ona, Clare Morgan, córka pastora metodystów przychodzi z prośbą do niego, Nicholasa Davis’a, hrabiego Aberdare, nazywanego przez mieszkańców wsi „hrabią Demonem” albo „Starym Nickiem”, który uwiódł drugą żonę własnego dziadka i przyczynił się do śmierci swej własnej małżonki. Nicholas dopiero co wrócił do domu po 4 latach swojej nieobecności.
Clare prosi Nicholasa, by wykorzystał swoje wpływy i pomógł poprawić warunki pracy w miejscowej kopalni, gdzie naprawdę źle się dzieje! On zgadza się wbrew swojej woli, ale stawia dość nietypowy warunek! Życzy sobie, by dziewczyna zamieszkała z nim przez następne 3 miesiące, a każdego dnia w wyznaczonej przez niego chwili rości sobie prawo do pocałunku. Nicholas zaproponował Clare ten układ, gdyż liczył na to, że bogobojna cnotka nie ośmieli się wystawić na szwank swojej reputacji, dzięki czemu będzie mógł się jej pozbyć. Jaka to była niespodzianka kiedy Clare wyraziła zgodę na ten niecny plan i przyjęła wyzwanie hrabiego
Wiadomo jak jest, bycie z kimś dzień w dzień, gdy jeszcze w dodatku jedno działa na drugie…coś takiego musi zakończyć się romansem! I tu prostota historii się kończy! Bo ludzie bywają okrutni, bo rozrachunek z przeszłością nie jest taki prosty, bo radzenie sobie z uczuciami bywa bardzo trudne!
Clare wychowywana przez religijnego ojca pastora nie zaznała w życiu wiele miłości rodzicielskiej. Nie znaczy to, że Tatuś ją nie kochał, ale nie miał zbytnio czasu by okazać swe uczucia, bo zawsze gdzieś tam była jakaś duszyczka, która bardziej potrzebowała jego przewodnictwa. Dziewczyna całe życie starała się pokazać jak bardzo jest religijna, choć czuła się troszkę jak oszustka, bo nigdy nie czuła, że jest blisko Boga, choć w Niego bardzo wierzyła. Z racji przynależności do tak bardzo religijnej, wręcz z purytańskimi zasadami, grupy Clare nie potrafiła zaakceptować faktu, że z dnia na dzień coraz bardziej pragnie Nicholasa. Próbowała walczyć z tym pragnieniem, ale wydaje się od samego początku, że musi ponieść klęskę! Ale czy na pewno będzie to klęska? Przerażało ją także to, że Nicholas złamie jej życie, a później pójdzie swoją drogą…
Nicholas w przeszłości dostał kilka kopniaków od najbliższych. Matka sprzedała go za 100 gwinei, dziadek nie akceptował, bo nie mógł się pogodzić z tym, że wnuk jest w połowie Cyganem. A na koniec żona go zdradzała. I jak kochać, jak wszyscy ci, którzy powinni pokazać mu czym jest miłość zrobili coś odwrotnego? Odcięli go od tego uczucia. Jedyne w co Nicholas wierzył to przyjaźń. A, niestety, i na tym polu coś poszło nie tak! W Eton, czwórka chłopców: Nicholas, Lucien, Rafe i Michael zawarli niesamowitą przyjaźń. Przez blisko 20 lat byli sobie wierni, gdy tymczasem pewne zdarzenie przyczyniło się do rozłamu ich więzi. Nagle, niewiadomo dlaczego, Michael zaczął pałać ogromną nienawiścią do Nicholasa i chęcią mordu. ..( o losie! Mój Michael z „Okruchów tęczy” !
)
Generalnie książka podobała mi się. Szału nie było, ale większych zastrzeżeń nie mam
(poza pingwinami
)
Bardzo podobali mi się bohaterowie! Przede wszystkim Clare była niesamowita. Jak na niewinną dziewczynę to niesamowicie pogrywała sobie z ogniem Nicholasa! Cudownie mu odmawiała, by wszystko rozgrywało się zgodnie z jej sumieniem!
A ta scena z grą w bilard…miodzio! Działało na zmysły
Nicholas też bardzo mnie ujął. Taka niespokojna dusza a do tego wspaniale liryczna! Jeszcze jego wiara w przyjaźń… i umiejętność przebaczania! (choć tego to go chyba Clare nauczyła!)
Na „tak” przemawiają też opisy XIX-wiecznego górnictwa. Człowiek nawet nie zdawał sobie sprawy jak to wszystko wyglądało, a tu takie zdecydowane opisy…
Czas teraz wziąć się za „Płatki na wietrze”