Kolejna książka Brockway za mną. Muszę przyznać, że "Mój najdroższy wróg" czyta sie rewelacyjnie. Szybko i płynnie, nie można się wprost oderwać. Nie wiem tylko czy jedyna (!) i dość ogólna scena erotyczna to zasługa wydawnictwa (Amber) czy po prostu tak miało być. Do tej pory w jej książkach było wiecej ognistych "momentów". Mniejsza o seks - książka i bez scen się broni, choć nie przepadam za zbyt grzecznymi romansami.
Tu jest akcja i sporo chemi pomiędzy główną parą. Aż iskrzy pomiędzy nimi. Wojna płci i wzajemne poszturchiwania na słowa pozwalają płynąć fabule. W sumie mało tam się dzieje na poziomie fabularnym, ale ten niedostatek doskonale rekompensują emocje. Jest ich sporo w książce. Główna bohaterka troszkę na końcu przegięła ale to też jest do wybacznia.
Podobało mi się, że Avery był "ludzki", coś, co w romansach rzadko ma miejsce. Zazwyczaj bohaterowie to chodzące cyborgi, nie czują bólu, a jeśli już to są wytrzymali, poza tym szarmanccy, nieskazitelni, jurni, bogaci itp. Chodzące ideały. Avery ma wady - cielesne i duchowe. Choruje na płuca, jest głośny i chwilami uparty oraz upierdliwy i męczący.
Z kolei bohaterka - Lilian - to trochę nawiedzona babka, która wszystko chciała zrobić sama. W sumie fajna postać. Dziwi mnie tylko dlaczego nie wykopała tego swojego rządcy. Z wszystkimi innymi potrafiła sobie poradzić, a ten jeden, największy cham, który jej ciągle dokuczał, stanowił dla niej problem. Mogła go zwolnić bez referencji i nająć kogoś innego. Słabe było tłumaczenie, że by sobie bez niego nie poradziła. Nie ma ludzi niezastąpionych.
Poza tym oboje da się lubić, można się z nimi utożsamić. Kibicowałam Lil i Averemu. Nawet postacie drugoplanowe są dograne w szczegółach.
Krótko mówiąc - ksiażka warta przeczytania. Mogę ją polecić z czystym sumieniem każdej Romansoholiczce.