No jasne, ale to nie znaczy, że cała książka jest do wyrzucenia.
A swoją drogą, przypomniało mi się a propos propozycji gmosi, żeby zamiast intryg wrzucać seksy, że np w książce Wulfa pierwszy seks był właśnie dodany po interwencji redakcyjnej, bo w pierwszej wersji go nie było. I czy to nie jest jakiś paradoks, że jak Balogh pisała signety, to jej książki były raczej wyjątkowe, że w nich w ogóle był seks, bo w signetach zazwyczaj nie było. A teraz jest powszechnie uważana za autorkę mało namiętną... A wszystko dlatego, że ona po prostu pisze o seksie tam, gdzie on ma jakieś znaczenie, czy jest wymagany czy też wręcz przeciwnie