Strona 1 z 3
Ewa Stec
Napisane:
5 stycznia 2010, o 01:22
przez Lilia ❀
Ewa StecO AutorceEwa Stec ma męża, dwoje nadaktywnych dzieci, niesfornego psa i wygląd nastolatki. Pochodzi z Kęt, skończyła iberystykę w Krakowie. Wyjechała z Polski, żeby poznawać świat i szukać swojego miejsca na ziemi. Zrezygnowała z pracy w londyńskim City, bo chciała zająć się wychowywaniem dzieci i pisaniem.
Uwielbia hiszpańskie wino (czerwone), ludzi z poczuciem humoru i książki z happy endem. Takie czyta i tylko takie pisze. Ukazanie się Romansu z trupem w tle to - jak sama mówi - dowód na to, że marzenia się spełniają.
TwórczośćPolowanie na Perpetuę
Romans z trupem w tle
Cykl "Klub Matek Swatek"- Klub Matek Swatek
- Klub Matek Swatek: Operacja: Londyn
Napisane:
6 stycznia 2010, o 18:02
przez Lucy
Nikt ? Ja pierwsza? No nic . Cieszę się ,że wpadłam przypadkiem w gazecie na zapowiedź jej pierwszej książki bo wielka strata by była gdybym ją przeoczyła. Nie mam żadnych negatywnych uwag na jej temat wręcz przeciwnie ,taki romanso- kryminał z przymrużeniem oka ,no bo jakby co to wszystko toczy się wokół krasnala ogrodowego
"Polowanie na Perpetuę " pochłonęłam w ciągu dwóch dni ,wciąż się zastanawiając zdradził czy nie zdradził . Wniosek końcowy jest taki że , najważniejsza jest rozmowa,rozmowa i jeszcze raz rozmowa. Gdyby nastąpiła nie byłoby całego zamieszania. I to co mu zrobiła na koniec książki ,szkoda że miny jego nie pokazali - biedaczek
Tak więc czekam z niecierpliwością na nowe jej książki które mam zamiar w ciemno ,bez zastanowienia nabyć . Ktoś czytał jej książkę czy obchodzicie szerokim łukiem polskie książeczki ?
Napisane:
6 stycznia 2010, o 18:09
przez ewa.p
ja tam polskie książki lubię,a Stec nie czytałam tylko dlatego że nie kupiłam,bo w księgarni nie było.
Napisane:
6 stycznia 2010, o 18:12
przez Lucy
Jesteśmy jednymi z nielicznych chyba
Napisane:
6 stycznia 2010, o 18:13
przez ewa.p
niestety,zauważyłam
Napisane:
6 stycznia 2010, o 18:19
przez Lucy
Wiem ,że nie wszystkie są fajne ,większość pozostawia sporo do życzenia ale jestem taka ,że mimo iż się zawiodłam to dalej próbuję, szukam. Efektem tego szukania jest właśnie Stec i Rudnicka.
Napisane:
31 stycznia 2010, o 00:15
przez kasiek
Rudnicka jest w porządku, ale Stec mi się nie podoba. Czytałam tylko Romans z trupem w tle i wydał mi się śmieszny na siłę, i co tu dużo mówić głupi, a dialogi i postacie były wyjątkowo sztuczne momentami. Po kolejne jej książki nie sięgnę.
Napisane:
31 stycznia 2010, o 13:58
przez pinksss
mnie nawet Szwaja wkurza to nawet boję się po tę sięgnąć
Napisane:
31 stycznia 2010, o 22:05
przez ewa.p
ja Szwaję lubię,dwie ostatnie książki jej nie wyszły ale cała reszta jest do rzeczy
Napisane:
31 stycznia 2010, o 23:10
przez pinksss
obiektywnie może i jest ale coś mnie drażni
Napisane:
5 lutego 2010, o 17:59
przez Lucy
Może to że polskie ? Moja siostra też nie lubi rodzimych czytać ,nie wiem czemu ale to po Chmielewskiej tak ma .
Napisane:
5 lutego 2010, o 18:05
przez ewa.p
jak zaczęła od tych nowszych to się nie dziwię.Ja kocham Chmielewską miłością nieuleczalną,po "Całym zdaniu nieboszczyka"i "Wszyskim czerwonym" zapałałam do niej szczerym afektem,którego nic nie jest w stanie zmienić.Nie przeszkadzaja mi buble w rodzaju "Jeden kierunek ruchu" czy niezbyt udane poradniki.
Napisane:
5 lutego 2010, o 18:11
przez Agrest
Nie wiem jak pinks, ale mnie u Szwai irytuje głównie styl, będący moim zdaniem właśnie podróbką Chmielewskiej, a przejawiający się m.in. maksymalnie wkurzającymi mnie zdrobnionkami typu Andrzejek czy Mareczek (przeczytałam ze 3 czy 4 książki, z tych pierwszych, imion konkretnych nie pamiętam, ale mniej więcej w tym stylu), no i ogólnie niby zabawnymi zwrotami i dowcipasami co drugie zdanie. Poza tym fabularnie, nie czuję się targetem Szwai
Napisane:
5 lutego 2010, o 21:12
przez Fringilla
co do stylu... ja się zastanawiam, czy w polskich szerzej pojmowanych romansach - patrz: ogólnie literatura masowa - nie przeszkadza włąśnie brak płaskiego stylu tłumaczeń... czyli bardziej zindywidualizowany autorsi sposób pisania i przez to mnóstwo rzeczy drobnych, acz dla wielu irytujący...
hm, przyznam, że w książkach stec i in. razi mnie styl potoczny graniczący z niechlujstwem raczej niż stylizacją i dopracowaną techniką... tak jakby "język ulicy" oznaczał faktyczne zgrywanie z dyktafonu kawałków... prazy czym przyznam, że to samo dotyczy seriali - zaiast "blisko życia" mamy "samo życie", a to, niestety także w masówce, nie o to chodzi moim zdaniem...
Napisane:
5 lutego 2010, o 22:27
przez Agrest
Zgadzam się, że niechlujność jest ważnym czynnikiem. Ale mnie osobiście najbardziej męczy taki język w książkach, które za wszelką cenę cisną na ha-ha-komedię, a komedia nie jest łatwa, a wręcz przeciwnie, jest cholernie trudna. No i efekty bywają przeróżne, Stec nie czytałam, ale rozumiem kaśka, bo sama często mam poczucie sztuczności i wydumania humoru (zresztą nie tylko w polskich książkach).
A i niestety (wielkie niestety) ta płaskość to czasem nie tylko w tłumaczeniach, ale i w oryginałach, ale to prawda, że tłumaczenie może spłaszczyć także coś, co oryginalnie miało swój własny językowy charakter.
Napisane:
6 lutego 2010, o 00:03
przez Fringilla
ale widzisz: to "spłaszczenie dodatkowe" czyli efekt tłumaczenia, działa na korzyść nawet całkiem często
Napisane:
6 lutego 2010, o 00:18
przez Agrest
Chodziło mi o spłaszczenie w sensie negatywnym. W odwrotną stronę nie zdarzyło mi się spotkać, ale też tłumaczonych romansów to ja garstkę przeczytałam.
Napisane:
6 lutego 2010, o 00:38
przez Fringilla
żeby nie było, to doprecyzuję
porównując "spłaszczone" tłumaczenie z oryginalnie polskim produktem masowym - tłumaczenie wygrywa ze względu na brak natręctw językowych choćby, chociaż nie jest to jakoś wybitnie pocieszające...
Napisane:
6 lutego 2010, o 00:47
przez Agrest
To średnio do tego tematu, ale jeszcze odpowiem
Rozumiem. Chociaż z drugiej strony - dla jednych natręctwo, dla innych coś zabawnego, mnie Mareczki (a konkretnie to tam byl chyba Sławeczek) irytują, innym mogą się podobać. Rzesze fanów Chmielewskiej uwielbiają kurcgalopek, ale są też pewnie ludzie, których Chmielewska swoimi wtrętami męczy, i tak dalej. Ale oddam im to, że obie mają charakterystyczny styl. Spodoba się, nie spodoba, ryzyko.
W romansach anglojęzycznych (nie w tłumaczeniach, bo tych nie znam)... króluje neutralność, może i dobrze... Ale brakuje mi często czegoś więcej
Napisane:
6 lutego 2010, o 00:59
przez Fringilla
mi też... dlatego właśnie porównuję polski oryginał i tłumaczenie...
uważam na tym etapie, że problem bierze się z kształtowaniawarsztatu w oparciu o czyste "oczytanie" - mamy mieszaninę chmielewskiej, ale bez chmielewskiej, ze spłaszczeniem.
ps.kontynuuje w tym temacie, ponieważ moim zdaniem u stec to widać...
Napisane:
7 lutego 2010, o 00:35
przez pinksss
czego?
ja się natknęłam na parę fajnych tłumaczeń gdzie różnorodność polskiego oryginałowi bardzo dobrze zrobiła, w tychże właśnie zdrobnieniach
Napisane:
7 lutego 2010, o 00:49
przez Agrest
No tego, żeby oprócz westchnienia "Ależ to była piękna historia!" móc jeszcze powiedzieć "I jak pięknie to było w słowa ubrane"
Zdarza się, ale rzadko.
Poza tym rozumiem, że pewnie czasem się właśnie dąży do takiej prostoty i ' tekstu, to czasami marzą mi się historie typowo romansowe, ale z bogatszą narracją.
Napisane:
7 lutego 2010, o 00:55
przez pinksss
wina gatunku?
Napisane:
8 lutego 2010, o 04:58
przez Fringilla
h, cos w tym jest
Napisane:
8 lutego 2010, o 11:29
przez ewa.p
dużego wyboru to ty nie masz