zabawne, ale uważam, że wszystkie poruszone sprawy niejako się ze sobą łączą, a możne jeszcze dorzucic tu przypadek wspomnianej gdzie indziej Kinsale - to elementy odpowiedzi na pytanie, dlaczego ostatnio romanse Balogh są wodniste coraz bardziej...
mimo rozrostu rynku i pojawienia się mnówstwa podgatunków? podrodzajów? (a może własnie dlatego...) eksperymentatorstwo jest w zaniku, nastąpiło usztywnienie ram rodzajowych i nikt się nie wstydzi "pocornu dla inteligentów" - pseudobłyskotliwych fabuł dla pozornie wykształconych, a co za tym idzie, wymagających podobno mas
wszak nikt nie reklamuje Meyer jako autorki piszącej "dla kucharek". skłanianie do myślenia nawet w ramach fantastyki i eskapizmu emocjonalnego jest w odwrocie.
jestem wstrętna, wiem...
wracając jeszcze do Longing: ja marzę, aby ktoś popełnił taki kawałek osadzony w realiach polskich tego okresu - bez patyny "narodowo-patriotycznej w atmosferze mesjanistycznej" - ani nie plując ani nie uświęcając, bez moralizatorstwa w ulubionym u nas stylu wciąż szeroko uprawianym
PJ - ja na palcach jednej ręki zliczyłabym znane mi autorki obsadzające w rolach głównych mężczyzn trochę nierozgarniętych - to jest duże wyzwanie moim zdaniem, większe niż stwrzyc błądzącego super alfę, betę czy inną gammę - fantastyka wymagająca twórczej ekwilibrystyki... ja mam dużą słabość do tych bohaterów Balogh - wytchnienie od typów (w rozumieniu "ciemnych typów
o których wszyscy wiedzą, jacy oni są inteligentni, błyskotliwi i myslący, chociaż w przysłowiowych 98% osią fabularną jest ich popełnianie czynów bynajmniej na to wysokie iq nie wskazujących oraz wychodzenie z matołstwa (jeżeli w ogóle...) nieprzystającego do ich wieku i doświadczenia
co do planów: przyznaję, że liczę po prostu na kolejną dobrze opowiedzianą historię