Dokładnie. W jedynce, kiedy Temperance poszła się pożalić do Lazarusa, że jej siostra spędziła noc z tym piratem, a jej mąż tam po nią w nocy nie poszedł, bo to niby takie niebezpieczne, to ten tylko wywrócił oczami, że on by się nie wahał ani minuty. Co za facet zz tego męża, serio
Przeczytałam dwójkę i jak dla mnie gniotek
Lady Hero to taki bezbarwny, mdły babol, że aż żal tyłek ściska. Aż dziw, że ta zwiewna i delikatna istota wykrzesała z siebie siłę na seksowanie i przy tym nie zeszła
Nie lubię takich bohaterek. Ble.
Griffin już był dla mnie lepszy. Podobało mi się, że szybciej połapał się w swoich uczuciach i to jak mu zależało na bohaterce.
Natomiast - nie bijcie - ale gdyby Hoyt poświęciła więcej uwagi i sensowniej/dokładniej go rozpisała, to dużo bardziej by mnie zaciekawił wątek Lavinii i Thomasa, niż ten cały romans główny, który był smętny i nijaki.
Podobał mi się dużo bardziej klimat części pierwszej. Było bardziej mrocznie. Poszukiwanie mordercy, nocne wędrówki, spotkania bohaterów. To erotyczny napięcie między nimi. W dwójce był totalny kapeć w tym klimacie. Ani razu nie pomyślałam o seksie podczas czytania.
Gracias. Tyle ode mnie