Podchodziłam do Kat Martin niczym do kolczastego jeża i właściwie sięgnęłam po <span style="font-style: italic">Rozkoszną zemstę</span> w poszukiwaniu sensu i w próbie przełamania ogólnego dopadającego mnie zniechęcenia.
Wcale nie zamierzam powiedzieć, że zostałam rzucona na kolana, ale powiało mi faktycznie nowością i czymś interesującym. Być może w swojej nowości, ale powiało. Mam poczucie, że w tej książce Coś się dzieje, choć dla mnie dzieje się nawet u Laurens, więc to niekoniecznie najlepsza rekomendacja
Właściwie to chciałam powiedzieć, że czytam <span style="font-style: italic">Rozkoszną tajemnicę</span> i nawet poukładałam sobie dzień tak, aby jak najwięcej czytać, co mi się ostatnio nieczęsto zdarzało. Czyta się szybko, bez zauważalnego zniechęcenia i chęci rzucania po ścianach.