Strona 10 z 96

PostNapisane: 14 marca 2011, o 13:16
przez Scholastyka
ale to była w ich mniemaniu najwyzsza pochwała...

PostNapisane: 14 marca 2011, o 14:14
przez Agaton
Liberty napisał(a):Ostatnie zdanie sugeruje, że lubisz, Heidi, romanse, w których bohaterki są jednoznaczne; jeśli jest nieśmiałą białogłową, to musi być wyposażona w taki zestaw cech, który nie psuje tego wzorca. Jeśli jest wojowniczką to nie może być dobrą duszą.
I już wiem czemu nie możemy się dogadać ;) Wolę inny typ bohaterów, bardziej niejednoznaczny.

Racja, racja :) Nikt nie jest jednoznaczny, nikt. Dlatego i ja wolę miksy.

PostNapisane: 14 marca 2011, o 15:50
przez Heidi
A nie wiem, nigdy wcześniej na to nie zwracałam uwagi. Być może tak jest :smile2:

PostNapisane: 14 marca 2011, o 16:49
przez Fringilla
Agrest napisał(a):
A ja się będę upierała przy swoim. Tak, wegetarianizm znany jest od stuleci, ale wątpię by ktoś zastanawiał się nad nim zastanawiał w XIII w. w Anglii czy Szkocji.


A w ogóle to wydaje mi się, że argumenty Frin nie stoją tak naprawdę w opozycji do stwierdzenia, że zabicie królików w celach spożywczych i wilków w obronnych nie czyni z bohaterki o dobrym sercu hipokrytki.
Czy się mogła trafić wtedy osoba absolutnie przeciwna zabijaniu zwierząt? Pewnie mogła. Ale się nie trafiła. Pytanie więc, czy rzeczywiście można obwiniać średniowieczną bohaterkę o to, że zdobyła jedzenie i sama się tym jedzeniem nie chciała stać?

Swoją drogą Heidi nie pisała nic o wegetarianizmie, ja założyłam, że chodziło jej tylko o zabijanie, nie o jedzenie ;)


przyznam bez bicia, że to bardziej polemika z Liberty była w temacie co jest wykluczone w średniowieczu, a zatem w romansie historycznym osadzonym w tychże realiach ;)
abstrahując od tego, kto jaki typ bohaterki lubi ^_^
i moim zdaniem Heidi zwróciła jednak uwagę na pewną, hm, niekonsekwencję w przedstawianiu bohaterki... cóż, wolę, żeby to była powyższa niekonsekwencja, a nie wykazanie pewnej dozy socjopatii :hyhy:
a wszystko w opozycji do przywołanej Wilczej harmonii właśnie...

PostNapisane: 14 marca 2011, o 17:57
przez Scholastyka
za mądre to dla mnie... :shock: Nie rozumiem....

PostNapisane: 14 marca 2011, o 18:17
przez Fringilla
a coś konkretnie czy całościowo?

PostNapisane: 14 marca 2011, o 20:14
przez Scholastyka
wolę, żeby to była powyższa niekonsekwencja, a nie wykazanie pewnej dozy socjopatii
a wszystko w opozycji do przywołanej Wilczej harmonii właśnie...

PostNapisane: 14 marca 2011, o 20:41
przez kasiek
Schola ja to też często Frini nie rozumiem, choć :lovju: i tak się boję, ze jak mi każe się ładnie do zdjecia ustawić...to ja nie zrozumiem :mrgreen:

PostNapisane: 15 marca 2011, o 02:26
przez Fringilla
proszę się nie nabijać, tak, wiem, skrótowość ma męczy mnie (i innych :hyhy: ) od ponad ćwierćwiecza i dziwne rzeczy wychodzą :padam:

chodziło mi o, częste u Garwood, zderzenie mentalności współczesnej (autorskiej) z wyobrażoną przez nią mentalnością średniowieczną.
czyli: czy działania bohaterki są zgodne z poglądami przez nią głoszonymi oraz obrazem samej siebie? i tu nie chodzi o to, czy, będąc miłośniczką puszystych zwierzątek, bez mrugnięcia okiem flaki wypruć potrafi, tylko co się z nią dzieje w momencie wypruwania. bądź w wyniku. ;)
jestem ciekawa. bo to Garwood, która niekiedy miesza, jak wspomniałam wyżej, co najmniej... nieprzekonująco.
a chciałam nawiązać do
jak wegetarianka w "Wilczej harmonii" - jechała do rygi, ale ubiła skoczka , oprawiła i upiekła, żeby rannego ukochanego nakarmic...
.

przy okazji: wegetarianizm występuje jak najbardziej w ówczesnej Anglii i Szkocji, i nie tylko ;) żywo dyskutowany problem natury religijnej :hyhy: wzdragam się przed użyciem słowa "etycznej" ;)

PostNapisane: 16 marca 2011, o 20:03
przez aralk
Ja lubię Angielkę w dużej mierze właśnie za to co Garwood zrobiła z bohaterką. Jak dla mnie postać stworzona w dużej mierze z przymrużeniem oka i sporym dystansem. Pełna sprzeczności i niekonsekwencji. Ale szalenie w tej niekonsekwencji konsekwentna.
Z drugiej strony to niemal typowa bohaterka Garwood, bo spora część z nich dla ogółu, jak i dla samej siebie, postrzegana jest jako "mała", "drobna", "lekka", wymagająca opieki i wsparcia, a w rzeczywistości jak trzeba to i wilka w samoobronie zabije (co ważniejsze wilka, który pogryzł ukochanego psa męża), poród odbierze, upomni się o prawa rodzących kobiet, czy przywali w mordę czy ucieknie na drugi kontynent.
Zresztą cała jej delikatność odbierana była raczej przez otoczenie, a głównie przez męża, który cały czas kazał jej odpoczywać.
Że zamieniono bezpłodność na płodność, to chyba norma. A już na pewno częściej zdarza się coś takiego niż konsekwentne trwanie w bezpłodności bohaterów. Niestety :]

PostNapisane: 16 marca 2011, o 23:13
przez Fringilla
aralk napisał(a):Z drugiej strony to niemal typowa bohaterka Garwood, bo spora część z nich dla ogółu, jak i dla samej siebie, postrzegana jest jako "mała", "drobna", "lekka", wymagająca opieki i wsparcia, a w rzeczywistości jak trzeba to i wilka w samoobronie zabije (co ważniejsze wilka, który pogryzł ukochanego psa męża), poród odbierze, upomni się o prawa rodzących kobiet, czy przywali w mordę czy ucieknie na drugi kontynent.

i wszyscy pełni podziwu po łapach całują...

PostNapisane: 16 marca 2011, o 23:21
przez Scholastyka
no bo jak takiej po łapkach nie całowac...

PostNapisane: 16 marca 2011, o 23:23
przez Fringilla
można jeszcze spalić na stosie ^_^
a na serio: kurcze, tylko to jest bardziej niż zwykle "przyjechała biała memsahib do dzikich"...

PostNapisane: 16 marca 2011, o 23:29
przez aralk
dla mnie mimo wszystko to i tak jeden z mniej szkodliwych minusów, których czasami dopatruję się ku swojemu bezbrzeżnemu zdziwieniu ;)
wolę to, niż wszelakie zaczepienia o wolność, niezależność, przymuszania i wymuszania podane w sposób para poważny, bez nutki humoru choćby rozumianej i dostrzeganej przez niewielką część czytelniczą ;)
nie, że ze zmuszaniem z dawką humoru można wszystko, ale wejście w takim wypadku na wyższy stopień abstrakcji, mnie pomaga w przyswajaniu :)
i zamilknę, bo sama siebie przestałam rozumieć :D

PostNapisane: 19 marca 2011, o 15:53
przez Jadzia
Heidi napisał(a):ale nawet rycerze stwierdzili że musi być okrutna skoro zabiła 4 wilki w tym ich pieszczoszka. Oczywiście im to imponowało ale użyli tego słowa okrucieństwo

Heidi, w gruncie rzeczy to wspomniane okrucieństwo w oryginale mogło być całkowicie innym słowem ;)

PostNapisane: 19 marca 2011, o 16:36
przez Dorotka
A ja właśnie skończyłam "Księżniczkę". Historyjka taka sobie, nic porywającego, ale sceny łóżkowe pierwsza klasa. W skali 1 do 10 punktów w tym przypadku dałabym tych punktów co najmniej 30, jak nie lepiej. Dla mnie seks w tej książce to niemal mistrzostwo świata. Już dawno nie zaśliniłam się przy żadnych "momentach", tak jak tu. :D

PostNapisane: 19 marca 2011, o 20:22
przez aralk
nie pamiętam tego seksu zupełnie :niepewny:

PostNapisane: 19 marca 2011, o 21:39
przez Jadzia
Ja się już chyba uodporniłam, bo żadnych seksów jakoś szczególnie nie pamiętam ;) No, może kilka, ale chyba nie od Garwood...

PostNapisane: 19 marca 2011, o 21:53
przez Renata7
Dorotka napisał(a):A ja właśnie skończyłam "Księżniczkę". Historyjka taka sobie, nic porywającego, ale sceny łóżkowe pierwsza klasa. W skali 1 do 10 punktów w tym przypadku dałabym tych punktów co najmniej 30, jak nie lepiej. Dla mnie seks w tej książce to niemal mistrzostwo świata. Już dawno nie zaśliniłam się przy żadnych "momentach", tak jak tu. :D


No to mnie zaintrygowałaś . Muszę sobie czytnąć :look_down:

PostNapisane: 19 marca 2011, o 22:36
przez sunshine
Renata7 napisał(a):
Dorotka napisał(a):A ja właśnie skończyłam "Księżniczkę". Historyjka taka sobie, nic porywającego, ale sceny łóżkowe pierwsza klasa. W skali 1 do 10 punktów w tym przypadku dałabym tych punktów co najmniej 30, jak nie lepiej. Dla mnie seks w tej książce to niemal mistrzostwo świata. Już dawno nie zaśliniłam się przy żadnych "momentach", tak jak tu. :D


No to mnie zaintrygowałaś . Muszę sobie czytnąć :look_down:


O tym samym pomyślałam :look_down:
:hyhy:

PostNapisane: 19 marca 2011, o 23:15
przez aralk
głód seksu was dopadł, rozumiem :hyhy:

PostNapisane: 19 marca 2011, o 23:21
przez Jadzia
Dorotka obudziła ten głód, cwaniara :snicker:

PostNapisane: 19 marca 2011, o 23:25
przez sunshine
No tak jakoś wyszło ;) :look_down:
nie lubię jak jest go dużo w książce , ale jak jest jeden porządny to owszem :hyhy:

PostNapisane: 19 marca 2011, o 23:57
przez Dorotka
Bo tu seks jest świetnie opisany. Nie jest wulgarny, ale i nie mdły, nie ma niedomówień, a wręcz przeciwnie, wszystko jest dość szczegółowo opisane i to tak, że można się wczuć w rolę. :wink: Garwood na szczęście nie używa żadnych określeń typu: dotknął jej muszelki, guziczka czy rozchylił jej delkatne płatki, bo to mnie przyprawia o mdłości. :rzyg: Nawet francuski numerek wyszedł jej prima sort. :padam: :padam: :padam: :D

PostNapisane: 13 kwietnia 2011, o 23:58
przez Kawka
Popieram Dorotkę. Włąśnie skończyłam czytać "Podarunek" Garwood i jednym z plusów tej książki są świetne sceny erotyczne. Opisane normalnym językiem, bez udziwnień ale też bez zbędnych szczegółów. Po prostu dobrze napisane. A poza tym - humor i lekkość. To chyba będzie moja ulubiona autorka, ale po jednej książce trcuno sobie wyrobić zdanie, więc na pewno sięgnę po inne Garwood.