przez Janka » 30 września 2019, o 18:06
Przeczytałam tom trzeci cyklu Siostry Blake, czyli "Francuski kochanek".
Jest to historia miłości, która połączyła Tawny Baxter i Navarre Caziera.
Wszystko mogło być bardzo fajne, bo było dużo niespodzianek i zwrotów akcji, były zmieniające się emocje i fajne przeżycia bohaterów. Byli przyjemni bohaterowie. I był dobry pomysł na ich historię. Książkę się bardzo fajnie dawało czytać i mogło być naprawdę super.
Mogło. Tylko że coś nie wyszło pod względem kolorystycznym.
Nie wiem, czy to wina pani autorki, czy pana tłumacza, który wyciął z książki nieodpowiednie fragmenty tekstu, ale wyszło tak, że nasza bohaterka zupełnie nie zna innych reakcji na wszystko, co jej życie przynosi, jak tylko zaczerwienić się lub zblednąć. Jak się na stronie nr 37 zaczerwieniła po raz trzydziesty siódmy, to zaczęłam się zastanawiać, czy to może ja jestem nienormalna, że zaczerwieniłam się tylko dwa razy w całym życiu (oba w okresie dojrzewania). Ale jednak nie, jak bohaterka na stronie nr 47 zaczerwieniła się po raz czterdziesty siódmy, to już byłam pewna, że w książce po prostu coś nie poszło dobrze. Czytając dalej, nie zastanawiałam się nad losami bohaterów, nie interesowałam się już ich miłością ani przyszłością, bo kolorystyka bohaterki przyćmiła mi całą treść.
Zaczęłam się więc bawić w ruletkę. Obstawiałam, czy na następnej stronie bohaterka się zaczerwieni, czy zblednie. Z wielką łatwością wygrywałam, bo od początku było wiadomo, że warto stawiać na czerwone. Bohaterka bladła w całej książce w sumie mniej niż dziesięć razy, natomiast w czerwienieniu się była prawdziwą mistrzynią.