Po południu skończę to napiszę coś więcej, ale... historia Howarda to jedna z najlepszych z cyklu. Nie wiem, czy to dlatego, że czytam w oryginale i po polsku coś nam umyka, ale już dawno się tak dobrze nie bawiłam przy tej serii jak przy tej części.
Tytuł pasuje jak ulał, bo jest dość dużo odniesień do słowa "wild".
Powiem tak: w tłumaczeniu dużo stracimy, w tym na humorze, bo np. bohaterka opisuje Howarda za pomocą przymiotników, które zaczynają się na h: handsome Howard, hot Howard itp. Dużo przymiotników
Po polsku nijak tak nie wyjdzie.
I jak Howarda do tej pory tak za bardzo nie zauważałam i miałam o nim nijakie pojęcie tak teraz należy do ulubieńców. Ależ on jest romantyczny
. A jak same sądzicie, że niewiele o nim wiecie to macie rację, bo wampiry w tej części doszły do tego samego wniosku. Jak sam Howard przyznaje, misie z natury są samotnikami, nie lubią zwracać na siebie uwagi (taaa, facet był gwiazdą futbolu, Chicago Bears
)
A jeśli chodzi o kryminalną intrygę to mamy kontynuację i zdaje się zakończenie poprzedniego wątku, tzn. Rhett Bleddyn, świnia jakich mało
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.”
“Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”