aha... no taaak... wybacz - mozg mam przeciazony gramatyka angielska.
Dorotka - sama widzisz, ze nie masz wyjscia i musisz napisac pati
a to moja ulubiona scena - Prosto w ogien Roberts
<span style="font-style: italic">Poczuła na wargach gorace, brutalne usta. Jak rozpalone #elazo. Leczyła rany, a jednoczesnie
kaleczyła jego uczucia. Otworzyła go, weszła w niego i znów uciekła, zostawiajac pustke. Teraz on czegos potrzebował, cos brał w zamian.
Trzymał ja w mocnym uscisku, nie pozwalajac walczyc ani poddac sie. Bezradnie uwieziona
w pocałunku, w którym był ogrom głodu, poczuła dreszcz i rozkosz, i szokujacy wstyd.
Jeszcze mogła powiedziec stop. Postawic rozum nad uczuciami. Ale Sam juz nad nim
panował, tak jak nad jej ciałem panowało pozadanie.
– Nie wytrzymam. – Oderwał wargi od jej ust, wedrował nimi po jej twarzy. – Badz ze mna
albo przeklnij mnie, teraz, natychmiast.
Podniosła głowe i spojrzała mu prosto w oczy.
– A jesli kaze ci odejsc? Zabrac rece i odejsc?
Przesunał dłon w góre jej pleców, wplatał we włosy. Zacisnał piesc.
– Nie rób tego.
Chciała przeciez, zeby cierpiał. Teraz ten widok był nie do zniesienia. Cierpieli oboje.
– Wiec badzmy razem.
Zanim pograzyli sie w sobie, weszli do kuchni. Mia, oparta plecami o drzwi, poddawała swoje
ciało szalenczej pieszczocie dłoni Sama.
Chciała znów czuc dotyk jego silnych rak, obcych, a zarazem tak znajomych. Znikneły gdzies
troski, watpliwosci i pytania. Pozostało tylko poczucie dzikiej, grzesznej wolnosci. Chciała, by
jej pragnał. By jego nienasycona zadza była tak wielka, jak jej pozadanie. By pochłoneła ich
namietnosc.
Sciagneła z niego podarta koszule, odrzuciła na bok i zaczeła piescic gorace, gładkie ciało.
Gryzła go w zapamietaniu, chciała poczuc jego smak. Coraz bardziej rozpalona, szeptała szalone zadania. Potykajac sie i niewiele widzac, wyszli z kuchni.
Wpadli na stolik w holu, cos zleciało, rozległ sie brzek szkła.
– Przepraszam. – Skrzydła kryształowej wrózki zamieniły sie pod jego stopami w lsniacy
proszek.
– Nic, nic. – Brakowało jej tchu, nie mogła myslec. Muskała wargami miejsce po ranie. Nie zauwazyli, ze slady całkowicie znikneły. – Piesc mnie. Nie przestawaj ani na chwile.
Raczej umrze, niz przestanie.
Wedrował dłonmi po wypukłych liniach jej smukłego ciała. Przeniknał go dreszcz, gdy poczuł, ze cała drzy. Nabrała powietrza i wypusciła je z głebokim westchnieniem. Słyszał łoskot
pulsujacej krwi.
Przesunał rece w góre długich, wspaniałych nóg. Jeczał, czujac zar u jej ud; dotknał
czarodziejskiego pentagramu. Nie chciał juz byc delikatny. Zdarł niecierpliwie cienka, jedwabna
przeszkode.
– Musze... – Zanurzył w niej palce. – O, Boze. Słodki Boze.
– Jeszcze, jeszcze, jeszcze – wybuchneła.
Ukrył twarz w jej włosach. Znów zalała go fala dzikiego pozadania Kasał jej szyje, a ona
prezyła sie i drzała.
Odnalazł jej gorace, wilgotne, cudownie miekkie usta, chłonał urywany oddech.
Wciagali sie nawzajem po schodach na góre. Niecierpliwe palce Sama próbowały w
pospiechu rozpiac guziczki z tyłu sukni Mii, w koncu zaczeły je szarpac. Trzaskały zrywane
nitki.
– Musze cie widziec. Musze.
Suknia zsuneła sie na podłoge, odsłaniajac nagie ciało. Na szczycie schodów pociagnał ja w
prawo.
– Nie, nie. – Bliska łez, rozpaczliwie szarpała guzik jego dzinsów. – Teraz. Tak.
Zadrzała, gdy rozpiał jej stanik i uchwycił jej piersi. Wparli sie w drzwi; tam, gdzie przed
chwila były dłonie, poczuła jego gorace, zgłodniałe usta.
– Daj mi. Teraz. – Doprowadzony do szalenstwa, podniósł jej rece wysoko nad głowe.
Delektował sie.
Mia z jekiem odchyliła głowe do tyłu, zniewolona, spragniona rozkoszy. Poczuła drasniecie
zebami i coraz mocniejsze pulsowanie własnej krwi. I chociaz serce buntowało sie przeciw
pieszczocie zachłannych ust, ciało domagało sie jej bez konca.
Przytrzymał jej biodra, a ona owineła go ciasno ramionami. Od łózka dzieliło ich zaledwie
pare kroków, dla nich długich jak tysiace kilometrów. Spojrzenie zielonych oczu Sama zatoneło
w ciemnej szarosci oczu Mii. Swiat zatrzymał sie na chwile.
– Tak – powiedziała. – Tak. Wszedł w nia.
Spletli sie, stojac, mocno i szybko. Bez tchu, na oslep pedzili od przyjemnosci do rozkoszy,
brali sie gwałtownie, swiadomie brutalnie. Paznokciami orała mu plecy, jego palce zostawiały
since na jej ciele, ale wciaz zadali od siebie wiecej i wiecej. Ich usta złaczyły sie w dzikim
pocałunku, a ciała, nie znajac wytchnienia, zwierały sie z coraz wieksza siła.
Orgazm przeszył ja jak błyskawica – długi, obezwładniajacy dreszcz zalał jej ciało. Poddała
sie i pociagneła go za soba.
Spoceni, osłabli i drzacy, wtuleni w siebie, na chwiejnych nogach podtrzymywali sie
wzajemnie, zeby nie upasc. Sam oparł czoło o jej czoło i ciezko dyszał. Czuł sie tak, jakby runał
z wierzchołka góry w sadzawke pełna goracego, płynnego złota.
– Troche mi sie kreci w głowie – wykrztusił.
– Mnie tez. Spróbujmy dojsc do łózka.
Potykajac sie, jak we mgle, pokonali te pare metrów i padli na szerokie staroswieckie łoze
Mii. Lezeli na plecach, z oczami utkwionymi w sufit.
Całkiem inaczej to sobie wyobrazał. W marzeniach był uwodzicielski, wyrafinowany,
naprawde delikatny.</span>