temperance20 napisał(a):Co oznacza, że wypacza wątek kryminalny? Uchyl rąbka tajemnicy.
Nasze tłumaczenia faktycznie są o kant tyłka potłuc. Nawet dialogi znacząco się różnią. Zauważyłam to, chociaż mój angielski kuleje.
Przepraszam, ale nie zaglądałam tu parę dni.
Trochę żałuję, że od razu nie napisałam konkretnie, bo pewnie bym pamiętała więcej szczegółów, ale tak z pamięci to w polskiej wersji o ile dobrze pamiętam raz piszą, że firma, w której pracuje Jodie nazywa się Ritter Oil raz Thorn Oil, raz chyba nawet Thorn Ritter Oil. Nawet jest taki moment pod koniec jak Jodie się zwalnia i Hunter zabiera ją rozmowę z szefami i w polskiej wersji jest napisane, że w pokoju siedział prezes Thorn i szef rady nadzorczej Ritter (nie pamiętam, mogło być na odwrót w sensie Ritter prezes itd.), podczas, gdy w angielskiej wersji w pokoju był Ritter, który był szefem, Colby Lane, no i Hunter.
Żadnego Thorna nie było, bo nie mogło być, gdyż on był szefem, ale konkurencyjnej firmy o tym samym profilu.
Przechodząc do sedna, to w jednej ze scen Cobb sam sugeruje Kennedy'emu, że podstawią kogoś w Thorn Oil, żeby dać mu do zrozumienia, że to tą firmę podejrzewają o jakieś przekręty, a nie Ritter Oil. I tego chyba nawet nie ma w polskiej wersji.
Później, gdy Cobb i Jodie spotykają Brody'ego i Carę w filharmonii i rozmawiają o pracy i Cobb mówi, że sprawdzają jedną z firm w Houston i Cara pyta czy to nie przypadkiem Thorn Oil, on nie zaprzecza, ale po pierwsze wie, że mają przeciek, a po drugie po raz kolejny próbuje im zamydlić oczy, żeby ich nie spłoszyć.
Przyznacie, że gdyby przyjąć, że Thorn i Ritter to jedna firma to to wszystko zmienia sens. Moim zdaniem jakieś nieporozumienie na początku spowodowało, że dalej się zrobiło trochę dziwnie.
Dodatkowo książka w wersji angielskiej miała jakoś bogatszy opis co się dzieje z Carą pod koniec książki, ale nie pamiętam za bardzo i nie było to sensacyjne.
W polskiej było trochę głupie zakończenie. Najpierw się martwią o życie Jodie i wysyłają ją na wieś, a później Cara znika i nagle wszyscy mają to gdzieś, jakby niebezpieczeństwo przestało istnieć. W angielskiej wersji te parę zdań więcej nie zmienia znacząco sensu, ale sprawia, że jest trochę mniej głupio.
No więc tak to było, chyba, że coś z polskiej wersji przekręciłam, już nie tak dobrze ją pamiętam, bo czytałam dosyć dawno, ale wydaje mi się, że tak to było po polsku.