Strona 95 z 96

PostNapisane: 21 września 2019, o 12:36
przez kejti
chodzi o to
Spoiler:

PostNapisane: 21 września 2019, o 16:20
przez Fringilla
Mam podejrzenia, pamięć nie ta, ale bym zajrzała do oryginału... :hyhy:

PostNapisane: 21 września 2019, o 22:00
przez kejti
mnie się wydaje że już coś było o tym pisane, coś mi świta :mysli:

PostNapisane: 21 września 2019, o 22:41
przez Fringilla
No niestety taki mamy język :lol:

PostNapisane: 24 września 2019, o 20:22
przez kejti
ha! błąd w tłumaczeniu :P chociaż jak się bardziej przyjrzeć to u nas po prostu mieli na myśli wojownik - go i dlatego mi było dziwnie.
Spoiler:

PostNapisane: 24 września 2019, o 21:38
przez Fringilla
W sumie tłumaczenie poprawne ze względu na uwarunkowania naszego języka i zachowujące element niespodzianki z oryginału :)
Ach, ileż oddanych czystości języka polskiego czytelników by się wściekło na tłumaczenie
[Ten] Wojownik był wcieleniem doskonałości. Nazwali Mary
;)

PostNapisane: 25 września 2019, o 10:43
przez kejti
jak napisałam że błąd w tłumaczeniu to potem sama się domyśliłam co mieli na myśli ale mogliby jednak napisać "ją" :P

PostNapisane: 25 września 2019, o 15:41
przez Fringilla
No serio średnio - jednak powyższa wersja jest bardziej poprawna ;)

PostNapisane: 30 września 2019, o 16:18
przez Lilia ❀
$1.99

Obrazek

PostNapisane: 1 września 2020, o 15:58
przez Kawka
Julie Garwood "Niewola"

Lady Madelyne ma dobre serce więc kiedy jej brat za pomocą podstępu zwabia w pułapkę swego wroga – barona Duncana, a następnie skazuje go na niechybną śmierć, dziewczyna postanawia pomóc nieszczęśnikowi. Sytuacja wymyka się jej spod kontroli, gdy jeniec w okamgnieniu zmienia się w oprawcę i porywa Madelyne.

Po ostatnich złych doświadczeniach z książką Garwood ("Szkatułka"), miałam lekkie obawy, sięgając po tę powieść. Po pierwsze – akcja rozgrywa się w 1099 r. , a więc głębokie średniowiecze, za którym nie przepadam. Na szczęście, w ogóle nie czuć tego w książce.

Druga moja obawa wiązała się z bohaterem. Myślałam, że to znów będzie śfiniak i menda, jednak Duncan okazał się być tylko odrobinkę dupkowaty, a i to nie do końca. Z charakteru był całkiem znośny, nie przewracałam oczami, podczas czytania, nie miałam ochoty rzucić czytnikiem ani nic w tym stylu. Bohater okazał się być w porządku. Co jest plusem – potrafił jako pierwszy powiedzieć bohaterce kluczowe dwa słowa.

Madelyne – trochę roztrzepana, zadziorna, charakterna – krótko mówiąc – to bohaterka, o jakich najbardziej lubię czytać. Od razu mi się spodobała. Madelyne to babka z charakterem, dąży prosto do celu i nic nie jest w stanie jej zatrzymać.

Inni bohaterowie na tle tej dwójki wypadli nieco blado, zwłaszcza główny zły. To taki rozmemłaniec, bez polotu, że aż trudno uwierzyć, że był w stanie cokolwiek zrobić. Louddon to takie ciepłe kluchy, że równie dobrze, mogłoby go w ogóle nie być.

Adela i Gerald – o ile Gerald z jego anielską cierpliwością był w porządku, to zachowanie Adeli czasem mnie irytowało. Odnośnie braci Duncana i reszty pobocznych bohaterów, nie mam większych uwag.

Podobały mi się nieliczne ale jednak wyraźnie zaznaczone elementy humorystyczne. Lekkość stylu też jest zdecydowaną zaletą. Książkę czyta się płynnie, bez problemu łykając niektóre absurdy i nieścisłości (np. to, że Duncan nie odmroził sobie nic podczas stania w bezruchu rzez kilka godzin na okrutnym mrozie prawie nago, ba, on się nawet nie przeziębił).

Sama historia jest dość prosta – liniowa konstrukcja fabuły, przystępny styl, to raczej książka, której główną siłą napędową jest bohaterka i jej relacja z bohaterem. A ta jest dość burzliwa i emocjonalna. Sporo się między nimi dzieje w kwestii emocji i to dobrze. Kolejny plus to dobrze napisane i rozmieszczone sceny erotyczne.

Nie jest to książka, która wbiłaby mnie w fotel, o której będę pamiętać długo, nie skłoniła mnie do żadnych poważniejszych przemyśleń, jednak bardzo miło spędziłam z nią czas i nie wykluczam, że kiedyś być może do niej wrócę. "Niewolę" czytało mi się sprawnie i szybko. Jest to po prostu przyjemne czytadło, dlatego 8/10 jest adekwatną oceną.

PostNapisane: 2 września 2020, o 10:45
przez kejti
też lubię :bigeyes: w sumie większość jej książek :hihi: ale u mnie dodatkowo jest to że uwielbiam średniowiecze

i chociaż moja polecanka Szkatułka Ci nie podeszła (gdzie u mnie to numer 1) to cieszę się że jednak spróbowałaś z kolejną książką tej autorki :cheer:

PostNapisane: 3 września 2020, o 14:22
przez Kawka
"Szkatułka" mi obrzydziła Garwood do tego stopnia, że musiało minąć prawie dwa lata zanim zdecydowałam się zabrać ponownie za tę autorkę.

PostNapisane: 4 października 2020, o 19:37
przez •Sol•
Nie wiem, czemu pomyliłam Szkatułkę ze Szmaragdem i już miałam pisać, jaka to ja zdziwiona nie jestem :rotfl:

Ale okazuje się, że Szkatułkę sama dość wysoko oceniłam, ale mam teraz kompletną dziurę w pamięci...
Aż idę zobaczyć, co Ci się tam aż tak nie podobało!

PostNapisane: 4 października 2020, o 19:39
przez Kawka
Bucowaty, irytujący główny bohater, nie znoszę takich.

PostNapisane: 4 października 2020, o 19:41
przez •Sol•
Jak to różnie można odebrać :D
mam wrażenie, że dla mnie był fajny - arogancki, ale w ten ciekawy sposób.

Ale wiem, czasem jeden element i się płonie żywym ogniem gniewu na bohatera :D

PostNapisane: 4 października 2020, o 19:45
przez Kawka
Dla mnie Brodick to ścisła czołówka buców w romansach, obok tego debila z "Lilii wśród cierni" Penny Jordan, gwałciciela z "Kwiat i płomień" Woodiwiss i kilku innych od Coulter, których już na szczęście nie pamiętam zbyt dobrze. Był jeszcze taki jeden z "Damy w purpurze" Rogers ale tam bohaterka mu dorównywała głupotą i popapraniem, więc mi jej nie szkoda.

PostNapisane: 4 października 2020, o 19:49
przez •Sol•
Nie znam ani jednego delikwenta wymienianego przez Ciebie, ale już same określenia mi mówią, że niewiele tracę :D
Choć tak, Szkatułkę czytałam... Dawno. Kupiłam w 2012 roku, czyli pewnie w tych okolicach czytałam i mój odbiór różnić się może znacznie.

W ogóle chciałabym mieć troszkę czasu na eksperyment - jak odbiorę teraz książki Garwood, Laurens, Quinn i innych autorek, które kilka lat temu mnie porywały ;)

PostNapisane: 4 października 2020, o 19:55
przez Kawka
W dużym skrócie:

"Lilia wśród cierni". Starszy facet wychowuje sobie i tresuje jak psa młodą, niewinną dziewczynę i to jeszcze tłumaczy jej dobrem, bo jak się dziewczyna nauczy seksu, to będzie z korzyścią dla jej przyszłych kochanków. :mur:

"Kwiat i płomień" On gwałci bohaterkę i jeszcze wielce zdziwiony, że naprawdę mówiła "nie" i naprawdę się wyrywała, bo on myślał, że tak się z nim tylko droczy. :mur:

"Dama w purpurze" on ją obraca w krzakach, traktuje jak psa, a ona głupia, zamiast mu obciąć jaja, jeszcze go kocha i usprawiedliwa. :mur:

Nie polecam. Najlepsze, że dwie z nich mam na półce i nadal nie sprzedałam. :evillaugh:

PostNapisane: 4 października 2020, o 19:59
przez •Sol•
Dwa pierwsze to wstrętni bohaterowie, ale w trzecim jeszcze bohaterka kretynka :facepalm:

Ale to nie na moje nerwy, rzucałabym po pokoju, jeszcze bym coś zbiła :D moja tolerancja na debilizmy z wiekiem się zmniejsza :hihi:

A to dopiero ciekawe zjawisko!
To jednak coś Cię może ciągnąć. Może chociaż atrakcyjne okładki mają :evillaugh:

PostNapisane: 4 października 2020, o 20:03
przez Kawka
"Lilię wśród cierni" kupiłam dawno temu, na samym początku swojej romasnoholicznej drogi. Może to sentyment, a może jeszcze kiedyś ją przeczytam i sprawdzę czy faktyczniei to jest takie złe, jak myślę. Poza tym tam bohaterka ma jaja i w któymś momencie pogoniła debila w cholerę.

"Kwiat i płomień" kupiłam hurtem, z innymi Woodiwiss, bo od jakiegoś czasu zbieram swoje ulubione autorki, a Woodiwiss to klasyka i w sumie ją lubię.

PostNapisane: 4 października 2020, o 20:06
przez •Sol•
to w zasadzie sentymenty ;) a to silna motywacja ;)

PostNapisane: 4 października 2020, o 20:28
przez Kawka
Okładki też fajne mają.

PostNapisane: 4 października 2020, o 21:01
przez Dorotka
Kawka napisał(a):Dla mnie Brodick to ścisła czołówka buców w romansach

Naprawdę??? Nie mogę uwierzyć, że tak go odebrałaś. Bo ja kocham się w Brodicku od lat i dla mnie to facet marzeń. :mrgreen: A "Szkatułkę" mogę czytać w kółko, raz za razem - uwielbiam tę książkę.

PostNapisane: 4 października 2020, o 21:04
przez Kawka
Dokładnie tal go odebrałam. Jak on mnie wkurzał podczas czytania. :facepalm:

PostNapisane: 4 października 2020, o 21:06
przez •Sol•
właśnie! To Dorotka kocha Szkatułkę! A ja się zastanawiałam, skąd ja tak ten tytuł mam wbity w głowę :D

Myślałam, że wyciągnę książkę i chociaż przejrzę, żeby sobie przypomnieć mój odbiór, ale nie mogę jej znaleźć :ermm: pewnie jest w czeluściach poprzeprowadzkowej szafy...