Sapkowski.
od niego zaczęłam czytać polską fantastykę. Darzę wielkim sentymentem i może kiedyś sięgnę po raz drugi. Miałam jakieś 16 lat i doskonale pamiętam jak pół wakacji przesiedziałam nad książkami. Miałam to szczęście, że siostra jest wielką fanką i wtedy już miała wszystkie dostępne ówcześnie części sagi i opowiadań.
W przeciwieństwie do chyba większości, bardziej podobała mi się saga. Przez opowiadania brnęłam, choć niektóre były naprawdę dobre. Jakoś nie lubię takich epizodów, jak w serialach, że każdy odcinek o czymś innym. Wolę jak historia się rozwija i nabiera rumieńców stopniowo. A saga właśnie taka jest. Pierwsze dwa tomy trochę ciężko się czyta, bo akcja się dopiero klaruje, za to od trzeciej części jest coraz lepiej. W mojej opinii, oczywiście. Oczywiście, przez prawie całą "Panią jeziora" przeżywałam jak głupia, zwłaszcza na końcówce. A po skończeniu byłam wściekła na autora, ale skoro jest kontynuacja (wypadłam z obiegu w fantastyce, odkąd czytam romanse
), to być może warto sobie przypomnieć całość.
Nie znoszę wprawdzie wątków politycznych, nawet jak je ogarniam (a zazwyczaj mi się nie chce ogarniać), to mnie strasznie nudzą i przelatuję dalej na szybko, bez wgłębiania się. Poza tym, dla mnie minusem, że sporo jest pierdzielenia o wątkach politycznych, które autor mógłby nieco odchudzić, ta seria jest wspaniała. No i rzecz jasna, jest Jaskier. Nawet Wiedźmina aż tak bardzo nie lubiłam jak Jaskra.