Osobne łóżkaCóż mogę powiedzieć, nie kupiłam tego.
Na początku było ok wielka afera, z zapartym tchem śledziłam przebieg wydarzeń... kiedy odwiózł ją do domu, po rozmowie zaczęły się kluchy w oleju, akcja niesłychanie się ciągnęła, jego poszukiwania, jej rozterki i w sumie nic się nie działo. Wszystko było takie lakoniczne, ślub mimo, że piękny, to chciałam i błagałam już autorkę, aby podkręciła troszkę tempo.
Po ślubie.
I tu zaczęły się komplikacje, ona była jaka była, a denerwowała mnie niezmiernie, była chora psychicznie i powinna iść się leczyć na swoją chorobę, gdzieś daleko, jaka ona biedna i pokrzywdzona, niekochana przez mamusię, krzywdzona przez pseudo tatusia. Chyba nie lubię motywu:
traumy bohaterów , denerwuje mnie to i w żaden sposób nie potrafię wydusić z siebie chociaż kropli litości, po prostu takie lamentowanie i użalanie się nad sobą wnerwia mnie niesamowicie u bohaterów.
I nawet w czasie, gdy mieszkali razem byłam po jego stronie, ona była zimna, otoczona murem, niedostępna i wszystko utrudniała, jeszcze głupio się tłumacząc.
Być może autorka nie chciała żeby wyszło na nasze, tzn że i tak wiemy że się w sobie zakochają podczas wspólnego życia, ale tak czy inaczej wyszło na nasze.
Tylko zrobiła tak, że całkowicie zniechęciła nas przy tym do bohatera
Z przymrużonym okiem patrzyłam na tego mężczyznę, wydał mi się mało realny, domator, kochający, opiekuńczy, troszkę pedancik, zadbany dżentelmen ach och ech wszystko w nim było takie super miłe, że aż wydał się mdły
Ale w sumie nic złego nie robił wręcz bardzo się starał, dlatego zaskarbił sobie moją sympatię.
Trochę się zdenerwowałam również (oczywiście do czasu, kiedy uknuła te wszystkie perfidne intrygi i kłamstwa) współczułam Jill. A no dlatego, że była z nim całe życie, ale on oczywiście nie poprosił jej o rękę, bo nigdy nie jest dobry czas na to. Mądra, wykształcona, zachwycająco piękna -zdradzona i porzucona dla nastolatki, z patologicznej rodziny, której on sam nie rozpoznaje i na dodatek której zrobił dziecko. Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe. Tutaj Jill specjalnie była przedstawiona jako kobieta chłodna, nie skora do przeżywania większych uczuć itp nie przejęła się zdradzą nie przejęła się rozstaniem. Ale gdyby go kochała, była dla niego panią, damą, kochanką, gdyby miała dobre serce wtedy byłoby nam jej żal.
On chciał być natomiast przy tej, przy której aktualnie nie mógł być, bo był z Cat marzył o Jill, bo ta przysparzała mu samych problemów, był z Jill marzył o Cat bo ta co rusz rozczarowywała, szala się przeciążyła kiedy rzuciła rękawiczki od razu pojechał do Cat, aby znaleźć między jej nogami pocieszenie.
Cóż... wydawał się ideałem a był tylko małym chłopcem, nie znającym swego miejsca na ziemi i miotającego się między dwiema kobietami.
Ta nagła zmiana osobowościowa Cat zszokowała mnie, bo jak był przy niej, może nie mówił ale każdy jego czyn zdawał się sam mówić, że ją kocha ona wolała być wredną s. dla niego
a kiedy on odszedł do innej na rok pozostawił ją samą z dzieckiem bez walki bez niczego to ona czekała na jego tel, gotowa paść przed nim na kolana.
Reasumując nie lubię jej bo była dziwaczką i jak ktoś mówi, na swoich rodziców
starzy to dostaję palpitacji serca. Bohatera nie lubię, bo zdradzał nawet na własnym ślubie albo w clubie musiał wpychać jęzor do ust tej drugiej aaaj marnie
Książka nawet fajna