Wcale nie mówię jej "nie" czego najlepszym dowodem jest to, że jak zaczęłam to musiałam skończyć, a do najcieńszych nie należy. Na dodatek ma w sobie retrospekcje, a ja za takimi nie przepadam. To znaczy mniej narzekam kiedy one wynikają z akcji, i w sumie tworzą teraźniejszość, niż wtedy gdy są mocno wydzielone. Tutaj są. Ale chyba nie były na tyle ważne, aby mnie zniechęciły, czy zmniejszyły ocenę sytuacji.
Dopełniły całości i oprócz ślicznej o Livvie, pozwoliły zrozumieć bohaterce, że w zasadzie nigdy nie kochała swojego męża. Dla mnie był to chyba najmocniejszy moment książki.
Całość podobała mi się, ale myślę sobie, że dla mnie był to dobry moment na czytanie takiej książki i najprawdopodobniej wiele lat temu, albo bym jej nie skończyła, albo oceniła znacznie gorzej.
Kasiag, tak prosiłam o obyczaj, ale kiedy ma on w sobie dawkę romansu, jest jeszcze lepiej
Czytałaś dalsze części?