A to było tak. Przeczytałam <span style="font-weight: bold"><span style="color: darkblue">"Sekretną miłość"</span></span>. Lektura <span style="font-weight: bold">przyjemna</span>, nie zmęczyła mnie specjalnie. Ani w jedną (Powaga i te sprawy.), ani w drugą (Głupota i popcorn.) stronę. Tylko wyszło trochę bladawo. Gdzieś w połowie książki znalazłam fabułę, a było to w momencie, gdy wydało się kto jest kim i bohaterowie zaczęli ze sobą <span style="text-decoration: underline">rozmawiać</span>. Nic nowego się nie pojawiło, chociaż nawet sie tego nie spodziewałam. Przyznam przy tym, że bardziej podobała mi się książka <span style="font-weight: bold"><span style="color: darkblue">"Aż do szaleństwa"</span></span>.
Jak mi się udało ustalić, Laurens, wbrew pozorom, wcale nie pisze takich długich książek. Na mój gust, to taki zabieg wydawnictwa, poniekąd wizualny. Wielka czcionka, szerokie marginesy i nagle coś, co mogłoby się zmieścić na jednej stronie, zajmuje półtorej do dwóch stron. Porównałam pamięciowo z jedną z książek Balogh, wydaną przez Ambera.
Druga rzecz, to opisy scen erotycznych, które były dość szeroko omawiane. Pojęcia nie mam jak to wygląda w pozostałych propozycjach tej autorki, ale, po "zaliczonych" tytułach, muszę stwierdzić rzecz następującą. Laurens poświęca temu zagadnieniu sporo miejsca i jest z tego znana, ale... Z dosłownością pozostaje w tyle za Carlyle, Coulter czy Dodd, a czasem i Quick. Długo i zawile, jednak dookoła. Na 3 Płomienie zasługuje przez wzgląd na objętość scen, ale nie ze względu na charakter. Czasem inne autorki, którym przypadły w udziale 2 Płomienie, nazywają rzeczy bardziej po imieniu. Tyle wysnułam na razie. Być może po kolejnych kontaktach będę zmuszona wycofać się z tych wniosków, lecz chwilowo pozostanę przy tym.
Ostatnia rzecz to sama historia/historie. Autorka pisze charakterystycznie. Jeśli poznamy jedną książkę, wątpliwe jest, by reszta mogła nas zaskoczyć. Obowiązuje schemat i jednym to odpowiada, drugim nie. Dla mnie to książki, które można sobie poczytać, gdy nie ma się ochoty na nic konkretnego. Bez wysiłku czy mocniejszych wrażeń. Kto lubi, to dobrze. Kto nie, też w porządku. Ja tam sobie od czasu do czasu sięgnę