Rynek konsumpcyjny faworyzuje i forytuje szybki obieg towaru i maksymalne skracanie odległości czasowej między pożytkiem a wysypiskiem śmiecia - w imię sprawnego a niezwłocznego zastępowania niedochodowych już dóbr.
Zauważmy jednak, że intencje konsumenckie są notorycznie kapryśne i ulotne i że dzieje panowania rynku konsumpcyjnego nad sztuką pstrzą się przeto od fałszywych prognoz, pomyłkowych i mylących ocen oraz błędnych, bo na nich opartych decyzji. Logika owego panowania sprowadza się w praktyce do kompensowania braku jakościowych kryteriów estetycznych pomnażaniem ofert i „obstawianiem zakładów”, czyli, mówiąc prosto, marnotrawczym nadmiarem i nadmiernym marnotrawstwem.
Linia dzieląca „udane” dzieła sztuki (czytaj: skupiające na sobie uwagę publiczności) od nieudanych, kiepskich czy chybionych (czytaj: takich, które nie zdołały się przebić do renomowanych i przez właściwą klientelę uczęszczanych galerii czy sal licytacyjnych) wyznaczana jest z powołaniem się na statystyki sprzedanych egzemplarzy, notowania oglądalności czy wpływy kasowe.
Pierwsza to obrona rynków przed nimi samymi, przed następstwami ich notorycznej niezdolności do samoograniczania się i samokontroli i równie notorycznej skłonności do bagatelizowania wszelkich wartości opornych na wycenę i spieniężenie - i zrzucania ich z listy planowanych poczynań, a ich kosztów z kalkulacji opłacalności. Druga to naprawianie szkód społecznych i kulturowych, którymi, z powodu wspomnianej niezdolności i wspomnianej skłonności, rynki zasiewają gęsto szlaki swej ekspansji.
Fringilla napisał(a):u mnie tak...
http://www.krytykapolityczna.pl/Serwisk ... uid-1.html
http://www.staciakane.net/2011/06/24/im ... e-ranting/
patrzcie komentarze!
Zawód tłumacz
może już było...
Powrót do Wiadomości i publicystyka
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość