Wiedźmo, wszystko zależy od zapotrzebowania, może wtedy nie miałaś na taką bohaterkę Właściwie, ja tez nie miałam, ale doceniam, że kiedyś mogłoby to nastąpić
nie chodzi o bohaterów, tylko o patetyczny podlany sosem namiętności sposób opisania na to chyba nigdy nie miałam szczególnego zapotrzebowania, wole na ostro
Wiedźma Ple Ple napisał(a):ale ta Lwica to głupia była okrutnie nawet seksy nie zrekompensowały mi ... a tak się pięknie zapowiadała ...
Czy głupia? No... nie wiem. Raczej niespójna, jakby posklejana z kilku nie bardzo pasujących do siebie kawałków. Najpierw początek i umierająca podczas porodu pierwsza żona Lyona [nuuuda!], potem świetny fragment z młodą Indianką - Marry, wracającą do swojej wioski z maleńką białą dziewczynką [naprawdę mi się podobał], następnie przeskok o kilkanaście lat do Anglii [i tu bywało różnie: raz lepiej, innym razem tak sobie]. Wiele rzeczy mnie irytowalo, ale seks był cuuudny.
To jeszcze mogłam zdzierżyć, bo milość od pierwszego wejrzenia to akurat moje ulubione klimaty, ale denerwowały mnie te jego zachwyty nad jej bardzo oszczędnymi wypowiedziami, bo to jej ciągle powtarzane: "tak" i "nie" na wszelkie pytania było okropnie wnerwiające.
Ależ ja wcale nie twierdzę, że była zła, bo nie była, ale daleko jej do mojej ulubionej "Angielki" czy choćby do "Szkatułki", bo od tamtych oderwać się po prostu nie mogłam. W "Lwicy" podobała mi się para głównych bohaterów, ale wątki poboczne to już nie za bardzo.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin