trudno powiedzieć, ktoś wyrzucił ją z samochodu pod naszym domem, mogła mieć wtedy 1 albo 2 lata, (przynajmniej tak mi się wydaje), a jest u nas już 7 lat
.
Muszę przyznać, że sytuacja w jaki sposób trafiła do nas, była dla mnie śmieszna, jak i trudna zarazem.
Mieliśmy wtedy 2 kotki, z czego jedna była czarna (zmarła ze starości w zeszłym roku
), a druga czarno-biała (nadal cieszy się dobrym zdrowiem - rozrabiaka
). Właśnie zmywałam naczynia po obiedzie, obie kotki spały na krzesłach w kuchni, kiedy brat schodzi z piętra trzymając czarną kotkę na rękach i mówi: Klara miałczała na schodach od strony ogródka, a nie chciała sama zejść, to ją przyniosłem" Na to ja się odwracam i pokazuję palcem na krzesło i pytam: a to kto niby jest?
Próbowaliśmy ją potem z powrotem na dwór wynieść, bo myśleliśmy, że się może zgubiła, ale nie chciała spod drzwi się wynieść
. Kilka dni później sąsiadka wspomniała, że to podrzutek, bo widziała jak ją z samochodu wyrzucili (ręce mnie świerzbią i żołądek przewraca, na samą myśl o takich ludziach
).
Decyzja by ją zatrzymać należała do mnie, a trudna była w tym znaczeniu, że bałam się znowu przywiązać. Dokładnie miesiąc wcześniej, przez głupi przypadek straciłam moją trzecią kotkę, moją ulubienicę i wychowankę (również podrzutek, ale tą wychowałam od maleństwa, w nocy spała mi na piersi, a kiedy przychodziła do mnie to siadywała mi na ramieniu, i tak z nią chodziłam, pieszczoszkiem była
) i byłam załamana. No i naryczałam się mojej mamie w rękaw, ale kotkę i tak zatrzymałam, i tak sobie czasem myślę, że to przeznaczenie było, bo znowu miałam podrzutka, którym mogłam się zająć
.
Annette, śliczna kicia
.