A jaki jest system tłumaczenia "księzniczkowatości" na niemiecki? W polskim można zostać księżniczką po ślubie - patrz: Księżniczki Disneya
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące — Ursula K. Le Guin
Książkę czytało mi się fantastycznie. Nie mogłam się oderwać. Jestem nią zauroczona.
Początkowo myślałam, że to będzie leciutka prosta historyjka, coś w stylu "Zaplątanych", gdzie całe zawiązanie akcji polegało na małym nieporozumieniu, łatwym do naprostowania. Ale nie, bo tu się więcej działo, włącznie z prawdziwymi dramatami i sensacjami. Niektóre sytuacje były jak z najlepszych thrillerów, ale to były tylko zabiegi na ubarwienie książki, która z punktu widzenia tematyki mogłaby być rasowym romansem.
Niesamowicie podobało mi się poznawanie przebiegu wydarzeń z punktu widzenia Logana. Część opowiadana przez Ellie dopełniała całości i była bardzo potrzebna, ale było tam mniej humoru, który uwielbiam u tej autorki. Jednak nie z powodu zawartości humoru ani różnego stopnia zawartych emocji (u Logana było więcej) zakochałam się w jego narracji, lecz dlatego, że z racji wykonywanego przez niego zawodu, on stawał się miejscami prawie narratorem trzecioosobowym. Jako ochroniarz był obecny przy rozmowach, w których ktoś inny nie mógłby uczestniczyć i dzięki temu mogliśmy poznać więcej spojrzeń na te same sprawy.
Na Biblionetce książka oceniona jest najniżej z wszystkich książek autorki, co z jednej strony napawa mnie optymizmem, że następne książki, po które sięgnę, będą jeszcze lepsze, ale z drugiej strony patrząc, możliwe, że niskie oceny książka "zawdzięcza" wolnemu rozwojowi akcji w strefie erotycznej. Jak ktoś sięgnął po nią w celach czytania o pukaniu, na co wskazywałby tytuł w połączeniu z okładką, to mógł się początkowo mocno zawieść.
Polski tytuł jest straszliwie obraźliwy dla tego bohatera. Logan jest fantastycznym człowiekiem, o wielu zaletach charakteru, uzdolniony i perfekcyjnie przygotowany do wykonywanego zawodu. Sprowadzanie go do roli psiuraka, nie ważne czy dużego i sprawnego, jest po prostu słabe. W treści książki nie ma niczego, co dawałoby podstawę do takiego redukowania wspaniałych i wszechstronnych zalet bohatera.
Przeczytałam opowiadanie "Royally Raised" czyli część nr 3,5 z cyklu "Royally".
Nadal nie wiem, po co są na świecie takie opowiadanka. Raczej w nim o nic konkretnego nie chodziło. Możliwe, że miało na celu dodatkowe spotkanie z bohaterami, których się polubiło, ale w moim przypadku nie zadziałało, bo tych bohaterów wcześniej nie znałam. Czytało mi się bardzo przyjemnie, więc żadnej krzywdy mi nie zrobiło.
Opowiadanie składa się z dwóch części. W pierwszej narratorem jest Henry, w drugiej są Henry i Sarah.
Główną bohaterką części pierwszej jest Jane, dziewiętnastoletnia córka Henrego i Sarah, następczyni tronu. Narrator informuje czytelnika, że Jane jest wspaniałą osobą o cudownej osobowości i pięknych cechach charakteru, tak doskonałą jak jej prababcia, nieżyjąca już poprzednia królowa kraju. Jednak z dialogów i opisów postępowania Jane wynika, że jest rozwydrzoną i rozpuszczoną dziewuchą, zarozumiałą i zadzierającą nosa, wywyższającą się ponad innych, nie odczuwającą ani empatii, ani wdzięczności, ani pokory. Jest niedojrzała i nie przedstawia sobą niczego ciekawego. Rozmowa Jane z tatą polegała na tym, że on jej zwracał uwagę na jej błędy w postępowaniu i traktowaniu przyszłych poddanych, a ona każde jego zdanie odwracała jak kota ogonem. Jędza dobrze wiedziała, co on ma na myśli, ale przeginała i nie dała sobie niczego powiedzieć. Było to bardzo śmieszne w czytaniu, ale raczej się nie da z tej jednej rozmowy mieć o niej tak dobrego zdania, jak chciałaby autorka.
Część druga opowiadania dotyczy całej rodziny Henrego i Sarah oraz ich życia intymnego. Dowiadujemy się, że pięćdziesięcioletni Henry od dziesięciu lat, czyli od śmierci swojej babci, panuje w kraju. Jest nadal tak samo wspaniale zbudowany jak był w młodości. Kaloryfer i ramionka są nadal najwyższej jakości. Życie erotyczne małżonków także nie zmieniło się od ich młodości na gorsze. Mają piątkę dzieci, z których najmłodszy syn ma sześć lat i był wpadką. Henry i Sarah najpierw stwierdzają, że muszą bardzo szybko wychować Jane na dobrego człowieka, bo za chwilę będzie za późno. Następnie przekomarzają się, czyją winą było to, że urodziło im się aż pięcioro dzieci, a na koniec opowiadania zaczynają robić coś, co może się skończyć szóstym. Nie widać w treści opowiadania, żeby słyszeli kiedykolwiek o antykoncepcji.
To wszystko. Jak na małe opowiadanie, to i tak było tam dość dużo treści.
Zaliczyłam książkę "Książę w wielkim mieście". Słowo "zaliczyłam" jest bardzo adekwatne, bo główni bohaterowie się tam cały czas zaliczają. Seks seksem seks pogania. Jest to historia Olivii, zwykłej dziewczyny z Nowego Jorku i Nicholasa Pembrooka, następcy tronu w europejskim (nieistniejącym) państewku. Poziom zawartych emocji był niesamowicie zbliżony do emocji harlequinów Światowe Życie, czyli harlequinów europejskich. Z tym że do pogodzenia doszlo dużo szybciej niż w Harlequinach, w których taka historia skończyłaby się samotnym wychowywaniem dziecka przez bohaterkę, a dopiero po kilku latach bohater by sobie przypomniał, że ją przecież kocha ponad życie.
Książka podobała mi się nawet bardziej niż tom trzeci, a to nie było łatwe, bo tom trzeci był świetny i miał więcej humoru. Było uroczo, milutko i sympatycznie. Mam nadzieję, że tom drugi nie będzie gorszy.
Przeczytałam właśnie wszystkie posty w tym wątku i doszłam do wniosku, że mogę nie być zadowolona z tomu drugiego, czyli "Sposobu na księcia", który aktualnie czytam. Zastanawiam się, czy go nie porzucić, bo to może być niepotrzebne marnowanie czasu.
Rzuciło mi się w oczy, że pani Chase brakuje wyczucia europejskich odległości. Państwo Wessco, które jest królestwem wydzielonym z terenów Szkocji, musiałoby być wielokrotnie większe od Szkocji, a może nawet od Wielkiej Brytanii, gdyby zgadzały się liczby podane w książce. Na dodatek autorka podaje odległości nie w kilometrach, lecz w godzinach, co zupełnie nie jest europejskie i wcale nie pasuje do mieszkańców europejskiego kraju.
Widocznie nie wiedziała, jak się zabrać za temat nieistniejącego księstwa albo to nie wydawało się jej wystarczające ważne, aby zaprzątać sobie tym głowę – w efekcie wyszło, co wyszło.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu. Denis Diderot
"If you want it enough, you can always get a second chance." MM * “I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM * Zamienię sen na czytanie.
Może nigdy tam nie była i posłużyła się wyobraźnią, która nie wzbiła się zbyt wysoko. Przypomina mi się, jak raz jedna amerykańska pisała o Anglii, jakby to był jakiś egzotyczny kraj. A obecnie czytam pewną serię, gdzie w zasadzie wszystko byłoby w porządku, gdyby autorka odpuściła sobie wspominanie o Polsce.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu. Denis Diderot
"If you want it enough, you can always get a second chance." MM * “I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM * Zamienię sen na czytanie.
Możliwe, że pani Chase zakłada, że w Wessco na autostradzie jeździ się z maksymalną prędkością 30 na godzinę. Korków raczej nie brała pod uwagę, bo wspominała coś o pustych drogach.
Tom drugi, czyli "Sposób na księcia" Jest to historia miłości Sarah Titebottum i Henry'ego Pembrooka, księcia i następcy tronu Wessco.
Początkowo nic mnie w książce nie zachwyciło, ona wydawała się być nudziarą, on nieciekawym łobuzem. Potem było lepiej, bo zaczęłam ich lubić i kibicować ich miłości. Oboje mieli dużo psychicznych problemów, szczególnie ona ze swoją przeogromną i nie dającą jej normalnie funkcjonować w społeczeństwie traumą z dzieciństwa. W książce było dość dużo humoru i ciekawe dialogi, więc jakoś mocno mi nie przeszkadzał fakt, że ona nie próbuje niczego zrobić z tymi traumami. Psychotropy jej nie smakowały, a o innej formie terapii jakoś nie pomyślała, więc tak sobie egzystowała przez lata na obrzeżach życia. Jej stan potęgował u bohatera uczucia opiekuńczości, które się w nim bardzo szybko zaczęły wylęgać.
Miłość głównych bohaterów rozwijała się bardzo szybko. Po kilku dniach znajomości byli już wielkimi przyjaciółmi, po ok. dwóch tygodniach zaczęli współżyć seksualnie, jednak początkowo bez penetracji, bo bohaterka była dziewicą, a bohater chciał odwlec moment jej inicjacji, by jej nie skrzywdzić.
Wszystko byłoby super i bardzo romantycznie, gdyby nie końcówka książki. Nie epilog, tylko ostatnia i najważniejsza część przed nim, ta która miała być najbardziej emocjonalna. Było tam jedno z najgłupszych i najmniej romantycznych książkowych zakończeń, jak tylko mogło być. Bohater już wcześniej udowadniał, że nie jest zbyt mądry, np. podpisał umowę bez pokazania jej prawnikowi, a gdy był szantażowany również nie poradził się prawnika, nie próbował odkupić nakręconych materiałów filmowych, na co byłoby go stać, nie próbował ich zniszczyć, na co też mógłby sobie pozwolić. W ogóle był dość niespójny, bo wobec wielu ludzi zachowywał się dupowato i pozwalał się wodzić za nos, a czasem wybuchał aż za mocno i przesadzał ze swoją stanowczością. W spoilerze dokładnie opiszę zakończenie książki, więc bardzo proszę o ostrożność przy zaglądaniu do niego, jeśli ktoś ma dopiero w planach czytanie tego tomu.
Spoiler:
Końcowe decyzje bohatera stoją w absolutnej sprzeczności z tym, jaki był, w co wierzył i co czuł przez całą książkę. Po trzech tygodniach znajomości, gdy są w sobie tak bardzo zakochani, że zrobiliby dla siebie wszystko, bohaterowie mają mały problem z niedogadaniem się. On coś zrobił, co jej się nie podobało, następnie wyolbrzymiła to jeszcze, a właściwie pozwoliła siostrze wmówić sobie, że należy to wyolbrzymić, i uciekła od niego całkiem. A ten idiota jej nie gonił, by od razu naprawić sytuację, tylko dał jej trzy tygodnie, podczas których przestał się do niej odzywać. Nie próbował jej przeprosić ani choćby porozmawiać i się wytłumaczyć. Czyli byli w rozłące tak samo długo jak trwała ich cała wcześniejsza znajomość. Trochę długo jak na taką świeżą sytuację, gdy miłość jest na etapie raczkowania i powinno się o nią dbać szczególnie.
Ale to jeszcze nie koniec jego głupot, dopiero się rozkręcał, bo po pogodzeniu się i trzech dniach życia z nią w pełnej sielance, poinformował ją, że postanowił zaciągnąć się do wojska i trzy następne lata spędzić na wojnie. Chodziło mu o nauczenie się w praktyce taktyki i mądrego wydawania rozkazów, po to, by w przyszlości, po objęciu tronu, móc być mądrym królem. Skąd wiedział, że wojna potrwa akurat trzy lata, to mnie bardzo interesuje. I co by zrobił, gdyby skończyła się wcześniej, a on by jeszcze nie czuł się w pełni przyuczony do zawodu? Kazałby wywołać następną? No ale nieważne, bo są gorsze problemy w związku z jego decyzją.
Po pierwsze, miał zamiar uczyć się kosztem innych, ryzykując ich życie i zdrowie. On sobie będzie ćwiczył rozkazy, ale zanim się nauczy wydawać tylko mądre, to będą mu się trafiały także głupie, no bo tak mają uczniowie i to jest cel jego wyjazdu, ale w jego przypadku konsekwencje złych ponosić będą prawdziwi żołnierze, których nikt nie pyta, czy mają ochotę bawić się w wojnę. Przy okazji on zakłada, że wprawdzie wszyscy wracają z syndromem stresu pourazowego, ale jego to nie dotyczy, bo on wróci z wojny po trzech latach szczęśliwy jak motylek na łące. Henry jest albo strasznie głupi, albo jest psychopatą bez empatii.
I po drugie, bohater założył, że ich całkiem świeżutka miłość z całą pewnością przetrwa w swej sile trzyletnią rozłąkę. Mało brakowało, a nie przetrwałaby trzech tygodni, ale on to wie, że bez problemu przetrwa trzy lata. A co z jego silnym odczuciem, że musi jej bronić, że chce być przy niej, nie odstępować jej na krok i się nią opiekować? Zrobić dla niej wszystko? Te uczucia były jeszcze przed chwilą tak silne, że marzył o wspólnym dziecku z Sarah i chciał spędzić z nią każdą chwilkę do końca życia. Rozkochał ją w sobie bardzo szybko i bardzo mocno. Uwiązał do siebie, co przyszło mu jeszcze łatwiej dzięki temu, że była bardzo rozchwiana psychicznie. Maksymalnie uzależnił ją od siebie, a teraz postanowił skazać na samotność. Bohaterka przez trzy lata przechodzić będzie przez piekło rozłąki. Rozbudził ją seksualnie, a teraz skazuje na brak dotyku drugiej osoby, brak ciepła wynikającego ze wspólnego przebywania ze sobą, niedosyt pocałunków, trzymania się za rączkę, tulenia i wpatrywania się sobie w oczki. Że o seksie nawet nie wspomnę. Henry jest albo strasznie durny, albo jest socjopatą, któremu radość sprawia niszczenie psychiczne drugiej osoby.
Ostatnie kilkadziesiąt stron książki sprawiło, że w moich oczach z całkiem przeciętnej powieści, zawierającej dość dużo erotyki, humoru i różnych atrakcji, zamieniła się w dziwny twór, w którym zupełnie nie wiadomo o co chodzi. Na dokładkę to, co autorka próbuje sprzedać czytelnikom jako szczęśliwe zakończenie, nie ma żadnych szans na sukces.
Może autorka uważała, że czytelnik tak się zachwyci bohaterami, że nie zauważy, że nie wszystko do siebie pasuje...
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu. Denis Diderot
"If you want it enough, you can always get a second chance." MM * “I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM * Zamienię sen na czytanie.
Też możliwe albo nie przemyślała sobie tego dokładnie skupiona na pisaniu końcówki.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu. Denis Diderot
"If you want it enough, you can always get a second chance." MM * “I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM * Zamienię sen na czytanie.
Gdzieś napisała, że pracując nad pierwszym tomem, od razu rozplanowała sobie drugi i trzyci. Z trzecim dlatego wszystko się fajnie zgadzało w czasie i w faktach. Niestety w przypadku drugiego tomu zostałoy jej trzy lata do zagospodarowania, z którymi nie wiedziała może co zrobić, by bohaterowie nie pobrali się za szybko i zbyt młodo. Chciała by wypadło dojrzalej. A wyszła jej kaszanka.
Nie pierwszy raz i nie ostatni. W sumie nie było tak tragicznie.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu. Denis Diderot
"If you want it enough, you can always get a second chance." MM * “I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM * Zamienię sen na czytanie.
Dla mnie to było maksymalnie bez sensu. Jego decyzja i plany na przyszłość stały w sprzeczności zarówno z faktem, że to miała być książka o miłości, jak i z faktem, że to była książka erotyczna.