Już o tym pisałam tutaj, ale lubię się powtarzać
Po pierwsze - koncówka
Ale nie ta wpadka polskiego wydawnictwa, tylko w ogóle, w oryginale. Bo tam i tak jest tego za mało! Nie wiemy wcale, jak Jane i Tresham doszli do porozumienia, jak przeszli od sceny, kiedy Jane traktuje go zimno i przedstawia potencjalny ślub jako coś, co jest dla niej przymusem - do zgody i momentu, gdy konflikt jest rozwiązany. To po prostu nie nastąpiło na naszych oczach, co jest przecież bardzo rzadkie w romansach, a już na pewno u Balogh. I nie jest to niestety mój wymysł, tam rzeczywiście było więcej tekstu, ale został wycięty za namową jej agentki, która uznała, że takie zakończenie z niespodzianką będzie lepsze. A Balogh sama teraz przyznaje, że popełniła błąd zgadzając się na to.
A po drugie, wątek sensacyjny jest żywcem wzięty z Tajemniczej perły (ona wyszła jako pierwsza). Nie rozumiem, czemu aż tak Balogh się powtórzyła - to dopiero wtórność wewnętrzna.
Ale tak poza tym lubię tę książkę, i ja ją czytałam na początku przygody z romansami i bardzo mi przypadła do gustu, zwłaszcza te ciche acz namiętne momenty
W pokoju muzycznym, potem pocałunek bez słów przed drugim pojedynkiem. Faktem jest, że Balogh napisała mnóstwo książek z lepiej zarysowanym konfliktem, a ten tutaj jest dosyć... sztuczny, ale wciąż jest to dobra książka.