Phantom Press zasłynął głównie horrorami. A co jeszcze? Powieści dla młodzieży? Pornosy?
Ej, Phantom Press zasłynął głównie fantastyką. Romansów wydawaliśmy dużo, bo na rynek polski chciał wejść Harlequin i pan dyrektor wpadł na pomysł, że ich nie wpuści, bo będzie zajęte. W literaturze dziś zwanej Young Adult też byliśmy prekursorami. Wydawaliśmy najsłynniejszą młodzieżową serię na świecie, „Sweet Dreams” – w ogóle nie chwyciła. Podobnie romansowa seria „Druga szansa”, dla ludzi, którzy budują życie od nowa. Z okazji jej wejścia na rynek Phantom Press zainwestował w reklamę telewizyjną o Annie, która w bardzo dojrzałym wieku dwudziestu ośmiu lat jest po przejściach i pragnie miłości. Anna nie pomogła.
I nie pornosy, tylko erotyki. Ech… To nie było łatwe. Ani dla tłumaczy, ani dla redaktorów. Natomiast do pewnego momentu sprzedawały się świetnie. Ludzie pisali listy, pytali, kiedy ukaże się druga część „Niewolnicy Lidiru” (nigdy się na szczęście nie ukazała). Jak już się zrobiło krucho z pieniędzmi, dyrektor kupował slajdy od krajowych fotografików, tam krajowych, trójmiejskich! W związku z tym na jednej z okładek erotyków ujrzałam siostrę mojej koleżanki z liceum. A na okładce romansu koleżankę z redakcji, która wcześniej pracowała jako fotomodelka i pozowała do reklamy wytwórni pierza i puchu. W mojej enerdowskiej koszuli nocnej!
Lilia napisał(a):Warto przeczytać
Łezka się kręci, choć znam tylko z romansów.
Niby rynek się nasycił, a gdy wydawnictwo padło, do Polski wszedł Harlequin i siedzi do dziś...
Fringilla napisał(a):Ach, te lata 90.
Warto całość:"Najmłodsza naczelna na świecie"
Lilia napisał(a):Niby rynek się nasycił, a gdy wydawnictwo padło, do Polski wszedł Harlequin i siedzi do dziś...
Liberty napisał(a):Bo miał kasę żeby przeczekać wszystkich innych mniej kasiastych.
Wydaje mi się, że za sukcesem Harlequina, tak samo jak w przypadku Phantom Press, stoją odpowiedni ludzie na odpowiednich miejscach.
Fringilla napisał(a):Hm, a relatywnie harlekiny nie były tańsze niż "zwykłe książki"?
Liberty napisał(a):Bywa, Kawo. Nie każdemu musi się podobać. Zwłaszcza, że obaj panowie nie piszą najłatwiejszych książek pod słońcem. Ja tam nie rozumiem popularności na Wyspach np. Juliana Barnesa
Fringilla napisał(a):Ekhm, tak bardzo nie wzrosły ceny co oznacza, że w latach 90. książki to towar wybitnie luksusowy ("upadek czytelnictwa"
Powrót do Wiadomości i publicystyka
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości