"Mroczne wybrzeża" to pierwsza część z cyklu pod tym samym tytułem.
Teriana jest córką kapitan statku, jedne z najwyższych rangą postaci ludu morza, Maarinów. Właściwie całe życie spędziła na statku i morzach. Jako potomkini Maarinów wie o istnieniu wielkiej krainy na zachodzie, położonej za Bezkresnymi Morzami i jest zobligowania do chronienia tej tajemnicy. Niestety pod wpływem troski o przyjaciółkę, która na zostać wydana za mąż w politycznej rozgrywce, opowiada jej o Mrocznych Wybrzeżach. Ta zdrada tajemnicy sprawia, że Teriana będzie musiała walczyć nie tylko o swoje życie, ale też swojej rodziny i swojego ludu.
Kiedy informacje o Mrocznych Wybrzeżach docierają do nowo wybranego konsula, Kasjusza, stawia on sobie za wyzwanie podbicie nowych ziem. Wzywa z
Książka jest świetną mieszanką przygody i fantastyki w piracko-rzymskim stylu. Świat wykreowany przez autorkę ma w sobie wiele historii i zwyczajów panujących w starożytnym Rzymie. Mamy tu zatem legionistów, konsuli i miasta do złudzenia przypominające antyczny Rzym. Obok tego mamy świat piratów i morskich handlarzy, którzy przemierzają świat na swoich pięknych okrętach. A jeszcze dalej fantastyczne krainy, gdzie nadal kwitnie wiara we wszechmocne bóstwa. Takie połączenie to zdecydowanie coś, co lubię.
Wszyscy bohaterowie są naprawdę dobrze wykreowani i mają swój udział w tej historii. Zaczynając od Teriany i Marka, przez Kasjusza i jego syna, na legionistach i załodze okrętu Teriany kończąc. Nie są jednobarwni, dobrzy albo źli. Są po prostu ludzcy i takie też emocje i popędy nimi kierują.
Sama główna para bohaterów nie jest kryształowa. Oboje są młodzi, Teriana ma 17 lat, a Marek 19, ale nie czuje się tego. Szczególnie w przypadku Marka, który dowodzi już kilkutysięcznym legionem i na ich czele odbył już wiele wojennych wypraw. Teriana jest odważna i waleczna, kiedy pojmuje w jakie kłopoty wplątała swoich ludzi, jest w stanie wiele zaryzykować dla ich ocalenia. Jest też czasami uparta i stawia na swoim, a do tego ma ostry języczek.
Marek z kolei to typ bohatera, jaki lubię (no dobra, oprócz tego, że jest trochę za młody, spokojnie mógłby mieć tak ze 35 lat i wtedy byłby idealny
). Charyzmatyczny i odważny dowódca, który potrafi rozmawiać nie tylko ze swoim wojskiej, ale też z nowymi ludami. Nie jest kryształowo dobry. Jako żołnierz musiał spełniać rozkazy wyżej postawionych osób, ale powoli zaczyna rozumieć, że może to nie oni mają rację. Skrywa też pewną tajemnicę, która sprawia, że musi uważać na każdą podejmowaną przez siebie decyzję, ponieważ może zagrozić nie tylko sobie, ale też swoim bliskim. Oczywiście jest piękny i silny, ale też słaby. Cierpi na pewną skrywaną przed wszystkimi przypadłość (chyba na astmę), która, wyciągnięta na światło dzienne, pozbawiłaby go dowodzenia.
Świetnie obserwować jak ta dwójka z wrogów, zaczyna powoli zmieniać się we współpracowników, sojuszników, a na koniec zakochanych.
Oprócz nich mamy tu fajnych bohaterów drugoplanowych, szczególnie innych legionistów, z którymi spędzają czas główni bohaterowie. Wszyscy są niezwykle lojalni wobec siebie, stanowią jedyną rodzinę jaką mogą mieć, ale nawet w najbardziej kochanej rodzinie znajdzie się jakaś czarna owca. I tutaj też tak jest. Ale do końca nie wiadomo, kto jest na pewno tym złym, a kto, mimo złych początków, może być jednak pozytywnym bohaterem.
Jeśli chodzi o samą książkę, to początkowo miałam trochę trudność żeby się we wszystkim połapać i zrozumieć. Mnogość nowych nazw i związków między nimi była trochę przytłaczająca, jednak po kilku rozdziałach wszystko się rozjaśniło, a czytanie stało się samą przyjemnością.
Książka nie ma jakiegoś zawrotnego tempa, nie ma wielu opisów walk czy bitew (w sumie jest tylko 1 większa bitwa, ale niezbyt wnikliwie opisana).
Narracja jest 3-osobowa, ale pisana naprzemiennie z punktu widzenia Marka i Teriany, co daje nam lepszy obraz ich uczuć. Lubię ten zabieg, bo fajnie jest znać wydarzenia z perspektywy obojga bohaterów.
Co do samego stylu autorki - nie mam żadnych zarzutów. Historia jest płynna i lekko napisana, nie ma niepotrzebnych dłużyzn, a mamy nawet małą dawkę humoru
Czy przebiła "Królestwo Mostu"? Na razie nie, ale może drugiej części się to uda
Dla mnie to mocne 8/10, a autorka zdecydowanie zasługuje na miejsce wśród moich ulubionych