przez kasiek » 21 września 2008, o 03:52
pamietacie dyskusję o mlaowaniu i nie tylko...............
znalazłam coś takiego, przy okazji to jest seks ludzi po 50
<span style="font-style: italic">Nie zdziwiła się, kiedy chwycił paletę i wyjął farby z pudełka. Nie
mógł się oprzeć i musiał ją namalować. Oparła głowę na okrągłym boku
kanapy i leżała zadowolona na atłasie, a on pracował i co chwila wyciskał
farby. W końcu zebrał pędzle i zbliżył się do niej.
Zauważyła, jak szybko oddycha. W jego oczach czaił się ogień pożądania,
który przyćmiewa błysk geniuszu. Ukląkł przed nią.
Zaczął malować jej ciało. Zrobił czerwony pasek na żebrach, dodał
fiolet i błękit na biodrze. Na ramionach i brzuchu pojawiły się pomarańczowe
plamy, potem ciemnoniebieskie i szmaragdowe. Jeden pędzel
trzymał w ustach jak sztylet i pokrywał jej piersi ultramaryną i jasną zielenią.
Sutek drgnął, gdy maznął go na turkusowo i karmazynowo. Rozsunął
jej uda i ozdobił agresywnym niebiesko-fioletowym wzorem.
Czuła, że narasta w nim pożądanie, i nie zaskoczył jej, kiedy rzucił
pędzle w kąt i zaczął malować palcami, mieszając kolory, dotykając jej
wszędzie, aż nie mogła dłużej wytrzymać.
Zerwała się z kanapy, zaczęła szarpać guziki jego koszuli, brudząc ją
złotą farbą, którą pokrył jej dłonie. Nie chciała być tylko dziełem sztuki,
teraz przyszła jej kolej. Kiedy był już nagi, przylgnęła do niego całym
ciałem.
Ciepłe kolory wymieszały się i rozmazały, kiedy przytuliła się do
niego. Nie kochali się na łóżku, tylko na poduszkach z kanapy, które
ściągnęła na podłogę. Całowała go do utraty tchu. Wreszcie odsunął się
trochę i wyszeptał;
- Lilly, moja najdroższa...
Wszedł w nią tak gwałtownie, jak malował.
Uda miała śliskie od farby, więc przytrzymała go mocno. Wchodził
w nią coraz głębiej i szybciej. Pieścili swoje ciała ustami, aż stopili się
w jedno. Razem odpłynęli na kraniec świata.
Po wszystkim bawili się jeszcze farbami, wymieniali głębokie pocałunki
i miłosne wyznania. Dopiero pod prysznicem Lilly powiedziała,
że za niego nie wyjdzie.
- A czy ktoś cię prosił?
- W każdym razie nie od razu - dodała, ignorując jego groźny ton. -
Chcę najpierw pomieszkać z tobą przez jakiś czas. W pięknym artystycznym
grzechu.
- Tylko nie mów, że będę musiał wynająć jakieś zimne mieszkanie
na Manhattanie,
- Skąd. Ale do Meksyku teł nie pojedziesz. Niech będzie Paryż.
Czyż to by nie było cudownie? Mogłabym być twoją muzą.
- Moja droga Lilly, jakbyś nie wiedziała, że już nią jesteś.
- Och, Liam, tak cię kocham. My razem... w atelier, w domu starszej
pani, która nosi stare kostiumy Chanel. Ty, twój geniusz i wspaniałe
ciało, ja i moje patchworki, a do tego wino, obrazy i Paryż.
- Jak sobie życzysz - roześmiał się lubieżnie i namydlił jej piersi. -
Czy już mówiłem, że cię kocham?
Tak. - Uśmiechnęła się i popatrzyła prosto w jego ciemne oczy. -
Powieszę sobie chińskie dzwonki pod dachem.
- Nie będę mógł zasnąć i będę musiał kochać się z tobą całą noc.
- Uwielbiam dzwoneczki.
- A ja uwielbiam ciebie.
</span>